Nie nasza!

Autorka:

Polko słyszałam lasów twoich mowę —
Były to pieśni olbrzymie, echowe,
Lecące ponad świerków piramidy,
Jak hufiec duchów, w mgieł zbroje zakuty,
Co szturmem bierze chmur czarnych reduty
I hasło zwycięstw w miesięczne gra rogi...
I były pieśni te, jako Druidy,
Bijące w tysiąc harf, gdy przed swe bogi
Niosą wiosennych tajemnic objaty:
Złote żywice i konwalji kwiaty...
I miały pieśni owe tysiąc tonów:
Gotyckie hymny katedr, jęki dzwonów,
Szumy chorągwi rozpuszczonych, które
Z zachodu brały i z wschodu purpurę...
To znów buchały pieśni te, jak kotły
I trąby, ponad smolne sosen miotły,
Co w piorunowej burzy błyskawice
Po skrajach lasu stoją, jak gromnice,
I świecą swoim potępionym blaskiem
Dębom, co z hukiem walą się i trzaskiem...
Aż się w westchnienia, w poszepty rozwiodły
Nad wianki kalin i nad czarne jodły,
Jakoby skarga ogromna, dziejowa...
Poznałam, że to była nasza mowa!

Polko! słyszałam zbożowych lir szumy:
Jak łan był długi i jak był szeroki,
Za tchnieniem wiatru, srebrnymi potoki
Płynęły pieśni i echa i dumy,
Pełne łez, które wzbierały, jak fala,
Kołysząc maków płomyki z korala,
I opadały mdlejące, jak rosy,
Na modre kwiecie i na złote kłosy.
A w pieśniach owych słyszałam rój pszczelny,
Jako z kapelą na łąki wylata,
W chórze poranku rozgłośny, naczelny...
Słyszałam, jako w przednowek drży chata
Od pisku dziatwy głodnej i od łkania
Kukułek i od słowiczej piosenki...
Słyszałam jakieś płacze, jakieś jęki
Fletni, co z piersi chłopiąt biorą głosy,
I zawodzące od fujarek grania
Dąbrowy mokre i pochrzęsty kosy
I oddech ziemi tej, co się obleka
W białość róż, w gazy błękitne strumieni
I tak się wschodem jutrzenki rumieni,
Jak gdyby na niej nie było człowieka
I łez, i — echo porywa mi słowa —
Poznałam, że to była nasza mowa!

Polko! słyszałam nocy twojej ciszę...
— Dziś jeszcze chwytam ją uchem i słyszę,
I wiem, że choćby ziemi całej gwary
Przyszły ogłuszyć mnie, ja w serca głębi
Odróżnię szmery miesięcznej kotary,
Przez którą gwiazdy, jak stado głębi,
Nakrytych siecią z srebrnych nici, drżały,
Lub przebijały się, jak złote strzały...
Słyszałam w ciszy tej, jako do morza
Szły rzeki nasze i nasze strumienie,
Jako nad niemi leciało westchnienie —
I drżała jakby wielka litość boża...
Słyszałam pieśni dziwne, pieśni senne,
Nierozbudzonych żywiołów tych ducha,
Co wypełniają otchłanie bezdenne
I są jak wulkan, co grozi i bucha.
Słyszałam zorzy mdlejącej hejnały...
Słyszałam, jak się powój zwijał biały,
Jako pękają róż pączki dziewicze,
Jak głos dziecięcia wyrazy pacierza
Za siwym dziadkiem o kuli powtarza,
Jak w niebo płomień młodości uderza,
Jako sny tkają prządki tajemnicze.
Słyszałam skargę tych grobów cmentarza,
Gdzie bezimiennych bólów krzyż zatknięto,
I noc, skrzydłami cicho rozciągniętą
Nad światem, palec na ustach kładącą
I o jutrzenkach przebudzenia śniącą —
Jako przez czary zaklęta królowa...
Poznałam, że to nasza była mowa!

Lecz kiedym ciebie, o Polko, słyszała,
Siostro płaczącej brzozy tej, co biała
Na grobach stoi — ciebie, której głowy
Strzeże swym cieniem las stary, dębowy,
Co może jeszcze dni Piasta pamięta
I szumi jakby rzecz żywa i święta;
Ciebie, co kładziesz dziecinkę jedyną
W białą kolebkę, pachnącą lipiną;
Ciebie, coś wzrosła na pól naszych chlebie,
Co w jasne włosy zaplatasz róż kwiaty,
Na słonku naszem rozkwitnione — ciebie,
Na którą w pocie pracują te chaty,
Która się poisz zdrojami, co trysły
U źródeł Warty i Wilji i Wisły,
Gdym usłyszała ciebie, siostro, która
Musisz też skrzydeł swych rozwijać pióra
W tę nocną ciszę i także mieć ducha,
Co uniesiony jest ku niej — i słucha:
Było mi w duszy tak — a nawet smutniéj,
Jakby na naszej narodowej lutni
Grom zerwał strunę złotą!... Bądź mi zdrowa!
Ta mowa twoja — to nie nasza mowa!

Czytaj dalej: Ojczyzna moja - Maria Konopnicka