Na wielkim łóżku paryskiem,
obok poduszki
- tej drugiej -
nie mogę spać podczas pełni.
Księżyc
wślizguje się błyskiem
pod kapę w srebrzyste smugi...
chce puste miejsce wypełnić.
Nikt go nie spędza,
nie płoszy -
więc chyli się ku mnie
i czycha,
i usta mi światłem nasyca.
- Leżymy jak na dnie noszy...
i serce moje oddycha
pełnia - ach, tylko księżyca...