Kiedy nadchodzi wieczór już
Mówi mama kochana:
„Śpij ma dziecino, oczki zmruż,
Śpij smaczno aż do rana.
Sukieneczki złóż
Na krzesełku tuż
I wdziej koszulkę nocną;
Już na ciebie czas
Więc ostatni raz
Uściskaj mamę mocno.
„Dobranoc, kotku, bywaj zdrów,
Nie płacz mi, że jest ciemno
Paciorek jeszcze ładnie zmów,
Powtarzaj razem ze mną:
Aniele stróżu mój,
Ty ciągle przy mnie stój
Jak we dnie tak i w nocy —
I w przygodzie złej
Ty koło mnie chciej
Być zawsze ku pomocy”.
Zaledwie mama przeszła próg,
Już jej dziewczynce grzecznej
Z radosnym śmiechem legł u nóg
Braciszek jej (cioteczny);
Ręce chłopcu drżą
Tuli siostrę swą
I gryzie w same uszko;
To zuchwały smyk:
Tak jak zawsze zwykł
Schowany był pod łóżko!
Za chwilę już dzieciaki dwa
W pieszczotach słodkich toną,
Niewinny uścisk długo trwa
Oczęta żarem płoną;
Coś skrzypnęło... ach!
Co za straszny strach,
Serduszko bije mocno;
Już się robi świt —
Adasiu... mnie wstyd...
Oddaj koszulkę nocną...
Różane ciałko drży jak liść —
...Adasiu, tak nie można...
Ja muszę przecież za mąż iść
Ja muszę być ostrożna!
Przecie dobrze wiesz,
Żebym chciała też,
Oddałabym ci wszystko...
Ale potem cóż...?
Chyba umrzeć już —
Albo... zostać... artystką...
Niedługo słychać ranny gwar
Dzieweczka śpi już sama;
Kneipowskiej kawki niosąc war
W drzwi wchodzi dobra mama.
Wlepia tkliwy wzrok:
Dziś szesnasty rok
Zaczyna drogie dziecię!
„Co by tu...? ach, wiem!
Waniliowy krem:
Nic tak nie lubi w świecie...”