Pamiętam letnią noc... W olszowym gaju
Leżałam w trawie mym westchnieniem tylko drżącej.

Dobiegał z dala szum, chłodnego szum ruczaju,
Co pośród trzciny kęp — wił wąski się i lśniący.

Wabiła z dala mnie bezdenna toń jeziora,
Powierzchnia czarna wód — księżyca światłem lśniła.

A tak mieniła się, jak czarna, miękka mora —
I wód czarowną toń — zwierciadłem gładkim kryła.

Sitowia lekki szmer — dobiegał z dala do mnie —
Jak pocałunków czar, a senne lilie wodne

W objęciach cichych wód — omdlały nieprzytomnie...
Milionem niebo gwiazd iskrzyło się pogodne — —

Ciężkimi perły ros — srebrniały mietlic kiście,
Ciężkimi perły ros —jaśniła cień swój trawa —

Ciężkimi perły ros — okryły się drzew liście —
Ciężkimi perły ros — dal lśniła się bladawa...

Opona lekkiej mgły — rozsłała się na łące,
Opona lekkiej mgły — rozsłała się na lesie —

Przez nią przedziera się — księżyca światło drżące
I znacząc ślady swe — wciąż dalej jasność niesie.

Atmosfera mię tchem poiła tej wilgoci —
Nieznana, cudna woń — me odurzała zmysły...

Tak pachnieć chyba mógł tej tylko kwiat paproci,
Której powiewnych piór — nade mną liście zwisły...

Cudnej harmonii czar przenikał leśne głusze —
I ciszę zmieniał w psalm na bóstwa cześć leśnego...

Ale harmonia ta — w mą lała smutek duszę,
Bo w cichej nocy tej — nie było — jego — jego...

Czytaj dalej: Portret kobiecy - Wisława Szymborska

Zobacz inne utwory Zofii Nałkowskiej