Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

elokwentne demony
budzą mnie orgazmem

............................

nie mają litości
gdy chorą śliną
poniżają moją twarz

są klamką
do mojego gumowego
pokoju

mają oczy
bez powiek
nawilżane

są rodzajem przyjaciela
kolejnym partnerem
w schizofrenicznym łóżku
[sub]Tekst był edytowany przez tera dnia 19-07-2004 12:12.[/sub]
[sub]Tekst był edytowany przez tera dnia 19-07-2004 12:16.[/sub]
[sub]Tekst był edytowany przez tera dnia 22-07-2004 12:05.[/sub]

Opublikowano

dla mnie zbyt brutalny. chociaż jest w nim coś pociągającego...zwykle lubimy się przyglądać wynaturzeniom...
niepotrzebny zaimek "oni" w trzecim wersie. występują w tytule i domyślnie już wcześniej.
robi wrażenie.
pozdrawiam.

Opublikowano

odgrodziłabym pauzą albo kropeczkami dwie pierwsze linijki od reszty
i wyrzuciłabym podwójnie "oni"
niepotrzebne :)

ale
wiersz zrobił na mnie wrażenie
świetny normalnie świetny :)

pozdrawiam i czekam na następne
Emilka

Opublikowano

"elokwentne demony" tak, to jest dobre...
a wiersz... mam wrazenie, że ma dość ograniczone grono odbiorców - trzeba byc po prostu w odpowiednim (a dokładniej złym) nastroju...
w tej chwili po prostu nie trafia do mnie... wrócę wieczorkiem w porze horrorów ;))

ps. "nie mają litości
gdy chorą śliną
poniżają moją twarz " - to bdb :))
pozdrawiam

Opublikowano

Tera Księżniczka Dziwnych Wrażliwości chce chyba pozbawić nas bezpiecznego snu :)
"oni" sprzed "są klamką" bym wyrzucił, wystarczy w tytule - ale poza tym nie uważam, żeby chodziło o tani efekt, jak to ktoś tu napisał. Jedna z udanych prób oddania tego, co hodujemy w/przy sobie w kącie oka, w natręctwach, na marginesie jaźni.

Opublikowano

pod wpływem kolejnego komentarza usunęłam to oni ze zwrtoki zklamkę haha :) (fajnei brzmi)

nie chodzi tu jedak Pani wWitoldzie o cos co sami i tymbardziej każdy z nas hoduje w sobie... ale to bardzo miła interpretacja Panie Witoldzie :)) Moze podpowie Panu właśnie ta zwrotka z klamką... podpowie o jakie miejsce chodzi...

tak w ramach odwdzięczenia się
Tera

Opublikowano

nie, nie , nie... nie chodzi o tym, ze wiersz jest o tym jednym miejscu, tylko chodzi bardziej o chorobę, którą tak naprawde ma większosć ludzi w postaci odpowiedniej dla każdego z nas... Pana interpretacja jest bardzo dobra... chciałam Panu tylko zrócic uwagę na jeszcze coś...

Opublikowano

Straszny. Schizofreniczny. Wydumany. Groteskowy. Karykaturalny. Epitety typu "chora ślina" lub "zgniły strach" są dla mnie nie do przyjęcia. Jedyne co mi się podobało to "elokwentne demony". Pozdrawiam.
[sub]Tekst był edytowany przez Aleksandra Anna dnia 22-07-2004 12:28.[/sub]

Opublikowano

Straszny - nie taki wiersz straszny jak go czytaja...
Schizofreniczny - no zapewne...
Wydumany - no nie bardzo...
Groteskowy - chyba komentarz...
Karykaturalny - a i owszem...

tera

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Waldemar_Talar_Talar dzięki   jesień owszem zadowoli jeśli ładna jest i młoda słodko może cię ukoić ale kasy potem szkoda :)))       @violetta od czego jest kobietka tego nie wie sam Bóg raz wściekła raz kokietka nieobliczalna i już :)))  
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      To przepiękna zwrotka warta najlepszych poetów ! I ostatnia też złota warta. Gdyby udało się dotrzymać kroku pozostałym ... 
    • @Poezja to życie Dobrze prawisz i rym jest...  
    • @Jacek_Suchowicz Piękny wiersz o zbliżającej się jesieni. Pozdrawiam serdecznie

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

       
    • W koszulce pirackiej i mycce z czaszką, Pochylony nad balią z praniem, Pianę wzbijałem ku niebu – chlup, chlup, Wiosłem szarpałem ocean zbyt spokojny.   Wichry w koszulę łapałem na kiju, Kurs obierałem – ahojj! – wołałem. Ster trzymał mój język, nie ręce, Żagiel inspiracją: tam, gdzie wiatr dmie!   Świat zmierzyłem bez lunety i bez map, Z oceanem biłem się z tupotem i krzykiem. Gwiazdom nie wierzyłem, bo mrugają okiem. Ja wam dam, wy żartownisie, dranie!   Na Nilu mętnym, wezbranym i groźnym, Szczerzyłem kły z krokodylem rozeźlonym. Ocean zamarł, gdy dryfem szedłem – skarpetki prałem, Rekin ludojad nad tonie morskie skoczył i zbladł.   Na prerii mustang czarny jak moje pięty, Ogonem zamiótł mi pod nosem – szast! Wierzgnął, kopytem zabębnił, z nozdrzy prychnął, Oko puścił i w cwał – patataj, patataj!   Na safari gołymi przebierałem piętami – plac, plac! Słoń zatrąbił, nie uciekłem, w miejscu trwałem. W ucho dostał, ot tak – i odstąpił: papam, papam. Został po nim tylko w piasku ślad i swąd.   Lew zaryczał – też nie pękłem, no nie ja! W pierś bębniłem – bim, bam, bom – uciekł w dal. Ciekawskiej żyrafie, mej postury chwata, W oczy zaglądałem – z dumy aż pękałem.   A na kontynencie płaskim i gołym, Jak cerata w domu na stole świątecznym, I strusia na setkę przegoniłem – he, he! Bo o medal z kartofla to był bieg.   Aż tu nagle: buch, trach, jęk – strachem zapachniało! Coś zatrzęsło, coś tu pękło – to nie guma w gaciach... Łup! okrętem zakręciło, bryzg mi wodą w oko, Flagę z masztu zwiało i na tyłku cumowałem.   Po tsunami pranie w błocie legło, Znikły skarby i trofea farbą plakatową malowane, Z lampy Aladyna duch też nawiał – łotr i tchórz, Kieł mamuta poszedł w proch, złoto Inków trafił szlag.   Matka w krzyk „Ola Boga!” – ścierą w plecy chlast! Portki rózgą przetrzepała jak to dywan. Aj, aj, aj, aj! chlip, chlip! to nie jaaaa... Smark, smark, łeee – nawyki to z przedszkola.   Z domku, skrytym w kniejach dębu, ot kontrola lotów. Słyszę łańcuch jak klekoce, rama trzeszczy. Dzwonek – dzyń! błotnik – dryń! szprychy aż pękają. Kłęby kurzu w dali widzę – nie, to nie Indianie.   To nie szeryf z gwiazdą pędzi na rumaku, To nie szalik śwista (z klamrą...? e tam) Ojciec w drodze z wywiadówki – coś mu śpieszno. Aż mnie ucho swędzi, no to klapa, koniec pieśni...  
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...