Starzec pewien, na ośle wierzchem jadąc sobie,
Mijał łąkę przepyszną w rozkwitów ozdobie,
Więc puszcza bydlę swoje. Osioł jak szalony
Pędzi - i w trawie zielonej
Tarza się, ryczy, bryka, zadem śwista,
Grzebiąc i zielsko wyskubując gracko,
Sto miejsc objada do czysta.
Wtem wróg nadciąga znienacka.
"Uciekajmy!" - zakrzyknął dziad na całe gardło.
"A po co? - odparł mu żarłok. -
Zaliż mi zdwoją brzemię? Włożą dwie kulbaki?"
"Ej nie" - rzecze staruszek. I pierwszy zwiał w krzaki.
Zaś osioł: "Wszystko jedno - prawi - kto mną włada.
Ratuj sam siebie. Mnie zostaw na paszy.
Ten, co jest naszym panem, jest i wrogiem naszym.
Wierzaj mi, jakem Francuz, prawdę ci powiadam"