Nie wiem, czyli coś lepiej wypowie ma lira,
Nad czułość Nadobnawy, nad serce Lumira!
Treści, które zarówno w Słowieńszczyźnie słyną
Czy to o wiośnie wcześniej, czy to z oziminą.
— Właśnie lato: już gaje kwitną jak ogrody,
Lumir i Nadobnawa śpieszą na jagody —
Pora spóźnia się, alić oto jeszcze widzę:
Nadobnawa i Lumir idą zbierać rydze.
Wreszcie szron ma niebawem rosę ująć w szyby:
Lumir i Nadobnawa chodzą zbierać grzyby.
Czynów tyle! Tak wiele radości! — Lecz właśnie,
Gdy wracają weseli, bywa: piorun trzaśnie
I często się wydarza, że radość na twarzy,
Gdy tymczasem opodal przypadek się zdarzy...
Tak było, skoro, miłą ciesząc się zabawą,
Wracał wieczorem Lumir z lubą Nadobnawą:
On, któremu przysięgła, a której zaśpiewał,
Że będzie odtąd zawsze ją w lesie widywał;
I utopił w jej modrych oczach swe źrenice,
Twierdząc, że są strumienie, wierzby i księżyce —
I jednak wracał z gaju społem z Nadobnawa:
Atoli ona nie wie: wlewo, albo wprawo?
Hałas bowiem przemożny szerzy się dokoła,
Jako gdy dęby wielkie padają na sioła,
Albo gdy z gór na wioski załamane lody
Suną się i kościoły łamią i ogrody —
Blade, zimne, niezłomne, co chwila, to krzepsze:
«Zobaczemy (mówiące), kto też kogo przeprze!»
Nadobnawa ten słysząc odgłos: «O Lumirze»
Woła — «cóż widzę? Ludzie uderzają szczérze,
A świat zda się być grozą straszliwą pijany,
Lumirze, widzę, jako kruszą nam bałwany!»
Nato on, który w pierwszym policzą ją względzie,
Rzeknie: «Kruszą bałwany? Cóż więc z tobą będzie!?»
I porwawszy ją, uniósł...
...A był gród za rzeką,
Mocno zaczarowany szczególną opieką.
Tam pod sporym ją Lumir uchował sekretem
Z wiernymi swymi, z dobrym kucharzem, stangretem,
Z czterema lokajami i z tem, co do życia
Potrzebnem jest, z pannami, wprawnemi do szycia
Wolantów tudzież falban... i nikt się nic dziwi,
Że odtąd żyli ona i Lumir szczęśliwi,
Czule patrzac na wszelka porę, jak się zdarza
(Wedle rozmaitości zmiennej kalendarza),
Tak dalece, że do dziś, wszedłszy w te parowy.
Głoszą ludzie: «Oto jest skala Lumirowéj».