Rankiem, na ulicy Młynowej,
gdy się jeszcze przytulamy do siebie,
żona, podnosząc znad poduszki głowę:
- Popatrz! - mówi - Niebieski Chłopczyk na niebie.
W południe, gdy kot w czarne grochy
do kościoła idzie po murze,
moja żona, piorąc pończochy,
woła: - Popatrz! Srebrny Chłopczyk na chmurze.
A wieczorem znowu jak z rana,
gdy się sosny uciszą w ogrodzie,
szepce dziewczyna kochana:
- Popatrz! Złocisty Chłopczyk na zachodzie.