W pierwszej wiosny chwile sielskie,
Pod przepaścią nieb błękitną,
Śląc zapachy marzycielskie,
Skromne fiołki w trawie kwitną.
Gdy w nie patrzę, szczęściem płonę,
Fala życia wstecz się toczy, —
Ach, i widzę zapatrzone
Fiołkowe czyjeś oczy...
Ledwo słońce kwietniowe przygrzało, zaroiły się publicznością, przeważnie młodszą, parki i ogrody miejskie i podmiejskie. W Łazienkach, w Mokotowie, w Królikarni, w Morysinku i w Gucinie snują się pary, najczęściej tylko pary właśnie, i szukają skwapliwie w miękkim, puszystym kobiercu wiosennej zieleni pierwszych, najmilej pachnących fiołków.
Tak nieśmiało, tak lękliwie wychylają urocze kwiatki swe woniejące główki, a jakże im błogo, gdy drżąca ze wzruszenia dłoń chłopca przypina je do stanika zaróżowionej, jak jutrzenka, panienki.
Szczęśliwi są, i chłopiec, i dziewczyna, i kwiaty, choć te ostatnie uwiędną niebawem i rozkruszą się w pył bezwonny, tak jak powiędną i rozwieją się kiedyś najpiękniejsze, wiecznotrwałe, zda się, sny młodociane.
Jakiż wieje czar z tej woni
Dla młodzieńca, dla dziewczyny!
W sercach, w duszach, w myślach dzwoni:
„To są nasze zaręczyny“.
Ten kwiatuszek, taki miły,
Szczęściem z naszych serc wystrzeli, —
Ach, i niema takiej siły,
Która w życiu nas rozdzieli.
Chyba się jednak to jedno nie zmieniło oddawna, że, jak niegdyś, tak i dziś zakochani błądzą ręka w rękę po ustronnych i tajemniczych zakątkach ogrodów i, korzystając z ich zacisza, szepcą te tkliwe słówka, które zawsze są niedomówione i zawsze ich mało, i zawsze niedosyć wyraziście i niedosyć mocno malują to, co się czuje, co się wypowiedzieć pragnie.
A potem, po pierwszych fiołkach, zakwitną inne kwiaty: płomienne róże, z ostrym zapachem goździki, przepyszne w barwach tulipany; ale to już nie będą te słodkie wzruszenia, które nawskroś przenikają całą istotę, gdy się szukało i znalazło we dwoje ów czarodziejski talizman wiosny.
Raz się tylko w życiu wierzy,
Raz się tylko kocha w życiu...
Pierwszy powiew wiosny świeżej
Odgadujesz w serca biciu.
Jeszcze nie wiesz, co to znaczy,
Jeszcze nazwać go nie umiesz;
Lecz, gdy los go przeinaczy,
To dopiero go zrozumiesz.
Były takie miejsca, jakgdyby uświęcone tradycją, w Łazienkach królewskich zwłaszcza i w ogrodzie Botanicznym, w których fiołki kwitnęły najbujniej. Wiedzieli o nich uczniaki i pensjonarki, wiedziały szwaczki, wiedzieli młodzi artyści i prawie każdego pogodnego ranka zjawiali się na połów kwiatów — i pocałunków.
W starej, zżółkłej wierszy książce,
Gdzie młodości świat zamknięty,
Przy błękitnej zblakłej wstążce
Leży drobny kwiat uschnięty.
Mały fiołku! Jakże wielki
Dałeś niegdyś szczęścia wątek!...
I upadły łez kropelki
Na ostatni szczęt pamiątek.