Gorączka

Rzeźbione cudnie w srebrze lśnią mi kandelabry,
Jakieś się żółte ku mnie wychylają twarze,
I patrzą czyjeś oczy, jak dwa modre chabry, —
Coś roję dzisiaj sennie, nieprzytomnie marzę...

Wokoło tyle kwiecia — smukłych palm wachlarze
Do moich stóp się kornie w zachwyceniu kłonią,
Ktoś cicho, bezszelestnie niewidzialną dłonią
Przesunął złote strzały na moim zegarze.

Przede mną lekko pyły fruwają tęczowe,
Wirują — i w błękitnym znikają oparze,
Ulewa gwiazd rzęsistych pada mi na głowę, —
Coś roję dzisiaj sennie, nieprzytomnie marzę...

Czytaj dalej: Śnieg - Zygmunt Różycki