Panna Łaskiś pełna i drewna
Szła Madonna z Krużlowej po kamyczkach
Co stąpiła
Nóżkę zraniła
Sarnim płaczem po lesie zapłakała
A oni że hej
Gnali Ją Tatarzy po górach
W morze po pas Ją pędzili
Tłukli główką o chmury
Panna Owoc żywota Twojego
Długo marzła w syberyjskim śniegu
Długo schnęła w tropikalnej dżungli
Hotentoci Ją po główce tłukli
Widzisz Matuś
Nie odchodź od swoich
Nie tak karaj ich pokątne grzechy
Panna i w godzinę śmierci naszej
Zbójca nosek Ci promienny zgniecie
Kiedy chodzić będziesz tak po świecie
Lew śmiertelnie Cię wystraszy