Zwinna, mała rzeczka płynęła w podskokach,
nie była zbyt płytka, ani zbyt głęboka —
tańczyła przez wiry, pełzła przez mieliznę —
a przy brzegu praczki płukały bieliznę.
Młode, jędrne praczki, prały i śpiewały,
a rzeczka płynęła zakrętem niedbałym —
rosły nad nią gęsto niezapominajki,
nocą śpiewał słowik księżycowe bajki.
Wtem przed małą rzeczką staje ciemna rzeka
i rzecze: „już dawno tu na ciebie czekam,
nie możesz samotnie wędrować daleko,
płyń ze mną do morza, pod moją opieką."
Rzeczka zaszemrała niezadowolona,
ale wielka rzeka wzięła ją w ramiona.
Odtąd płyną razem — toczą gęste fale,
szumią bardzo głośno, groźnie i wspaniale,
tętnią motorami, grają syrenami
i niosą do morza łodzie za łodziami.
Ucichł tryl słowiczy, zmilkły pieśni praczek,
tylko czasem nocą coś nad rzeką płacze.
Źródło: Szpilki, r. 1938, nr 20.