Wszystko co boli odrzuć teraz precz,
Złe myśli wygnaj aż na dno pokładu,
Za chwilę stanie się cudowna rzecz:
Wejdziemy w bajkę kwitnącego sadu.
Niech po tej stronie ogrodowych wrót
Zostanie troska, tak jak pies na łapach —
Srebrzysta ścieżka prowadzi nas w cud:
W białe olśnienie, w ciszę, cień i zapach.
Gałęzie wiśni, czereśni i grusz
W białych welonach, jak u panny młodej.
Kwiaty jabłonek zaczerwienił róż,
Sad się przystroił na weselne gody.
Miękka murawa jak weselny stół,
Strojny stokrótek i fiołków przepychem.
W ciepłem powietrzu gra kapela pszczół
Brzęczeniem sennem, rozmodlonem, cichem.
Choć nieproszony, stary pijak bąk,
Który od ranka nektarem się napasł,
Wlazł w tulipanu rozchylony pąk
I pije chciwie, bez miary, na zapas.
Nadleciał wietrzyk i nerwowy dreszcz
Wstrząsnął drzewami od końca do końca.
I jął na ścieżki padać kwietny deszcz,
Jakby na przyjście oblubieńca — słońca.
A on łaskawie objął cały świat
Ciepłem spojrzeniem władyki i księcia —
I białym deszczem rozpłakał się sad
I wszystkie kwiaty padły w swe objęcia.
Źródło: Ogród Życia, Henryk Zbierzchowski, 1935.