Dziadzio

Dziadzio siedział w pracowni przed sztalugą, palił cygaro,
brał pędzel do ust, namyślał się długo,
strząsał jedwabny popiół w popielniczkę starą.
Rozrabiał na palecie soki fijołkowe,
deszczówkę pomieszaną z zielenią wiosenną
i mleko migdałowe z sjenną.
Ślad ołówka wycierał kawałkami chleba,
a po kobalt przez okno sięgał aż do nieba.
Malował rozrzewnieniem i słońcem
siwki, grzywki, kopytka tańzcące i lśniące,
oczy pełniejsze ognia od oczu Hiszpanek
i zady roztęczone jak bańki mydlane,
jak grupy grzybków barwne miasteczka i chaty,
i łąki , i dziedziców jak sumy wąsatych.
A za fotelem dziadzi kiwając się stał
mądry Żydek Immerglück albo Himmelblau,
inni czyhali we drzwiach, a inni w ogrodzie,
aż słodko śpiący skończy swój sen o pogodzie.

Czytaj dalej: Miłość (Nie wi­dzia­łam cię już od mie­sią­ca) - Maria Pawlikowska-Jasnorzewska