Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Awangardyzm odrzuca w pełni dotychczasowe trendy, style i dorobek kulturowy, szukając własnego języka wyrazu. To raczej trudno powiedzieć o poezji jaką czytamy na forach internetowych. Ale fakt, sami sobie piszemy, sami siebie czytamy i sami narzekamy.
I nic w tym złego, że bawią nas zabawy w podgrupach, bo precyzja, talent i indywidualność i tak w pewnej chwili eliminuje się sama z takich kręgów. Koleżeńskie rozważania o poezji, sugestie, rady, a nawet kłótnie nie oznaczają nic złego. Niezależnie czy wskazuje Pan konkretne forum, czy też nie, czy jest w tym trochę prawdy czy nie ma, Antoni S. Miał trochę coś innego na myśli.

Co do baru samoobsługowego, zmieniłabym na bar szybkiej obsługi ;-)

  • Odpowiedzi 46
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Opublikowano

gdyby Słonimski posiedział za młodu na forach i dostał parę komentarzy, to na pewno inaczej by pisał :D


co do awangardy, to uważam, że wszystko już zostało przetestowane, w zasadzie trudno coś odkryć nowego nie imając się dziwactw czy epatowania

to co może pojawić się nowego, to nowe myślenie, nowe spojrzenie na świat i życie, które sobie samo dobierze formę

mówiąc inaczej, prawdziwa awangarda, to porzucenie starych nawyków myślowych
a to jest robota na całe życie
i dobrze : )
bo nie mamy powodów do nudy

Opublikowano

Słonimski siedział w Warszawie, a Awangarda w Krakowie - trudno żeby się lubili:D
Dodam, że zazwyczaj pojęcie awangardy jest używane z odcieniem pozytywnym, negatywnie używają go sfrustrowani i nieudolni artyści oraz krytycy niechętni nowemu:)
A tak w ogóle, to pokaż pan, gdzie pan tę awangardę widział, to ja natychmiast kliknę obejrzeć, bo w necie o nią ciężko, sami epigoni i żeby to jeszcze udolni;p

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Pani Ewo zazdroszczę Pani wiedzy o tym co A.S miał na myśli. Cieszę się jednak, że według Pani moja wiedza na ten temat tylko trochę odbiega od prawdy.
Nie zgodzę się jednak z Panią, że na forach internetowych nie można spotakć autorów tak usilnie szukających "własnego języka wyrazu", że ich teksty mogą być chyba zrozumiałe tylko przez nich samych. Co więcej spotkałem się z opinią, że poezji nie należy rozumieć a tłumaczenie czytelnikowi, który nie rozumie wiersza jest zbędne ponieważ albo ktoś chwyta albo nie. Uważam, że takie podejście do tworzenia poezji może zamknąć autora w kręgu wąskiego grona "wybranych" odbiorców i spowodować niechęć do osób spoza kręgu, zadających "niewygodne" pytania (chociaż wówczas jest bardzo prosta rada: "TRZY RAZY W" czyli wyśmiać, wygwizdać, wytupać takich czepialskich, sic!).
Zaryzykuję tezę, że niekiedy osoby, które mają mało do powiedzenia o świecie, o sobie, o ludzich uciekają się do bardzo nowatorskich form pisarstwa (żeby nie powiedzieć "dziwacznych") aby zdobyć swoiste alibi gdy zostaną zapytane o sens ich pisarstwa. Wówczas łatwo mogą powiedzieć coś w stylu: nie musisz rozumieć bo ja sam nie rozumiem co napisałem, to był impuls...

Miłego wiosennego dnia

:-)
Opublikowano

mi chodzi mniej więcej o coś takiego:
(fragment żywcem wyjęty z książki o Przybosiu)

"Każdy dom
kosę
no sztorc komina nasadził
Widać:
Pionowo cichnie huk niewybuchłych chałup: dym.
i z urwisk strzela bór"

J.Przyboś (Chaty)


jest to przykład z jego wczesnej twórczości, przeplatają się w niej więc sformuowania, które mówią o jego "wiejskim" ja(pochodził on z Gwoźnicy niedaleko Krakowa), ale fragment ten jest również dobrym przykładem awangardowego 3M(Miasto, Masa, Maszyna)
i na tym polega to niespotykane zazwyczaj połączenie związków frazeologicznych(wyrazowych), np. "z urwisk strzela bór"
można to zrozumieć na podstawie "huku niewybychłych chałup"
ale samo ze sobą niewiele ma wspólnego.

pozatym to tylko jeden z przykałdów, bo nie będę przecież przepisywał całej książki...

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



szukać może szukają, ale nie odnajdują
a Pan szuka awangardy na forach, że tak zapytam?

no i mam wrażenie, że ta dyskusja ma drugie dno ...
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Jeśli już czytasz i przepisujesz, to czytaj ze zrozumieniem i przepisuj sumiennie. Gwoźnica koło Rzeszowa!
"3 M" to artykuł T. Peipera, gdybyś go czytał, wiedziałbyś, że zestawianie z tym fragmentem wiersza Przybosia mija się z sensem (w dużej części).
I nie o związki frazeologiczne tu chodzi, ale o metaforę.
Dzwonią - dzwonią w kościele, ale w którym? ;)
pzdr. b
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Kolejny odkrywca UKŁADU?
Tym sposobem rozumowania można obrzydzić wszystko.
A może jlepiej porozmawiać o "własnym języku" poety, o "kluczach do wyobraźni" poety?
Poza forami internetowymi jest życie. Tam jest też poezja. Tam przede wszystkim jest poezja.
b
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



szukać może szukają, ale nie odnajdują
a Pan szuka awangardy na forach, że tak zapytam?

no i mam wrażenie, że ta dyskusja ma drugie dno ...

Nie szukam, że tak odpowiem. Moje pytanie ma charakter refleksji opartej na poczynionych mimowolnie obserwacjach. Z mojej strony oprócz "dna" niektórych tekstów nie ma innego dna.

:-)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Kolejny odkrywca UKŁADU?
Tym sposobem rozumowania można obrzydzić wszystko.
A może jlepiej porozmawiać o "własnym języku" poety, o "kluczach do wyobraźni" poety?
Poza forami internetowymi jest życie. Tam jest też poezja. Tam przede wszystkim jest poezja.
b

Panie Zasłużony Pedagogu Zdobywco Medalu KEN oczywiście, że można rozmawiać i o "własnym języku" i o "kluczach do wyobraźni" i o wielu innych sprawach. Mnie jednak zainteresował temat "awangardyzmu" na internetowych forach poetyckich. I chętnie poznam Pana zdanie w tej kwestii (jesli oczywiście Pan je ma).
Zgadzam się z Panem, że poezja może być wszędzie. Problem w tym, że nie wszędzie są poeci.

:-)
Opublikowano

Jako wiele młodszy nie będę się bronił, dziękuję za sprostowanie.

ale, do 3M, wiem że Peiper, ale przecież Przyboś aż tak od niego nie odstawał.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • Pani Dyrektor ogłosiła, że na Wigilię zostaną zaproszeni najlepsi maturzyści z ostatnich dwudziestu lat. Jak się okazało było to zaledwie kilka osób. Inicjatorem okazał się tajemniczy sponsor, który opłacił catering szkolnej Wigilii i DJ"a pod tym jednym warunkiem...

      Frekwencja dopisała, catering i DJ również stawili się punktualnie.

      Na początku był opłatek, życzenia, kolędy a później, no a później, to trzeba doczytać.

       

      Na scenę wyszła pani Krysia, woźna, która za zgodą pani dyrektor miała zaśpiewać Cichą noc. Pojawiła się umalowana, elegancka w swojej szkolnej podomce i zaczęła śpiewać, ale nie dokończyła, bo ujrzała ślady błotka na parkiecie. Oj, się zdenerwowała babeczka, jakby w nią piorun strzelił. Trwała ondulacja w mig się wyprostowała i dziwnie iskrzyła, jak sztuczne ognie. Przefikołkowała ze sceny, czym wywołała konsternację zgromadzonych, bo miała około siedemdziesiątki i ruszyła w stronę winowajcy. Po drodze chwyciła kij od mopa z zamiarem użycia wobec flejtucha, który nie wytarł porządnie obuwia przed wejściem. Nieświadomy chłopak zajęty gęstym wywodem w stronę blondynki otrzymał pierwszy cios w plecy, drugi w łydki i trzeci w pupę. Odwrócił się zaskoczony i już miał zdemolować oprawcę ciosem, gdy na własne oczy zobaczył panią Krysię, woźną, złowrogo sapiącą i charczącą w jego stronę i zwyczajnie dał nogę.

       

      – Gdzieeee w tych buuutaaach pooo szkooole?! Chuuliganieee! – Ryknęła Pani Krysia i jak wściekła niedźwiedzica rzuciła się w pogoń za chuliganem.

       

      Zgromadzeni wzruszyli ramionami i wrócili do zabawy. DJ, chcąc bardziej ożywić atmosferę, puścił remiks „Last Christmas”, od którego szyby w oknach zaczęły niebezpiecznie drżeć.

       

      Wtedy to się stało.

       

      Wszystkich ogarnęło dzikie szaleństwo. No, może nie wszystkich, bo tylko tych, którzy zjedli pierniczki.

      Zaczęli miotać się po podłodze, jakby byli opętani. Chłopcy rozrywali koszule, dziewczęta łapały się za brzuszki, które błyskawicznie wzdęły się do nienaturalnych rozmiarów. Chłopięce klatki piersiowe rozrywały się z kapiszonowym wystrzałem i wyskakiwały z nich małe Gingy. Brzuszki dziewcząt urosły do jeszcze większych rozmiarów i nagle eksplodowały z hukiem, a z ich wnętrza wysypał się brokat, który przykrył wszystko grubą warstwą.

      Muzyka zacięła się na jednym dźwięku, tworząc demoniczny klimat.

       

      Za to w drzwiach pojawił się niezgrabny kontur, który był jeszcze bardziej demoniczny.

      Sala wstrzymała oddech, a Obcy przeskoczył na środek parkietu szczerząc zęby, na którym widoczny był aparat nazębny.

       

      – Czekałem tyle lat, żeby zemścić się na was wszystkich!

       

      – Al, czy to ty? – zapytał kobiecy głos.

       

      – Tak, to ja, Al, chemik z NASA. Wkrótce na Ziemi pojawią się latające spodki z Obcymi, którzy wszystkich zabiją.

       

      – Chłopie, ale o co ci chodzi?

      – zapytał dziecięcym głosem ktoś z głębi sali.

       

      – Wiele lat temu na szkolną Wigilię upiekłem pyszne pierniczki. Zostały zjedzone do ostatniego okruszka, ale nikt mi nie podziękował, nikt mnie nie przytulił, nikt nie pogłaskał po główce, nikt mnie nie pobujał na nodze. Było mi przykro. Było mi smutno. Miałem depresję!

      Nienawidzę was wszystkich!

       

      Tymczasem na salę wpadła pani Krysia, woźna, kiedy zobaczyła bałagan, dostała oczopląsu, trzęsionki, wyprostowana trwała ondulacja stała dęba i zaryczała na całą szkołę:

       

      – Co tu się odbrokatawia!

       

      – Ty, stary patrz, pani Krysi chyba styki się przepaliły. – Grupka chłopców żartowała w kącie.

       

      Pani Krysia odwróciła się w ich stronę i poczęstowała ich promieniem lasera. To samo zrobiła z chłopcami-matkami małych Gingy i dzięwczętami, które wybuchły brokatowym szaleństwem.

      – Moja szkoła, moje zasady! – krzyknęła pani Krysia, woźna.

       

      Na szczęście nie wszyscy lubią pierniczki.

       

      Maturzyści, zamiast uciekać, wyciągnęli telefony. To nie była zwykła Wigilia – to była `Tykociński masakra`. DJ, zmienił ścieżkę dźwiękową na „Gwiezdne Wojny”.

       

      Grono pedagogiczne siedziało na końcu sali, z daleka od głośników DJ'a, sceny, całego zamieszania i z tej odległości czuwali nad porządkiem. Nad porządkiem swojego stolika.

       

      Później Pani dyrektor tłumaczyła dziennikarzom, że Wigilia przebiegła bez zakłóceń, a oni robią niepotrzebny szum medialny.

       

      Nie wiadomo, co stało się z chemikiem z NASA, ale prawdą było, że pojawiły się spodki, ale nie z UFO, tylko na kiermaszu świątecznym, które każdy mógł dowolnie pomalować i ozdobić.

       

      Pani Krysia, woźna, okazała się radzieckim prototypem humanoidów - konserwatorów powierzchni płaskich.

       

      To była prawdziwa Tykocińska masakra, która zaczęła się niewinnie, bo od...

       

      Wesołych Świąt!

       

       

  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach




×
×
  • Dodaj nową pozycję...