...I cóżeś przemyślał, chłopcze, z tajemnic tego świata,
Tak wysokiego w Jasności Dziecięcej, rozginanego wzgardą
Jak paznokciem młodzieńczym. Jeszcze widomego u progu
Męskości zdobywczej... Już pokruszonego w drobne przesieki siwizny.
...Przedmioty, Dobry Panie, i jeszcze raz przedmioty.
...A więc przestrzeń przeoblekłeś po linii ukośnej od brody
Starego capa do kołka, który go utwierdzał? Wklęsłość w lukę
Po czymś; śmierć w brak nieprawdopodobny,
Zagadkę w odpowiedź stojącą na głowie? Czyżby rozkosz była...?
...Mięsistą zatoką w gęstowiu, tak, Dobry Panie, tam ptak krwiożerczy
Obraca złotym okiem jak pretorianin pochodnią.
...O, nędzna historio poetyckiego rozumu! Znałaś jedną epokę:
Średniowiecze. W czym sobie upatrzyłaś, upodobałaś, wyobraźnio monotonna?
...W ogrodach Lęku, jak mniemam, Dobry Panie, w sadach
Kościanych figur na szachownicy, gdzie macaniem kości
Gra się o Nienamacalne. Ta drwina, która kapie
Z języka błazna, z rozwartej szeroko źrenicy Łani,
Przeszytej — prosto przez krtań — antyfoną strzelistą. Gruczoł trawienny
Świętego po przełknięciu Hostii, oto mi godne szaleństwa terytorium.
...I to nazywasz przemyślaniem? Geometria jest więc kredą
Na surducie belfra? Teologia — nikczemnością szpargałów,
W których pająk obraca karty? Mistyka — ucieczką raptowną
Z domu Głupców?... I ci głupcy, ostatecznie, bardziej cię bawią...
... O, tak, Dobry Panie, głupcy są odtrutką rozpaczy. Natura ich lubi
A czymże jest poezja, jak nie cząstką natury? Salutuje Geniusz
Rozsypany równo na miliardy cząsteczek. I już, upartemu,
Jawi się makówka. Teraz, gdy ją podświetlę fioletem
Niedzielnego wieczoru, mam obraz spaceru, jak z Hölderlina.
...Zalecasz więc tę drogę gruboskórną, tę ścieżkę tęgoskórów
W dantejskim lesie rzeczy?
...A uchrońże mnie, Panie! Ja, dopokąd idę,
Tratuję tylko siebie. Nie pytaj nosorożca o recepty, Panie.
Te się czerpie z aptek, jak nosorożce ze szlamu i papki zbutwiałych roślin
Guzy pancerza.