Orzeł utworzony z duchów ludzi sprawiedliwych poucza Dantego o niezbadanych wyrokach sprawiedliwości bożej, o konieczności potwierdzania wiary dobrymi uczynkami i wygłasza inwektywę przeciwko złym władcom.
Lśniło przede mną z rozwartymi pióry
Piękne zjawisko; zgodą słodkich pieni
Radowały się w nim związane chóry.
Każda duszyczka, rubinek w czerwieni,
Słońcem odbitym tak gorzeć poczęła,
Że miałem pełne źrenice płomieni.
Co tutaj wejdzie do mojego dzieła,
Nie było z pisma znane ni ze słuchu,
Ani go ludzka fantazja powzięła.
Orzeł przemawiał; w powietrznym podmuchu:
„Ja", „Moje" — brzmiało powiadane głośno,
Gdy „My" i „Nasze" brzmiało w jego duchu.
„Żem sprawiedliwą czynił i litośną,
Ku wielkiej jestem podniesiony cześci,
Dokąd pragnienia żadne nie dorosną.
Pozostawiłem czyny takiej treści,
Że je człek lichy bliźniemu zachwala,
Choć w ślad nie kroczy tych o mnie powieści".
Jak z mnóstwa głowni jeden się rozpala
Żar, tak z miłości wielu w tym płanecie
Jedna się z głosów dobywała fala.
Więc się ozwałem: „Nieśmiertelne kwiecie
Wiecznej radości, wy, co wszystkie wonie
W jedno zebrane wdychać mi dajecie,
Tchnieniem ukójcie głód, co w moim łonie
Wciąż się odzywa od młodości rana,
Bo dlań pokarmu nie ma w ziemskiej stronie.
A gdy tu w niebie sprawiedliwość Pana
Inne królestwa czyni swym zwierciadłem,
O ileż jaśniej wam jest ukazana.
Wiecie, jak chciwie tu słuchać przypadłem,
Co mi rozjaśnić raczycie, i która
To strawa, co jej tak dawno nie jadłem".
Jak sokół, kiedy pozbywszy kaptura,
Wykręca głowę i krasą się chwali,
I okazuje wigor, bijąc w pióra,
Tak wstrząsnął sobą znak, w którym się pali
Łask Bożych chwała, i zabrzmiał w muzyce,
Której klucz owi tylko święci znali.
„On, co przyłożył cyrkiel swój w granice
Świata — tak brzmiało — i na jego scenie
Rozmieścił wszystkie jawy i tajnice,
Nie mógł swej mocy znamion na stworzenie
Przenieść do tyla, aby jego słowo
Nie było zawsze wyższe nieskończenie.
Dlatego duch ten, co był stworzeń głową,
Upadł przez pychę, jak owoc zielony,
Bo nie chciał czekać na chwilę wschodową.
Więc tymże bardziej twór niedokształcony
Nigdy wielkiego Skarbu nie doceni,
Co sam jest miarą sobie — niezmierzony.
Wzrok nasz, jakkolwiek jest jednym z promieni
Tej Myśli, która wypełnia krawędzie
Wszelakich bytów na świata przestrzeni,
Z natury własnej tych sił nie dobędzie,
By się mu jawił w pełni Bóg przestworza:
Zawsze dlań mniejszy niż istotnie będzie.
Tym bardziej waszym sprawiedliwość boża
Tak płytko właśnie odsłaniana bywa,
Jak płytko sięga w głębokości morza.
Dno widzi z brzegu, tam gdzie fala spływa.
Lecz go nie widzi na morzu szerokiem:
A przecież dno jest, lecz je głąb zakrywa.
Nie jest światłością, co nie płynie tokiem
Nie zamąconej jaśni; jest ciemnością
I jadem ciała albo jego mrokiem.
Oto — że tobie nad sprawiedliwością
Prawdziwą sklepień zasłona odkryta,
Coś jej dociekał z taką usilnością,
Mówiąc: »Mieszkaniec znad Indu koryta,
Z nie uznającej Chrystusa dziedziny,
Kędy nikt o nim ni pisze, ni czyta:
Sądząc rozumem pobudki i czyny,
Przypuśćmy, że jest bez wszelkiej przywary,
Żywot i mowa jego są bez winy —
Jakiż sąd słusznej nań dopuści kary,
Jeżeli umrze w pogańskim obłędzie?
Gdzie wina, skoro nie był naszej wiary?...«
A któż ty jesteś, co siadasz za sędzię
I badasz tysiąc mil odległe sprawy
Sądem mierzącym zaledwie na piędzie?
Gdyby nie Pisma świętego ustawy,
Zaiste, miałby powód do wątpienia,
Kto by się ze mną w takie wdał rozprawy.
O twory ziemskie, o mózgi z kamienia!
Najwyższa Wola, Dobroć pierworodna,
W swym dobru trwając, dróg swych nie odmienia.
Ta rzecz jest słuszna, która z nią jest zgodna;
Promieniowaniem ziemskie byty płodzi,
Jej zaś nie ciągnie żadna rzecz przygodna".
Jak tuż nad gniazdem krążący się wodzi
Bocian, gdy swoje wykarmił pisklęta,
A ród bocianków za nim wzrokiem chodzi,
Tak poruszała się figura święta,
Mymi tęsknymi oczyma ścigana,
Na tylu chęciach zjednanych rozpięta.
Krążąc, nuciła: „Jak jest nieprzejrzana
Pieśń nasza, której nie zgadniesz tajników,
Tak dla śmiertelnych sprawiedliwość Pana".
Gdy się uciszył rój światłych płomyków
Ducha Świętego, nie burząc figury,
Co świat pod stopy kładła rzymskich szyków,
Głos mówił: „Nie siadł między orła pióry
Nigdy człek ziemi nie wierzący w Chrysta,
Przed czy po wzięciu człowieczej natury.
Lecz patrz: niejeden wykrzykuje Chrysta,
Co go w dzień sądu będzie tak daleki,
Jak bliskim inny, chociaż nie znał Chrysta.
Chrześćjan zawstydzi syn Nilowej rzeki,
Kiedy się obie rozdzielą drużyny:
Tu bogacz wieczny, tam nędzarz na wieki.
Co królom waszym wytkną Tatarzyny,
Kiedy się zjawi w księdze prawda naga,
Gdzie wypisane będą ich złe czyny?
Tam z rąk Alberta zadana zniewaga
Wnet piórem bożym będzie zapisana:
Przez nią boleje spustoszona Praga.
Tam fałsz, na który żali się Sekwana
Cierpiąca, że jej znieprawia pieniądze
Ktoś, kogo czeka śmierć kłami zadana.
Tam się obaczy tę wyniosłą żądzę
Nadymającą Anglika i Szkota,
Która ich kusi za swych bram wrzeciądze.
Tam też ropusta i gnuśność żywota
Królów hiszpańskiej i czeskiej dzierżawy,
Którym nieznana i niemiła cnota.
Jeruzalemu monarcha kulawy
M-tą mieć będzie znaczone swe złości,
A tylko Jotą swoje zacne sprawy.
Tam znajdzie wyrok chciwstwa i podłości
Ten, co ognistą wyspę ma pod stróżą,
Gdzie leżą w ziemi Anchizowe kości.
Jego przepychy nikogo nie zdurzą:
Będzie miał żywot kreślony tytlami,
Które na małym wypisują dużo.
Wuj jego i brat żyw stanie przed wami,
Których nieczyste dzieło antenaty
Zacne i piękne dwie korony plami.
Król Portugalu w niecnotę bogaty
I król Norwegii, i ten król Dalmata,
Co źle fałszował weneckie dukaty.
O szczęsne Węgry, gdyby z ręku kata
Wydrzeć się mogły; szczęsny kraj Nawarry,
By jej ustrzegła Pirenejów czata!
W zapowiedź tego, co tamtej na bary
Spadnie, Nikozja łka i Famagosta,
Uciemiężona od własnej poczwary,
Której złość innych okrucieństwu sprosta".