Tam, gdy pomyślę, że się spotkać mamy
Wstąpiwszy w wiecznej Tajemnicy bramy,
My, cośmy w krótkiej wspólnej życia chwili
Kochali siebie, lub nienawidzili:
Niczym mi zda się, prochem, wobec niemej
Martwoty śmierci, wszystko, co czujemy.
Tam, jeśli spotkam pomiędzy smętnemi
Marami, ludzi, których tu na ziemi
Nienawidziłem niegdyś, lub kochałem:
Czyliż ich sobie umarły przypomnę?
Uczucia owe będąż mi przytomne,
Które wstrząsały mym żyjącym ciałem?
Tam chyba spokój jest wieczny... Więc gdy mnie
Ta myśl ogarnie, kiedy z tym orszakiem
Widzę złączonych i siebie i ludzi,
Wtłoczonych w chmury umarłych olbrzymie
Na wieki wieków: wówczas mi się takim
Niczym wydaje treść duszy człowieczej,
Która się życiem oślepia i łudzi,
A której wszędzie i zawsze śmierć przeczy.
Z tą myślą wszystko przebaczyć tu mogę
A razem żądać win mych niepamięci,
Bo Tam, w posępną śmierci idąc drogę,
Cielesnym szałom i nędzom odjęci,
Czyż nie będziemy, jak głuchy i niemy
Mgieł poczet, co się przez górskie pustynie
Przesuwa wolno i gdzieś w bezmiar płynie,
Jeśli wogóle Tam jeszcze będziemy?...