Już zesmutniałem tak ogromnie,
Że pióro wyleciało z rąk,
Lecz gdy uczułem zapach łąk,
Gdy wiosna przemówiła do mnie
Po długich, ciężkich chwilach zimy,
Znów się zaczęły wiązać rymy.
Na jeden moment chociaż krótki,
Z niedźwiedzich swoich leż się zwłócz.
Patrzy ci w duszę dwoje ócz
Koloru modrej niezabudki,
I o pierwiosnków bukiet prosi
Serduszko Jadzi albo Zosi.
Duszyczki moje, ptaszki z nieba,
Czem wysłać wnętrza waszych gniazd,
Gdy na mej drodze tylko chwast,
Kwiatów nie rodzi serca gleba,
Bo ją orały przez czas długi,
Cierpienia bezlitosne pługi?
Ale w obronie tych ostatków
Młodości, która kochać chce,
Pierwiosnków ci bukiecik szlę,
Lecz nie otwieraj białych płatków,
Bo w każdym gdzieś na dnie kielicha,
Łza mego serca drzemie cicha.
Źródło: Erotyki, Henryk Zbierzchowski, 1923.