Z chałupy - XX

XX

Na kominie płomyczek się żarzy,
To popełznie odbłyskiem w głąb chaty,
To ozłoci wytarte je szmaty,
To wypocznie na jej bladej twarzy.
Ona siedzi przy ogniu i marzy.
Pewno widzi skarb jaki bogaty -
Złoto, srebro, purpurę, granaty,
Aż się spojrzeć od blasków nie waży.

A, tak!... wczoraj jej skarbiec jedyny
Wzięli z ręki i w obce go strony
Tak pognali, jak nie boże syny.

Dziś go widzi, a jaki rzęsisty:
Ciemny mundur i kołnierz czerwony,
Żółty guzik i "zebel" srebrzysty.

Czytaj dalej: Przy wigilijnym stole - Jan Kasprowicz