Z kolumny skalnej patrząc w toń blękitu
w złotego słońca promiennej ozdobie,
brałem kawałek twardego granitu
z myślą o sobie.
W cichej diilinie, gdzie srebrzysta rzeka
wali się z szumem w głąb przepaści ciemną,
gdym zrywał kwiaty, choć wówczas daleka,
ty byłaś ze mną.
Dziś gdy godzina rozstania wydzwoni,
nie dam kamienia, bulietu nie splotę,
dam ci coś więcej, bo z serca, nie z dłoni:
żal i tęsknotę...