Z szumem straszliwym przez lasy i skały
Potok spieniony toczył mętne wały,
Huk gromu szerząc dokoła
Trwożył doliny i sioła.
Jezdziec, przez zbójców w drodze napadnięty,
Skoczył w burzliwe odmęty
I przerażony hałasem,
Mniemał, że zginie, ale jego trwogi
Na niczym spełzły tymczasem.
Potok, z pozoru tak srogi,
Był w rzeczy płytki i niegrozny wcale.
Popędził dalej i stanął nad rzeką:
Jako sen cichy płynęły jej fale,
A zbójcy byli tuż, tuż niedaleko.
Zatem uchodząc pogoni
Śmiało przez rzekę popłynął;
Lecz w cichej, a zdradnej toni
I jezdziec, i rumak zginął.
Nie ten grozny, kto huczy, miota się i dąsa:
Gniew błyśnie i przemija - zdrada milczeniem kąsa.