Ani jej widzieć wieczorem, ni zrana,
Bo rozebrana...
«Więc śpi zapewne» — niech raz rzekną szczerze
Służebne panny,
Lub że, gdy wstawa i nim się ubierze,
Używa wanny.
Tymczasem szwaczek trzy stoi z pudłami
I szewców sporo.
Co, nic nie widząc, swemi domysłami
Miary jej biorą.
Tymczasem dzieci o rannej godzinie
Gdzieś do szkół idą,
Oracz wywleka pług, i Wisła płynie,
I Warta z Nidą.
Błogi jest pejzaż, błogą woń poranna,
Gdy wstają zorze,
Ale cóż, kiedy ona, rozebrana,
Wyjrzeć nie może!
Świat rzecze na to: «Niechże się ubierze
Na trzy sposoby,
Zacbodnio-wschodnio-pstre weźmie odzieże
Lub wór żałoby!...»
To ja gdy słyszę, mam zdanie odmienne
O rozebranéj:
Wszakże niekryte jest a tak promienne
Łono Dyjany!
Akteon blednie, blaskiem uderzony,
Nie cofa psiarni trąb hałas;
Hiperborejski las drży przerażony,
Jak wiotki trzęsąc się szałas.
Gdy ona przecież — bez zbroi, bez togi —
Pełna powagi i krasy,
Pamiętna tylko, że po wszystkie czasy
Tak — karzą bogi!