Z listów do redakcji „poradnika rasowego”

Autor:

B. W. w miejscu: Babka moja ze strony ojca by
ła frankistką, dziadek zaś aryjczykiem, ale pijał pej-
sachówkę. Dziadek natomiast ze strony matki był
nieprawym synem wychrzty oraz aryjki, która po
chodziła po kądzieli od żyda, po mieczu zaś od pola
ka. Czy mogę teraz ożenić się z córką pewnego księ
dza, którego babka ze strony dziadka była niemką,
dziadek zaś ze strony matki synem żydówki, pocho
dzącej z mieszanego małżeństwa (żyd i izraelitka) —
i mieć nadzieję, że będą dzieci? Wszystko mi jedno,
jakie dzieci, byle moje.

St. C. w Jaśle. Mam czworo dzieci: para trojacz
ków i jeszcze jedno, starsze, także z bliźniąt. Otóż, co
do tej pierwszej trójki (dwie dziewczynki) nie mam
żadnych wątpliwości, gdyż dobrze pamiętam, że
wszyscy ojcowie byli aryjczykami, natomiast powyż-
szy bliźniak pochodzi, mam wrażenie, z mieszanej
kombinacji, gdyż stało się to po wieczornicy miej-
scowego związku dentystów, na którą przybyli także
cykliści z Tarnopola. Co robić?

R. Kr. w Kutnie. Ojciec mój, syn Ormianina i gre-
czynki, urodził się w Szwecji, ale całe życie mieszkał
w Portugalji, gdzie ożenił się z córką żyda, którego
matka była czeszką, ojciec zaś endekiem. Ja sam
przyszedłem na świat w Kazaniu, (gdzie rodzice wy-
stępowali w cyrku), ale mieszkam teraz w Kutnie
i ożeniłem się tam z przejezdną japonką, córką man-
dżura i iugosłowianki. Dlaczego synek mój nie mo-
że wymówić „się“ tylko „sze“?

Z. M. w Warszawie. W zeszłe środę wyszłam na
Marszałkowskie i trafił mi się przyjezdny gość, któ-
ry mnie zapreponował dozgonną miłość i stanęło na
10 złotych. A jak my poszli do hotelu „Capri“ na
Widok, to portjer, w śledzionę szarpany, mnie przed
gościem obgadał, że tera, mówi, to katolika dla pu-
cu przyprowadziła, a tak to tylko samech źydków
miewa, bo on ścierwo na mnie złość ma od czasu, jak
mu precęt zniżyłam i takiem sposobem mnie przed
polskiem gościem obsmarować pragnęł. A gość był
w sztylpach i wogóle w zupełności pijany, tyle tylko,
że bardzo się spieszył, żeby na pociąg zdążyć. Ale
jak usłyszał, to mówi, że ja, mówi, nie będę, mówi,
po żydowskich tych (i słowa takiego użył) swoją, mó
wi, rasę zanieczyszczać, gdyż, mówi, gruntowny je-
zdem narodowiec i prasowo uświadomiony. I po-
szedł do numeru z tą grubą Rojzą Szpint, co tylko
katolicką klijentelę trzyma i żydamy się brzydzi. To
się teraz pytam, kto mnie moje stracone 10 złotych
odda?

K. Lówenherz w Pułtusku. Matka moja jest z do-
mu Lówenbaum, babka — Lówenstein, prababka
Lówenberg, a praprababka — Lówenfeld. Co robić
dalej, żeby dziecku się to nie powtórzyło? Zazna-
czam, że żona moja jest z domu Lówengold.

Czytaj dalej: Do prostego człowieka - Julian Tuwim

Źródło: Jarmark rymów, Julian Tuwim, 1934.