Introibo

Tedy boży duch we śnie uderzył mnie w głowę,
a gdym oczy otworzył przelękniony srodze,
zobaczyłem przed sobą zjawisko ogniowe
i słyszałem głos grzmiący w powietrza pożodze:
„Powstań! dosyć już spałeś! oto Ja przychodzę!“

Więc porwałem się z łoża trąc oczy oślepłe
zbytnim blaskiem i widma postacią rumianą,
a gdy serce w mej piersi z przestrachu zakrzepłe
bić znów jęło, pytałem, zginając kolano:
— Co zacz jesteś, o Panie, i jakie Twe miano? —

„Jam jest ten, który jestem!“ — grzmot mi w głos odpowie —
„Jam jest źródło i ujście dziejowej powodzi,
Jam jej łoże, a moi straszni Aniołowie
wiozą globy i ludy morzem krwi na łodzi
co nie tonie, lecz nigdy brzegu nie dochodzi.

„Jam jest potop, co wszystek żywot w lot wytraca,
jam jest ogień i siarka dżdżąca na Gomorrę,
jam jest ziemi trzęsienie, jam mórz tajna praca,
które zębem spienionym gryzą skał zaporę,
jam jest orkan, a z gromów swoją chwałę biorę!

„Jam jest wicher, co zrywa kłos nieźrały plemion;
jam wędzidła zdjął dzikim koniom Batu­‑Hana,
jam szedł z burzą niszczącą u Atyli strzemion,
moją ręką ćma ludu z więzów rozkiełzana
pod gilotyn nóż kładła króla i kapłana.

„Surmy w boju ryczące grają moje imię,
i ja słońce zapalam kiedy naród ginie,
ja się jawię w burzących dział siarczanym dymie
i ja miasta kwitnące zamieniam w pustynie,
a zaprawdę, iż wszystko dobrem jest, co czynię“.

Tak głos mówił, strząsając z włosów złote strzały
w powietrze, które w krąg się paliło ogniście, —
a gdy zamilkł, jam usta otworzył struchlały,
i drżąc sercem z przestrachu, jak jesienne liście,
wyszeptałem: O Panie! co znaczy Twe przyjście?

Więc on na to: „Przyszedłem przypomnieć, że jestem,
bo snadź dzisiaj nie wiecie, chociam jest tak blisko,
że już jęczy wiatr orlich skrzydeł mym szelestem,
i już przyszłych łun dymem krwawi słońce nisko
z nieb patrzące na trupów jutrzejszych siedlisko.

Bo zaprawdę, zliczyłem wszystkie wasze zbrodnie,
gnuśność waszą, jak błoto rzuciłem na szale, —
a iż spicie, rozniecę nad wami pochodnię,
strzechy wasze jak wici okropne zapalę,
wstrząsnę ziemię i góry na płomienie zwalę!“

„Idę, ale wy głusi, nie słyszycie kroku!
Stawiam nogę, drży ziemia i walą się miasta,
wzdymam wody, ślę gromy, zimą skrócam roku;
czasem dziecię się zlęknie, poroni niewiasta,
lecz wy śpicie, choć potop wokół was już wzrasta.

A zaiste nie poślę do was dziś proroka,
by was zbudził i krwawe wam pokazał słońce,
ni komety, co rózgi rozplótłszy z wysoka
lud przeraża i wieści dni przeżytych końce,
bo niegodni jesteście, bym wam słał obrońce.

Wpadnę na was jak lwica na bezbronne stada,
wstrząsnę wami, gdy we śnie będziecie i w grzechu,
podczas uczty pijanej krzyknę na was: biada!
śmierć pokażę wam bladą śród pląsów i śmiechu
na modlitwę nie dając czasu ni oddechu...

Czytaj dalej: Westchnienie - Jerzy Żuławski