Będę Cię wielbił, mój Panie,
Póki mię na świecie stanie:
Żeś mię w przygodzie ratował
I śmiechów ludzkich zachował.
Panie! Wołałem ku Tobie,
A Tyś mię wsparł w mej chorobie,
Dodałeś mi swej pomocy,
Żem nie doznał wiecznej nocy.
Zborze Pański, śpiewaj swemu
Obrońcy najpewniejszemu,
Uczyń cześć powinna z chęci
Jego najświętszej pamięci.
Gniew Jego prędko ustaje,
A wiek długi w szczęściu daje,
Kogo w wieczór zafrasuje,
Tego rano pożałuje.
Mnie zuchwałe szczęście było
Tak daleko ułudziło,
Żem śmiał rzec: "W tej klubie stoję,
Że się odmiany nie boję".
Łaska Twoja, Panie, była
Tak mocno mię utwierdziła;
Ale skoroś twarz odwrócił,
Wneteś moją hardość skrócił.
Cóżem ja miał począć sobie?
Jedno głos podnieść ku Tobie:
"Cóż za korzyść, mocny Boże,
Z mego zginienia być może?
Żalić proch cześć będzie dawał?
Albo Twą dobroć wyznawał?"
Pań usłyszał głos mój lichy,
Wsparł mię, zmazał moje grzechy.
Użyłeś zwykłej litości,
Obróciłeś płacz w radości,
Zdjąłeś ze mnie wór żałobny.
A włożyłeś płaszcz ozdobny.
Przeto Cię wesoło wszędzie
Lutnia moja wielbić będzie;
Chwała Twoja, wieczny Panie,
W uściech moich nie ustanie.