Ty, co z wschodu do zachodu
Władasz berłem wieków wieki,
Cny potomku, cnego rodu,
Wielki mocą twéj opieki,
O Dukacie! błagam ciebie,
Poetów wspieraj w potrzebie,
Przełam dotąd sprzeczne losy,
A twą świetność, twe pochwały
Szerzyć będą na świat cały
Uczniów Feba wieszcze głosy.
Pochwały! — Szalone myśli,
Możnaż ciebie chwalić Panie?
Czém ty jesteś, kto określi,
Już wsławionym dość zostanie.
Ziemia twoje pęta wzięła
Czci twą władzę, wielbi dzieła;
Twe zaszczyty wiecznie trwałe,
Niepotrzebne już pomniki;
Lecz my prawe hołdowniki
Śpiewać będziem twoją chwałę.
Wojownika wielkość sroga
Wkoło siebie gromy ciska,
Kędy stąpi jego noga,
Krew, popioły, śmierć, zwaliska.
Lecz niech cofnie się twa ręka,
A w téj chwili los go nęka.
Z twojém światłem przewodniczém
Nikną przemysł, władza, roty,
Wczoraj z tobą straszne groty,
Dziś bez ciebie już są niczém.
Twoją wolą krew tokami
Niepodległe broczy kraje,
Ale rzeknij: pokój z wami!
Kat w postaci ojca staje.
Ty ujarzmiasz czcze przesądy,
Zwalasz trony, zmieniasz rządy;
Z rąk Temidy wziąłeś szale
W prawodawczém świetnem kole,
Masz twe miejsce, masz twą wolę,
Wszędzie ołtarz twojéj chwale.
Twą opieką zmieniasz Panie,
Los człowieka przeznaczony,
Ten przy tobie w szczycie stanie,
Kto się czołgać jest stworzony.
Rozum dajesz, kryjesz wady,
Cnemi czynisz podłe rady;
Blask twój cnotę gdy odzieje,
Czołem przed nią ludy biją,
Blask twój chmury niech zakryją,
Samą cnotę świat wyśmieje.
Ogień Feba teraz w tobie,
Kiedy dźwięk twój doda weny,
Na co trzeba w każdéj dobie
Ody lecą, lecą treny.
Ach a ciebie, kiedy niema,
Lutnia brzęczy, Muza niema;
O Dukacie! u nóg tronu,
W miłych tobie staw nas rzędzie,
My cię szczerze, zawsze, wszędzie
Wielbić będziem aż do zgonu!