Precz stąd te dźwięki nieszczęśliwej pieśni,
Przedtem tak wdzięczne, a dzisiaj tak smutne,
Co wywołują z mego serca cieśni
O znikłym szczęściu wspomnienia okrutne.
Precz mi z tą harfą, co tak ucho pieści!
Niechaj niepamięć pokryje ją pyłem!
Nie mogę więcej wspomnieć bez boleści,
Czym jestem teraz i czym niegdyś byłem.
Głos, co tym pieśniom nadał tyle wdzięków,
Umilkł na zawsze za wieczności krańcem;
I dzisiaj dla mnie najczystszy z tych dźwięków
Jest jak hymn dziki nad grobów mieszkańcem.
Thyrzo! O prochu gdzieś w ziemi ukryty!
Te pieśni, budząc o tobie wspomnienie,
Bardziej są smutne niż lutni rozbitej
Nieokreślone i niezgodne brzmienie.
Jestem samotny - w koło cichość głucha,
Lecz echo szepce do mojego ucha:
Słyszę wydany ustami cichemi
Głos, co już dawno zagłuchnął na ziemi.
Głos ten brzmi często w duszy mej niepewnej
Posępnym tonem - i we śnie mnie woła;
Chcąc się przysłuchać harmonii rzewnej
Budzę się nagle, lecz znów cisz dokoła!...
Thyrzo! na jawie i we śnie samotnym
Jesteś już dla mnie marzeniem ulotnym,
Gwiazdą, co olśni ciemnych fal powierzchnie
I znów przed okiem śmiertelnika pierzchnie.
Lecz smutny pątnik ścieżki życia trudnej,
Gdy niebo gniewne zaciąga obłoki,
Długo żałuje tej gwiazdy ułudnej,
Przy której świetle stawiał błędne kroki.
8 grudnia 1811