Szło ich prawie czterdziestu.
Normalnie. Przy niedzieli.
I nagle jeden westchnął
I wszyscy przystanęli.
Bo ograniał ich zachwyt,
że księżyc świecił niebu.
Więc patrzyli nań, jakby
sroka patrzyła w rebus.
Księżyc ma ten styl pracy,
no - że wschodzi i świeci.
Lecz poeci są tacy.
Eech, poeci, poeci.