Jest coś sło­necz­niej­sze­go po­nad samo słoń­ce,
gdy ra­do­ścią prze­peł­nia ro­ze­śmia­ny świat,
coś śpiew­niej­sze­go — po­nad pta­ki śpie­wa­ją­ce,
coś bar­dziej kwie­ci­ste­go — niż kwiat...

Jest coś pro­mien­niej­sze­go od sa­mych pro­mie­ni,
bar­dziej raj­skie­go — nad raj.
Coś czyst­sze­go od le­śnych, srebr­nych stru­mie­ni
i bar­dziej wio­sen­ne­go — niż maj.

Jest coś nie­win­niej­sze­go nad anio­łów bia­łość
i coś po­ran­niej­sze­go nad ró­ża­ny wschód...
Coś, co ma dziw­ną wiel­kość, wła­śnie przez swą ma­łość:
„Dziec­ko“ się zo­wie ten cud.

Czy­taj da­lej: Uśmiech dziecka - Julian Ejsmond