Kiedy na schyłku życia sunę myśl po niebie,
Aniołem opiekuńczym zawsze widzę ciebie.
Dobra, wierna, poczciwa towarzyszko moja,
W sercu twojém niezłomna, święta była zbroja;
Czy przy kolebce dzieci, czy w dalszym rozwoju,
Nie szczędziłaś opieki, nie szczędziłaś znoju,
W doli czyli w niedoli, w każdéj życia dobie
Zawsze myśląc o innych a nigdy o sobie;
I teraz sił ostatkiem bez jęku boleści
Ileż jeszcze twa dusza poświęceń nie mieści.
Bóg ci, Bóg jeden wynagrodzić może
Wdzięczność, którą niebawem na grobie położę,
A dzieci i wnuczęta gdy w gronko usiędą
Wieczne błogosławieństwo powtarzać ci będą.