Potęgi nadświatowej
Uderzył we mnie dech...
Zadrżała dusza moja
Od przedwiekowych ech...
I wicher mi stworzenny
Na głowie podniósł włos,
I wpadł mi z szumem w uszy
Przepaści wiecznych głos...
I harfą byłam drżącą
I chaos na niej grał
Ogromną pieśń bojową
Wszech duchów i wszech ciał...
I harfą byłam drżącą
Od tknięcia onych rąk,
Co z światów tworzą hymny
Wszechjęku i wszechmąk...
I serce mi stanęło,
I buchnął żarem słuch,
I chryzmat wziął widzenia
Mdlejący we mnie duch.
I ujrzał moc żywota
I śmiercią olśniony był,
I niósł się przez otchłanie,
Jak skra, jak ton, jak pył...
I niósł się przez otchłanie,
Rozechwiany w sobie sam,
Płomienną pędzony wizją,
Do wiecznych bytu bram.
I był zachwycony w kręgi,
Gdzie wielki włada król:
Utajony pod postacią
Żywota — światów ból.
Zaś wrócił się do piersi
Wiecznością olśniony ptak
I przyniósł na swych piórach
Płomiennej wizji znak...
Zaś wrócił się do piersi,
By mało jeszcze trwał,
I echem był wszechjęku,
Wszech duchów i wszech ciał.