Skądś z daleka ku mnie płyną
Niesłyszane nigdy tony —
Płyną niebios pustką siną
Falą owiewają mnie —
Jak odległe dźwięczą dzwony,
Jak odległe dźwięczą lutnie,
A dźwięk każdy niesie łzę —
I w przestrzeni kędyś giną
Dźwięcząc dziwnie, dziwnie smutnie.
Słucham — oczy mgła mi słoni —
Jakieś drzewa widzę w dali,
W wód odbite jasnej toni,
Widzę zieleń jakichś łąk,
Kwiaty lilij i konwalij
W kroplach srebrnej rosy lśniące —
Od promiennych słońca wstąg
Jakieś niebo mi się płoni —
Dziwne niebo, dziwne słońce...
Senna cichość i milczenie
Przedstworzenne... Słońce płonie,
Mglą się złotem łąk zielenie,
Lśni się w słońcu każdy kwiat,
A w świetlistych mgieł osłonie
Jakiś biały cień się jawi,
Długo, długo patrzy w świat
I wyciąga obie dłonie
I z mgieł światu błogosławi.