W jednych miejscach gęstwina:
grają przepychy brązu, zieleni i srebra...
Gdzie indziej las wypalony
szczerzy się na kształt pogańskich, cmentarnych popielisk;
Tu owdzie pień zczerniały
sterczy jak gdyby smutny, nagrobny obelisk;
Dalej bezładne wykroty,
jak z ziemi wydarte mamutów spróchniałych żebra.
Szmerem strumienia chichoce,
jak paszcza gadziny rozwarta, przepastna debra,
W dzikie porzeczki wieńczona,
ubrana jedwabiem jasnych, trawiastych podścielisk.
Komarów brzęczą chmary —
mgły siwe ciągną smugami z nad oparzelisk;
W mgły te, jak w płaszcz, się spowija
kniej tych bogini — śmierci piastunka — febra...
Zwierza ni ptactwa nie słychać
— jeno nad ścierwem kraczą w dali gdzieś wrony,
Zresztą milczy bór stary
— jak starzec nad dawną przeszłością swą zamyślony.
Bo stoi on tak od wieków —
zawsze milczący, zawsze potężny, jak ongi...
Czy istnieć też będzie na wieki?
Cyt... stuk tam słychać... to drwali gromada drzewo tam rąbie,
Wali stuletnie chojary,
piłą ćwiartuje i gęste ustawia z nich sągi,
Niby stosy pogrzebne,
albo ołtarze ku wielkiej snać hekatombie...