Nagość za przepych starczy mi i strój,
I naga patrzę, gdzie kochanek mój.
Dla warg spieczonych modlę się o chłód,
Żar spływa strugą wzdłuż mych białych ud.
Są-ci me usta jak krwawiący kwiat,
Krwią oszaleje, kto mym ustom rad.
Kto przyjdzie, miłość z moich weźmie ust,
Otom jest naga i czekam bez chust.
Niech przyjdzie, byle tylko piękny był,
Nie zbronię mu się, — miłość jest bez sił.
Nagość za przepych starczy mi i strój,
Kto wpierw przybieże, ten kochanek mój.
Szaleństwo żądzy nęka mnie jak głód,
Czekam bezwstydna, z drżeniem białych ud.
Z piersi mej dwoje trysło cudnych róż,
Miłość nierządna jest mych kwiatów stróż.
Niechajże przyjdzie wymarzony w śnie,
Chwycą go ręce me jak żmije dwie.
Niechajże przyjdzie z swych obłędnych dróg,
Włosami zetrę pył z zmęczonych nóg.
Niechaj się zjawi na miłosny cud,
Chwycę go w kleszcze opętanych ud.
Niechajże przyjdzie zdjąć mi obłęd z ust,
Wszakżem jest naga i czekam bez chust.
Anioł włóczęga niechaj przyjdzie z pól,
I niech rozrządzi we mnie szał i ból.