Do jegomości Pana Jana Sobieskiego

Jabłka, gruszki, wiśnie, śliwy
Proszą, panie miłościwy,
Żeby twoi źli żołnierze
Zawarli z nimi przymierze.

Omyłka-ć to jest i szkoda
Czynić fortecę z ogroda
I równać go z szańcem którem,
Lubo obwiedziony murem.

Nie masz w kortynie szyslochu.
Nie masz kuł, chybaby z grochu,
Nie masz dział, oprócz sikawki,
Ani lawet, tylko ławki.

Miasto oręża nożyce,
Cyrkiel, kozik do winnice,
Dzban, kolki, taczki, drabiny,
Nie do szturmu, do drzewiny.

Sznur drutowy miasto lonta,
Siarki na mrówki pół fonta,
Łapica na mysze dusze
I na krety cztery kusze.

Owa wieża jak dzwonnica,
Kunszt to wodny, nie strzelnica,
I tylko z niej grube rury
Wodą strzelają do góry.

Cóż tu tedy po tym huku,
Jakbyś dobywał Bolduku
Albo jako Hiszpan, kiedy
Szturmował do sławnej Bredy.

Kurnik to i klatka ptasza,
Która-ć się w obronę wprasza
I podaje swoje sady
Na gnady i na ungnady.

Przydaj wartę, żeby z drzewa
Żołdat nie struł sobie trzewa:
Śliwki szkodzą i te knechty
Poślą wnet do grobu piechty.

Przy tym kto tu grabi, plewie,
Lub w Adamie, lubo w Ewie,
Wszytko to są chrześcijanie,
Szkoda ich zabijać, panie.

Ogrodnik, człowiek spokojny,
Nie chce i o żonę wojny:
Gani Atrydesa fochy,
Za błazny mu wszytkie Włochy.

Strzeż też, Boże, co ściąć ze pnia,
Pociecze krew z bożka wstępnia,
Bo tu w pniaku i w gałęzi
Bogini się jakaś więzi.

Tu jest Dafnis. tu Cyniry
Córka płacze z swojej mirry,
Tu płuczą swoje źrenice
Siostry głupiego woźnice.

A Pryjapus, zdjąwszy portki,
Strzeże, jako zwykł, u fortki,
I kto go znieważy, panie,
Temu do śmierci nie wstanie.

Odwróćże się, moja rada,
Od ogroda i od sada:
Łacna zdobycz, mało sławy,
Masz ty główniejsze zabawy.

Bij Tatarów pod Komarnem,
Uczyń nuradyna karnem,
Dwadzieścia tysięcy cztéry
Połóż i odbij jasyry.

Niech nienawiść z jadu mdleje.
Widząc Murzy i Giereje,
Gdy drudzy są przy podwikach,
U twego rycerstwa w łykach.

Pójdź i dalej i Podole
Odbierz, oprzyj się w Stambole,
I niech no twym mężnym boju
Krzyż tryumfuje z zawoju.

Niech Bóg szczęści, kto w tej wojnie,
Niech mu się poszczęści hojnie,
A tego niech diabeł ciśnie,
Co mi wlezie na me wiśnie!

Czytaj dalej: Do trupa - Jan Andrzej Morsztyn