Samolot

Dzie­sięć ty­się­cy me­trów nad Kau­ka­zem —
On — czło­wiek w prze­po­co­nej ko­szu­li — w skar­pet­kach cięż­kich od zmę­cze­nia,
Pi­jąc wód­kę z tru­dem, z mo­zo­łem ko­cha­jąc żonę, z bruz­dą na czo­le
Wal­cząc o nie­wy­sło­wio­ne pięk­no swo­jej twa­rzy
Trze­po­tał w sa­mo­lo­cie, jak ser­ce w Ika­rze, jak ser­ce pod­cho­dzą­ce pod gar­dło:

Mó­wił Ar­tur:
— Siądź, pro­szę,
Ona mó­wi­ła:
— Nie zja­daj al­ko­ho­lu!
I szedł Bro­niew­ski — na prze­strzał twa­rzy pa­sa­że­rów, wą­tro­by swo­jej i pła­czu.

I po­ją­łem:
Od nie­go za­le­ży lą­do­wa­nie!

Na twa­rzy bia­łej Umar­łej?
Na pro­fi­lu Dan­te­go?
Na ościach ryb wy­rzu­co­nych i po­łknię­tych przez słoń­ce?
Na gło­wie po­ca­ło­wa­nej
Przez Gwiaz­dę,
Co wol­no prze­cie­ka?...

Czy­taj da­lej: Lekcja anatomii (Rembrandta) – Stanisław Grochowiak