Gdy księżyc stęchłym "Siodłem"
złe miejskie niebo wyczyści,
wychodzą na głupi spacer
dwaj maturzyści.
Postacie prawie bliźniacze
jak wałek podobny do wałka,
przystajac, jeden zapłaczem
a drugi załka:
Bo cóż, że skończyli szkoły,
cóz,że w kieszeniech matury?
Jeden z nich niewesoły,
drugi ponury.
Dzień cały stukali-pukali -
niestety: wszystko zajęte...
Żebyż choć zostać kelnerem
lub konfidentem!
Nazajutrz, kiedy sie ściemni,
bez celu znów i korzyści
w noc ciemną wyjdą jak cienie
dwaj maturzyści.