Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

  • Odpowiedzi 42
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


z mojego doświadczenia wynika, że nie.

bywam w szpitalach bardzo często, rzekłabym nawet - niezwykle regularnie od lat 20 (mam 22). mogłabym napisać wiele, opiszę tylko jedną sytuację:
PORANEK. bolą mnie nerki, to okrutny ból, związany z wrodzoną wadą. zwijam się, nie mogę (!) chodzić. jestem na uczelni. cudem przemieszczam się 200 metrów do przychodni studenckiej - nie chcą mnie przyjąć, leków żadnych nie podadzą, nie mogą. proponują no-spę - śmieję się im w twarz; potrzebuję Ketonalu! odsyłają do szpitala na Pradze: "Pani sobie pojedzie tramwajem".

na Pradze - nie ma akurat ostrego dyżuru nefrologicznego, odsyłają - donikąd. jestem zielona, roztrzęsiona, chodzę po ścianach. jadę na Bielany, do zwykłej przychodni pod moim blokiem - nefrolog jest. nie przyjmie - nie jestem zapisana, ale "Dwa kilometry stąd jest Szpital Bielański, przyjmą panią". autobusu, tramwaju z miejsca, w którym jestem, do szpitala - brak. idę na nogach, całą drogę płaczę, ludzie się na mnie gapią.

wchodzę do szpitala, nie wytrzymuję, z bólu kładę się na krzesełkach w poczekalni. mijają mnie lekarze, pielęgniarki - zero reakcji. leżę. jest troszkę lepiej, wstaję, idę do rejestracji, mówię co i jak, proszę o wizytę u lekarza (nie, właściwie już błagam jak pies!) - pani w okienku z uśmiechem mówi mi, że mogę zapisać się na sierpień (UWAGA! jest KWIECIEŃ). mówię, że chyba żartuje... niestety. jestem już tak wściekła, że ból nawet tak nie przeszkadza. wychodzę na zewnątrz, zapalam papierosa i wyję. obca kobieta, nie lekarz, nie pielęgniarka, tylko zwykła pacjentka jako jedyna zainteresowana pyta, co mi się stało. opowiadam. kobieta zdziwiona pyta: "nikt pani nie powiedział, że tu jest ostry dyżur? wystarczy przejść przez lasek! pomóc pani?". dziękuję i idę przez ten lasek.

jest. JEST ostry dyżur. kolejka zawija się ze dwa razy. staję, cierpliwie czekam. w końcu, w końcu moja kolej. pani w rejestracji zastanawia się, czy może przyjąć osobę ze śląska, idzie pytać koleżanek, wraca: "Dobrze, lekarz panią przyjmie". SUKCES. lekarz mnie ogląda, pyta co się dzieje, opowiadam co i jak, i że z bólu umieram. "Proszę iść do sali". idę do sali. pobierają mi krew, każą oddać mocz. no nie mogę, bo cały dzień nic nie piłam. ale ok, czekam. godzinę, dwie. w ciągu dwóch godzin nie przyszedł do mnie nikt, poza przesympatycznym studentem 4 roku medycyny, który jednak nie mógł nic sam zrobić i tylko sprawdzał co jakiś czas, jak się czuję. w końcu sama idę do lekarza. żądam kroplówki, tłumaczę lekarzowi jakiej potrzebuję, bo on nie wie. kroplówkę dostaję, leków przeciwbólowych - nadal NIE. wenflon założony tak "poprawnie", że zamiast podawać lek, krew idzie w górę - wiem, co trzeba zrobić w takich sytuacjach, więc radzę sobie, nie chcę "zawracać głowy" pielęgniarce, która na pewno ma poważniejsze sprawy. leków przeciwbólowych nadal brak. dochodzi do zatrzymania moczu, mój organizm zatruwa sam siebie. zero reakcji. kroplówka się kończy, sama proszę pielęgniarkę o drugą. nadal nie dostałam ketonalu. zbliża się 19, 20 - mam dość, siedzę już prawie 5 godzin!!! od 10 godzin mnie boli i nikt nie próbuje jakoś przeciwdziałać, mimo że byłam w CZTERECH szpitalach i doskonale wiedzą, co mi jest, bo wszystko powiedziałam, całą swoją historię medyczną, wyniki badań, zabiegi i podawane leki.

po 20 nie wytrzymuję, wyciągam sobie kroplówkę, wychodzę bez powiadomienia kogokolwiek, bez wypisu. nerka mnie już w zasadzie nie boli. sama sobie poradziłam. w domu biorę jakieś ibupromy i mam wszystkiego dosyć.

mam nadzieję, że to wystarczy...



ps. Emu Rouge, chcę napisać coś jeszcze, szczególnie dla Ciebie - w swoim życiu spotkałam masę lekarzy życzliwych i ludzkich, którzy obchodzą się z pacjentem jak z człowiekiem, a nie jak z taboretem. masz całkowitą rację, kiedy piszesz, że "lekarze są źli i dobrzy jak ogólnie ludzie" - święte słowa. niestety, zazwyczaj pamięta się tych, którzy potraktowali nas źle. ja tego opisanego wyżej dnia nie zapomnę chyba już nigdy:( ale z drugiej strony zawsze będę pamiętać też o tych, którzy tak bardzo mi pomogli, dzięki którym żyję. nie powiem nic odkrywczego, ale nie można generalizować, dlatego też nie lubię, kiedy mówi się "ta służba zdrowia, te darmozjady". lekarze, pielęgniarki też mają złe dni i mają do tego prawo, ale my też mamy prawo irytować się z powodu ich impertynenckiego czasem zachowania, kiedy umieramy z bólu (przecież wtedy nie panuje się nad emocjami) - jesteśmy tylko ludźmi i niestety każdy patrzy na innego człowieka z pozycji, w której się aktualnie znajduje:)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Tak, to prawda. Tylko dlaczego ten sam lekarz w przychodni na przykład, zachowuje się zupełnie inaczej niż w swoim prywatnym gabinecie, albo spółdzielni?
Opryskliwa jędza spytała mnie (było to dość niedawno) w pewnym. momencie o ubezpieczenie. Kiedy zobaczyła, że prowadzę własną firmę - zaczęła wypytywać (była widać zainteresowana) i to szczegółowo co i jak, niemal natychmiast zmieniając się w miłą do obrzydliwości kocicę.
Zaprosiła do prywatnego gabinetu, podając wizytówkę... i co - psińco, bo mnie zależało tylko na wypisaniu recepty.
Przyznam, że w swoim życiu spotkałem naprawdę niewielu prawdziwych, życzliwych i ludzkich lekarzy. Z tym, że większość z nich, to ci z prywatnych gabinetów. Więc porównanie wyjdzie raczej mizernie.
W swoim opisie z pobytu w szpitalu ograniczyłem się do kilkunastu godzin, a byłem tam jeszcze tydzień. Oj, byłoby o czym pisać. I to nie są opowieści do śmiechu.
Dlaczego akurat ten przypadek?
Bo akurat w tym - widać cały przekrój - od pielęgniarki po ordynatora. A więc, nie pojedynczy egzemplarz. To, że facet nie "zszedł" zawdzięcza tylko sobie i własnej trzeźwości umysłu, bo indolencja (przede wszystkim glukoza w kroplówce plus imieninki Krystynki, pijany lekarz, złośliwie zagięta igła) całej tej ekipy jednak jakiś obraz daje.
Inna sprawa, że ten gość też głupio zrobił, bo przed samym wyjściem podpisał jeszcze - panu ordynatorowi właśnie - oświadczenie (o dziwo, był to wydrukowany gotowiec) że wypisuje się na własne życzenie. Ordynator ponoć mu powiedział, że inaczej go nie wypuści. Ha ha - skandal.
Gdyby zrobił im porządną sprawę sądową, pewnie też bym mu pomógł.
Ludzie jednak się boją, bo lekarz w ich świadomości, to pan życia i śmierci.
Niestety.
Opublikowano

lekarze, których wspominam miło, to ci, którzy leczyli mnie w Centrum Zdrowia Dziecka - i faktycznie, chyba tylko o nich mogę powiedzieć, że traktowali mnie po ludzku.

reszta - chcę zapomnieć. a mogłabym napisać dziesiątki podobnych historii. również o mojej mamie, która przeszła takie upokorzenia, tak upokorzenia ze strony lekarzy, nie dlatego, że mieli zły dzień, nie potrafili pomóc, nie mogli - tylko brakowało im dobrej woli i skazali moją mamę na częściowy paraliż, który odpukać cofnął się, ale w każdej chwili może wrócić. mama nie wyleczy się już nigdy. lekarskie niedopatrzenia, błędy (np. podanie antybiotyku, który przy jej chorobie -bielactwie - jest zabroniony, bo powoduje, że skóra pali się żywym ogniem; dziwne, żeby lekarz o tym nie wiedział, bielactwo widać gołym okiem,nie musiał pytać, chociaż mama oczywiście mówiła, że to ma), zaniedbania są udokumentowane, sprawa w toku, mama walczy o odszkodowanie. ale nic nie wynagrodzi jej tego, co przeszła, tego że musiała błagać o recepty, skierowania, wizyty (oczywiście prywatnie). lekarze przyjmowali ją prywatnie w państwowych szpitalach, w państwowych gabinetach, w godzinach pracy!! nie, nie mogli przyjąć w ramach ubezpieczenia, bo nie było miejsc, ale jak tylko pytało się o prywatną praktykę, to wpuszczali do gabinetu od razu. nie mogę, kiedy przypominam sobie, co musiała znosić. ale co? miała unosić się dumą? no przecież ona chciała przeżyć! częstochowscy lekarze potraktowali ją jak szmatę, wmawiali, ze jest zdrowa, że sobie wymyśla choroby. batalia trwała ponad rok, choroba w tym czasie bardzo się rozwinęła, a gdyby zareagowano od razu, można ją było wyleczyć. kiedy po znajomości udało jej się dostać do bytomskiej kliniki i tamtejsza lekarka zobaczyła wyniki badań, jeszcze tego samego dnia położyła ją do szpitala i mama 21 dni leżała pod kroplówką z silnymi lekami. ale dla innych lekarzy była przecież okazem zdrowia! paraliż? no przecież pani przesadza! lekarka z Bytomia cały czas jest do dyspozycji mamy, o każdej porze dnia i nocy można do niej zadzwonić i poprosić o poradę. ale mama już nigdy nie będzie zdrowa - bo "przesadzała".

żałosne, żenujące, kiedy o tym myślę, bierze mnie najzwyczajniejszy na świecie wkurw!

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Nie mam nic przeciwko temu, żeby sobie zarabiali Bazyl. Kelner też dużo zarabia, (jak umi) tylko na niektórych kelnerów mówią wykidajło - a wiesz dlaczego? Bo i w mordę można od takiego dostać.
Dlatego po knajpach lepiej latać w krawacie - bo podobnież, "klyjent w krawacie jest mniej awanturujący się" ;P

P.S.
Dlatego ja mam przesrane i w knajpach i w szpitalach już od samego progu - nie cierpię krawatów... i palantów. Dlatego "w TWARZ?" uderzyć się nie dam. No, chyba, że pawulonik mi się kiedyś trafi. To już amen.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Ok, zamieńmy się, niech Ciebie napier***a i czekaj godzinę i pewnie nadal będziesz słoneczkiem radosnym i uśmiechniętym, ale ja nie i się wkurzam. Urodziłam dziecko, miałam skurcze 3 dni i nie płakałam, ze złamaną nogą - płakałam.

wiesz, wyobraź sobie że też pare razy coś mnie napierdalało a jakoś nie przyszło mi do głowy żeby komukolwiek wymyślać od złodziei.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



wiem, rozumiem, też bywam pacjentem, tez się irytuję. Przykro mi że coś takiego przeżyłaś, chociaż wcale mnie to nie dziwi, bo widziałam wielokrotnie osoby zwijające się w bólu w wielogodzinnej kolejce do jednego gabinetu lekarskiego. Przykro mi z powodu twojej mamy. Nikt nie jest nieomylny, do tego system jest beznadziejny. Ja pamiętam za to dobrze moją mamę, internistę, a od jakiegoś czasu kardiologa, która za każdym razem gdy z jakiegoś mniej lub bardziej zależnego od niej powodu nie udało jej się komuś wystarczająco pomóc, przepłakiwała przez pół nocy albo i dłużej. I zawsze mi powtarzała że każdy lekarz ma swoją alejkę na cmentarzu.
Dzięki za to co napisałaś:)
pozdr aga
Opublikowano

Emu R rozumiem że w swoich wypowiedziach bronisz swoją rodzinę, ale uwierz jest wieeelu lekarzy którzy odwalają takie szopki że to się w pale nie mieści.
Chodzilam do poradni, do chirurga który od zawsze ma wielu pacjentów, nie dlatego że jest dobry tylko dlatego że wielu ludzi potrzebuje (w zimie czy w lecie) pomocy chirurga. Jego stała śpiewa cokolwiek by się nie działo "masaże, ciepła-zimna woda, napinamy mięśnie, gipsik i za 3 tygodnie do kontroli" , przez taką głupią gadkę, moja żepka wypadła sobie 5 razy i mam zerwane przednie ścięgno krzyżowe. Cudo prawda ?
Znajomy który także był u tego lekarza i również dostał ten sam zestaw ćwiczeń został zapewniony że po 5-6 tygodniach bedzie mógł grac w piłkę (uraz kolana). Kolega wierząc lekarzowi zaczął grać w piłkę i ups, znowu doszło do kontuzji i musiał mieć operację , bo oczywiście lekarz nie skierował go na specjalistyczne badania, bo po co ?

Większość lekarzy to zakłamane świnie które chcą tylko zarabiać pieniądze na nieszczęściu ludzi. WSTYD !

Przychodnia znajduje sie w Gliwicach i zapewne Gliwiczanie dobrze wiedzą o kim mowa.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



nie wiem gdzie tu widzisz większość, skoro mowa o jednej osobie. Poza tym skoro wszyscy "wiedzą o kim mowa", to czemu ktokolwiek chodzi do tego chirurga. Wszędzie mozna się naciąc na niekompetencję, od fryzjera po prawnika. Nie uwierzę że jest jeden chirurg w Gliwicach, zwłaszcza że jest to bardzo blisko ośrodków akademickich, gdzie z pewnością ktoś zna się na urazach kolana. Po drugie, kolano już ma to do siebie, że jak się raz z nim coś stanie, to potem się lubi odnawiać. Nie mogę się wypowiadać nt tych sytaucji które podałaś bo raz nie jestem ortopedą, dwa - nie znam pacjenta. Sama miałam urazy obu kolan po nartach i snowboardzie i trafiłam do świetnego lekarza. Fakt, nadal czasem przy wchodzeniu po schodach czuję jedno albo drugie. I jestem całkowicie świadoma tego ze jeśli znowu narażę to kolano, to będę miała większy problem. Ale tak bywa, ludzie chorują, a lekarze leczą, co niekoniecznie oznacza pełne wyleczenie. Nie bronię nikogo, po prostu uważam że robi się nagonkę na lekarzy, opierając się na naciągniętych argumentach, ktore wynikają z nieznajomości sytuacji klinicznych i kompletnej niewiedzy nt medyczne lub co gorsza "pseudo wiedzy", która obecnie wszyscy ciagną z internetu i opowiadań znajomych. Ale ktos najwyraźniej musi być wynien twoich problemow z kolanem.

p.s. rzepka pisze sie przez "rz"...
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



kolejna bajeczka dla dorosłych... chyba jeszcze większa niż "Na dobre i na złe"... ale sama jestem zakochana w "Ostrym dyzurze" i "Chirurgach", więc chyba nam potrzeba takich bajeczek;)))
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Akurat te dwie sprawy są ze sobą zupełnie nie związane - nie oskarżam ich o to dlatego, że mnie bolało, mam inne powody.
Ale pokarało mnie już - spierdzieliłam się wczoraj ze schodów na tą samą nogę, i mój Boże, jak to pięknie chrupie....

a ja spaliłam sobie bluzkę żelazkiem i idę robic awanturę w sklepie
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



nie, ale z całej twojej wypowiedzi wynika że mniej więcej taki jest charakter twoich "ale" co do służby zdrowia. Ta dyskusja nie grozi konfliktem, przynajmniej z mojej strony. I nie ma nic wspólnego z lubieniem czy nie lubieniem, tylko z rzeczywistością, w której ktoś obrzuca kogoś błotem z powodu "negatywnego nastawienia". Ale oczywiście chetnie również skończe, bo nie jestem na tyle naiwna zeby liczyć na to ze zobaczysz "dwie strony medalu". Tyle że niefajnie jest jak ludzie nie zdają sobie sprawy z ograniczeń swojego punktu widzenia.
Rychłego powrotu do zdrowia dla nogi życzę, choć natura być może takiego cudu nie przewidziała:)
miłego dnia!!!

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • od krzepnięcia pełni karmić na turlany z kłód rąk debiut od uroku po przeć stan niej kiczem łupki pełniej zlewać od ale ich poprzez zazdrość na myśl kichy pat chudzenia od podłości skroju chaszczy Bogu szyć chcieć mili więcej od momentu po przekrętach nad niziną dzieci grzecznych; od przerwania sakramentów już nie mówi tylko wrzeszczy
    • Wiersz napisany dla uczczenia osiemdziesiątej rocznicy wyzwolenia przez oddziały Brygady Świętokrzyskiej NSZ niemieckiego obozu koncentracyjnego dla kobiet w Holýšovie w Czechach w dniu 5 maja 1945 roku.      
    • Przerażone czekały na śmierć... W barakach okolonych kolczastym drutem...   Choć wielka światowa wojna, Pochłonąwszy miliony niewinnych ofiar, Z wolna dobiegała już końca, A wolnym od nazizmu stawał się świat… Na obrzeżach czeskiego Holýšova, Z dala od teatru wojennych działań, Z dala od osądu cywilizowanego świata, Rozegrać miał się wielki ludzki dramat...   Dla setek niewinnych kobiet, Strasznych dni w obozie zwieńczeniem, W okrutnych męczarniach miała być śmierć, Żywcem bez litości miały być spalone... Podług wszechwładnych SS-manów woli, By istnienia obozu zatrzeć ślady,  Spopielone bezlitosnego ognia płomieniami, Nazajutrz z życiem pożegnać się miały…   Przerażone czekały na śmierć... Utraciwszy już ostatnią, choćby nikłą nadzieję…   W obszernych ciemnych baraków czeluście, Przez wrzeszczących wściekle SS-manów zapędzone, W zatęchłym cuchnącym baraku zamknięte, Wkrótce miały pożegnać się z życiem… Gdy zgrzytnęła żelazna zasuwa, Zwierzęcy niewysłowiony strach, W każdej bez wyjątku pojawił się oczach, By na wychudzonej twarzy się odmalować…   Wszechobecny zaduch w barakach, Nie pozwalał swobodnie zaczerpnąć powietrza, Gwałtownym bólem przeszyta głowa, Nie pozwalała rozproszonych myśli pozbierać… Gwałtownym bólem przeszyte serce, Każdej z  setek bezbronnych kobiet, Łomotało w młodej piersi jak szalone, Każda oblała się zimnym potem…   Przerażone czekały na śmierć... Łkając cicho jedna przy drugiej stłoczone...   W ostatniej życia już chwili, Z wielkim niewysłowionym żalem wspominały, Jak do piekła wzniesionego ludzkimi rękami, Okradzione z młodości przed laty trafiły… Jak przez niemieckie karne ekspedycje, Przemocą z rodzinnych domów wyrywane, Dręczone przez sadystyczne strażniczki obozowe, Drwin i szykan wkrótce stały się celem…   Codziennie bite po twarzy, Przez SS-manów nienawiścią przepełnionych, Doświadczyły nieludzkiej pogardy I zezwierzęcenia ludzkiej natury… Wciąż brutalnie bite i poniżane, Z kobiecej godności bezlitośnie odarte, Odtąd były już tylko numerem W masowej śmierci piekielnej fabryce…   Przerażone czekały na śmierć... Pogodzone z swym okrutnym bezlitosnym losem…   W zadrutowanych barakach, Z wyczerpania słaniając się na nogach, Wycieńczone padały na twarz, Nie mogąc o własnych siłach ustać… Gdy zapłakanym oczom nie starczało łez, Fizycznie i psychicznie wycieńczone, Czekając na swego życia kres, Strwożone już tylko łkały bezgłośnie…   Przeciekające z benzyną kanistry, Ustawione wzdłuż obozowego baraku ściany, Strasznym miały być narzędziem egzekucji, Tylu niewinnych istnień ludzkich… Przez SS-mana rzucona zapałka, Na oblany benzyną obozowy barak, Setki kobiet pozbawić miała życia, W strasznych męczarniach wszystkie miały skonać…   Przerażone czekały na śmierć... Gdy cud prawdziwy ocalił ich życie…   Ich spływające po policzkach łzy, Dostrzegły z niebios wierne Bogu anioły, A Wszechmocnego Stwórcę zaraz ubłagały, By umrzeć w męczarniach im nie pozwolił… I spoglądając z nieba Bóg miłosierny, Ulitowawszy się nad bezbronnymi kobietami, Natchnął serca partyzantów z lasów dalekich, Bohaterskich żołnierzy Świętokrzyskiej Brygady…   I tamtego dnia pamiętnego na czeskiej ziemi, Niezłomni, niepokonani polscy partyzanci, Swe własne życie kładąc na szali, Prawdziwego, wiekopomnego cudu dokonali… Silnie broniony obóz koncentracyjny, Przypuszczając swymi oddziałami szturm zuchwały, Sami bez niczyjej pomocy wyzwolili, Biorąc setki SS-manów do partyzanckiej niewoli…   Bohaterski szturm Brygady Świętokrzyskiej... Dla tysięcy kobiet był wolności zarzewiem...   Niebiańskiemu hufcowi aniołów podobna, Natarła nieustraszona Świętokrzyska Brygada, By znienawidzonemu wrogowi plany pokrzyżować By wśród hitlerowców paniczny strach zasiać… Tradycji polskiego oręża niewzruszenie oddana, Chlubnym kartom polskiej historii wierna, Natarła nieustraszona Świętokrzyska Brygada, Paniczny w obozie wszczynając alarm…   Brawurowe ze wschodu natarcie, Zaskoczyło przerażoną niemiecką załogę, Z zdobycznych partyzanckich rkm-ów serie, Głośnym z oddali niosły się echem… By tę jedną z najpiękniejszych kart, W długiej historii polskiego oręża, Zapisała niezłomnych partyzantów odwaga, Krusząc wieloletniej niewoli pęta…   Bohaterski szturm Brygady Świętokrzyskiej... Przeraził butnych SS-manów załogę…   Odgłosy walki niosące się z oddali, Do uszu udręczonych kobiet dobiegły, W tej strasznej długiej niepewności chwili, Krzesząc w sercach iskierkę nadziei… Na odzyskanie upragnionej wolności, Zrzucenie z siebie pasiaków przeklętych, Wyjście za znienawidzonego obozu bramy, Padnięcie w ramiona wytęsknionym bliskim…   Choć nie śmiały wierzyć w ratunek, Ten niespodziewanie naprawdę nadszedł, Wraz z brawurowym polskich partyzantów szturmem, Gorące ich modlitwy zostały wysłuchane… Wnet łomot partyzanckich karabinów kolb, W ryglującą barak zasuwę żelazną, Zaszklił ich oczy niejedną szczęścia łzą, Wyrwały się radosne szepty wyschniętym wargom…   Bohaterski szturm Brygady Świętokrzyskiej... Dnia tego zwieńczonym był wielkim sukcesem…   Wielkie wrota baraków wyważone, Rozwarły się z przeciągłym łoskotem, Odsłaniając widok budzący grozę, Chwytający za twarde żołnierskie serce… Ich brudne, wycieńczone kobiece twarze, Owiało naraz rześkie powietrze, Nikły zarysowując na nich uśmiech, Dostrzeżony sokolim partyzanckim wzrokiem…   I ujrzały swymi załzawionymi oczami Polskich partyzantów niezłomnych, Niepokonanych i strachu nie znających, O sercach anielską dobrocią przepełnionych… Dla setek kobiet przeznaczonych na śmierć, Polscy partyzanci na ziemi czeskiej, Okazali się wyśnionym ratunkiem, Zapisując chlubną w historii świata kartę…   - Wiersz napisany dla uczczenia osiemdziesiątej rocznicy wyzwolenia przez oddziały Brygady Świętokrzyskiej NSZ niemieckiego obozu koncentracyjnego dla kobiet w Holýšovie w Czechach w dniu 5 maja 1945 roku.  

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        Żołnierze Brygady Świętokrzyskiej NSZ i grupa uwolnionych więźniarek z obozu koncentracyjnego w Holýšovie (Źródło fotografii Wikipedia).              
    • @Roma

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

       Jeszcze się trzymasz? Powodzenia, bo nerwy jak szwy, łatwo puszczają, szczególnie jak stres trwa długo.    
    • @Domysły Monika cudna jest ta Twoja analiza emocjonalna wiersza  Wiesz czasami relacja matki z córką jest trudna  I tylko od dojrzałości jednej ze stron zależy czy w ogóle będzie możliwe jakiekolwiek pojednanie  Najgorzej jest wtedy kiedy zachowanie matki zaczyna powielać dziecko i przenosić takie patologiczne stany na swoją nową rodzinę  Ten wiersz jest właśnie o tym 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...