O ciemnej szóstej
W mroźny poranek
Bębni w ulice
Jazgot blaszanek.
Juczący po bruku
Wolno, daleko.
W sinych blaszankach
Bulgoce mleko.
Konie parują,
Ludzie się chwieją,
Wozy skrzypiące
Ciężko kuleją.
O ciemnej szóstej
W mroźny poranek
W sen mój się wbłąkał
Werbel blaszanek.
W grubym kożuchu
Drzemię na koźle,
Chucham jak matka
W sny moje zmrożone.
Żywot mój senny,
Znieruchomiały,
Zalewa bełkot
Mleczny i biały.
Biały i ciepły
Bulgot matczyny
Tuli mnie w łonie
Pod burką zimy.
Już mnie poczęło,
Już się zaczynam,
Tchnieniem się błąkam
We śnie matczynym.
W mleku dalekim
Echo kołysze,
Dudnią furmanki
Wciąż dalej, ciszej.