Papier wezbrał, a dłoń jak odcięta
białym ptakiem biegła po nim sama,
aż stanęła; wtedy z czaszki zmiętej
ziała otchłań otwarta jak rana.
Wtedy wstał znad stołu i na barki
ciemność spadła, a on nieprzytomny
poczuł skrzydeł łopot u wargi,
zaczajony grom u brwi ogromnych.
Stanął w oknie: o krok las przystanął,
wśród powietrza napiętego burzą
nieruchomy, pełen lwów, tytanów
i upiorów, które oczy mrużą.
Cały w grozie, rozpłaszczony lękiem,
człowiek drżał, do czoła podniósł rękę
i zawołał w las, co stojąc groził:
\\"Kim ty jesteś, który mówisz ze mnie?\\"
a już pękał bór tysiącem nożyc
i pioruny biły w ciemność - ciemne.
dn. 9.XII.41 r.