Nolis longa ferae bella Numantiae.
Nie chciej bym wojnę numantyńską, długą,
Ni Annibala dzikiego sztandary,
Ni morze puńskiej krwi zbroczone strugą
Śpiewał na miękkich strunach mej cytary.
Ani Lapitów, ani pijanicę
Hyleja, z całą czeredą olbrzymów,
Których zgniótł Herkul, gdy się na stolicę
Darli Saturna — nie chcę do mych rymów.
Ty sam Meceno lepiej powiesz w prozie
O Cezarowych tryumfach rozlicznych:
Jak skute króle przy zwycięskim wozie
Prowadził nieraz śród tłumów ulicznych.
Mnie każe Muza śpiewać twoją Panię
Lycymnię; ócz jej promienie i żary,
Głosik czarowny, śpiewy, szczebiotanie,
Serce, co stałej dotrzymuje wiary.
Jak w tańcu nóżką wywija ochoczo,
Żarcik po żarcie sypie nieustanny —
Jak z wieńcem dziewcząt, kiedy ją otoczą
Splata swe ręce w uroczystość Dyanny.
Czyżbyś za wszystkie Achmenowe trzosy,
I za Mygdona frygijskiego zbiory
Oddał Lycymni swojej śliczne włosy,
Lub za Arabii napchane komory,
Ten czar, gdy szyjkę do pocałowania
Skłoni, lub umknie, kapryśna pokusa,
Abyś jej porwał chciwiej, co zabrania,
A ona wzajem skradła ci całusa.