1. Stefania (powieść psychologiczna)
Kto poznał panią Stefanią
Ten wolał od innych pań ją.
Coś w niej juz takiego było,
Że popatrzeć na nią miło.
Oczy miała jak bławatki
I na sobie ładne szatki,
Cociaż to rzecz dosyć trudna,
Zawsze była bardzo schludna.
Aż mówił każdy przechodzień:
"Ta się musi kąpać co dzień!"
Choć męża miała filistra,
W innych rzeczach była bystra.
Jeździła aż do Abacjii
Po temat do konwersacji.
Prócz tego natura szczodra
Dała jej b. ładne biodra.
Raz ją poznał jeden malarz,
Który często pijał alasz.
Jak ją zobaczył na fiksie,
Zaraz w niej zakochał w mig się.
Miała w uszach wielki topaz
I była wycięta po pas.
Przedtem widział różne panie,
Ale zawsze bardzo tanie.
I do tego interesu
Miały bardzo podłe desu.
Strasznie się zapalił do niej,
Wszędzie za Stefanią gonił.
Kolorową miał koszulę
I przemawiał bardzo czule.
Żeby dała mu natchnienie,
Ale ona mówi, że nie.
Że umi kochać bez granic,
Ale to tyż było na nic.
Potem jej mówił na raucie:
"Dałbym życie, żebym miał cię".
Jak zobaczyła, że nie sposób,
Poszedł znów do tamtych osób.
Ale już zaraz za bramą
Mówił, że to nie to samo.
Takiej dostał dziwnej manii,
Że chcial tylko od Stefanii.
Bo to zawsze jest najgłupsze,
Kiedy się kto przy czym uprze.
Mówili mu przyjaciele:
"Czemu jesteś takie ciele?
Z kobietami trzeba twardo,
A nie cackać się z pulardą!"
Więc jej zaczął szarpać suknie:
Ale ta na niego fuknie.
Wtedy całkiem stracił humor
I upijał się na umor.
Potem do Stefanii lubej
List nabisał dosyć gruby.
Że to będzie znakomicie,
Jak odbierze sobie życie.
A ona myślała chytrze:
"To by było nienajbrzydsze".
Lecz jak przyszło co do czego,
Jakoś nic nie było z tego.
Potem znowu za lat kilka
Przyszła na nią taka chwilka.
I myślała, czy to warto
Było być taką upartą,
Lecz tym czasem mu wychłódło,
Bo już była stare pudło.
Tak to ludzie trwonią lata,
Że nie są jak brat dla brata.
Z tym największy jest ambaras,
Żeby dwoje chciało naraz.
2. Ernestynka (powieść obyczajowa)
Druga znów była dziewczynka,
A zwała się Ernestynka.
Jeden miała smutek wielki,
Bo ojciec robił serdelki.
A przeciwnie, za to ona
Była bardzo wykształcona.
Wciąż czytała co się zmieści
Śliczne francuskie powieści.
Mówili o niej bógwico,
Że jest tylko półdziewicą.
Nie każda jest taka święta,
Żeby zaraz mieć bliźnięta.
Raz ją ojciec przez to złapał,
Bo jej narzeczony chrapał.
Straszny krzyk się zrobił w domu,
Że tak czynią po kryjomu.
Każdy wrzeszczał o czym innym,
Jak zwykle w życiu rodzinnym.
Ojciec najgorzsze ywrazy
Powtarzał po kilka razy.
Ona płakała cichutko,
Bo ją przy tym kopnął w udko.
A potem jeszcze jej ostro
Zakazał bawić się z siostrą.
Że się taka sama świnka
Zrobi jak ta Ernestynka.
Z książkami też była heca:
Wszystkie powrzucał do pieca.
Choć sam nie wiedział dlaczego,
Co ma jedno do drugiego.
W końcu ustały te krzyki,
Poszedł rano do fabryki.
Na co człowiek się naraża,
Kiedy ojca ma masarza.
3. Franio (powieść dydaktyczna)
Franio był to chłopiec mały,
Ale był bardzo nieśmiały.
Lubił widzieć u siostrzyczki,
Kiedy zdejmuje spódniczki.
Zaraz robił się niebieski
I w oczach miał rzewne łezki.
Aż mówiła dobra niania:
"Żeby szlag nie trafił Frania".
Albo się w kąpieli śmiała:
"Tobie by się żona zdała".
A on patrzył przestraszony,
Bo był nieuświadomiony.
Naradził się tato z mamą,
I babunia tyż to samo.
Że to już ostatnia pora
Zawieźć Frania do doktora.
Doktor zaraz wziął trzy ruble
I kazał go moczyć w kuble.
Powiedział, że to dziedziczne
Ciepienie psycho-fizyczne.
I że mu to przejdzie z wiekiem,
Jak będzie dużym człowiekiem.
Złe sobie daje świadectwo,
Gdy kto wyszydza kalectwo.
4. Ludmiła (powieść fantastyczna)
Inna znów dziewczynka była,
A wołali ją Ludmiła.
Mimo dość tłustego cielska
Była bardzo marzycielska.
Często śniło się jej w nocy,
Że ją Rycerz miał w swej mocy.
A ona z wielką ochotą
Uraczyła go swą cnotą.
I z sympatii doń miotała
Duże kształty swego ciała.
Nikt na palcach nie policzy
Ile miała w tym słodyczy.
Jednej nocy, bawiąc wspólnie,
Rycerz czuły był szczególnie.
Ciągle mówił: "Ach, Ludmiło!"
(Niby tak się to jej śniło.)
Wciąż mężniej sobie poczynał,
Aż łóżko wpadło w urynał.
Oto jak nas, biednych ludzi,
Rzeczywistość ze snu budzi.