— Więc jak żyć?
To prostujesz się w krześle,
Ręce układasz na szczupłych kolanach,
Masz w sobie powagę dziecka, co się dowie.
Patrzę na łódki twoich młodych powiek,
Na wargi pochmurne jak owoce leśne,
Na włosy przesiane złotym blaskiem rana.
Nie wiem doprawdy, co Ciebie przejedna,
Moja Śliczna Biedna.
— Więc jak żyć?
Tu odchodzisz od stołu
Z talerzem w dłoniach jak z wielkim ciężarem;
Kobiecość niosąca i gorzkie zmęczenie.
Patrzę na czoła wysokiego cienie,
Na twych paznokci szarzejący ołów,
Na wąskie usta, co nie chcą być stare.
Nie wiem doprawdy, co Ciebie przejedna,
Moja Śliczna Biedna.
— Więc jak żyć?
Tu odchylasz się z wieńcem
Sponad gliny wzniesionej wysoko jak wieża,
I dajesz się unieść w milczący korowód.
Patrzę na chłodne kościoły wieczoru,
Na to, co było i nie będzie więcej,
Na studnie nieba, otwarte na ścieżaj.
Nie wiem doprawdy, czy to Cię przejedna,
Moja Śliczna Biedna.