Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

słońce w paszczy


MattD

Rekomendowane odpowiedzi

smok łeb ku niebu wysoko zadarł
a z oczu gniew płynął mu jako łzy nadal
rumak o bieli najbielszego śniegu
był już daleko w swoim szybkim biegu

dalszy pościg nie ma sensu
dociera już do końca kredensu
a później zostanie długi skok przez szafę
i starą, bardzo poszarpaną mapę

smok ten ze skrzydeł korzystać nie umiał
tylko biec, lecz i tu się ciężko zdumiał
rumak bowiem zdawał się nad meblami latać
jak gdyby miał się z bractwem ptasim bratać

do tego z zanadrza armia ku niemu bieży
ze wszelkich szuflad zwołanych walecznych rycerzy
z łukami, toporami, straszliwi najemnicy
potępieńcy z baszt starych i z grot brudni dzicy

niedźwiedź pluszowy za ich plecami
słoń i żyrafa dwa wozy z wołami
wszyscy zgodnym chórem krzyczą gromko
- przepadnij smoku stary, oddaj nam słonko

smok westchnął, nadeszła godzina schwytania
wraz z rumakiem uciekła zdolność latania
przyjdzie teraz głowę w miecze obcych wsadzić
jakże to tak mógł, go rumak niecnie zdradzić

nadymał się straszliwie i wypluł gorące
całe w dymach smoczej paszczy, pokojowe słońce
uniosło się natychmiast ponad ciężkie chmury
i zawisło wysoko pod żyrandolem do góry

wszystko zamarło nikt nic nie gada
nagle na smoka szklana szklanka spada
łapią go ściany brudzi reszta soku
nie zdążył małego dać nawet uskoku

zza szkła coś mu się jawi, weszła jakaś dama
słońce nagle zgasło toż to dzieci mama
przed chwilą jeszcze pewnie udawały
lecz teraz już z pewnością głęboko spały

-------------------------------------------------------

żal mi tego czasu
co go niesie wiatr
z bajkowego lasu
w dorosły świat

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szczerze przyznam, że mnie także brak słów. Czy Autor, czytajac wiersz (na głos, oczywiście) skupił się na treści czy tylko kiwał się do rytmu? Proszę wybaczyć zgryźliwość, ale doprawdy... nie mam słów.

Czekam na następne publikacje
Pozdrawiam
m.




[sub]Tekst był edytowany przez magda dnia 15-12-2003 00:13.[/sub]
[sub]Tekst był edytowany przez magda dnia 15-12-2003 00:14.[/sub]

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zgadzam się, że rymy częstochowskie i to czasem naciągane, a wiersz bazuje głównie na rytmie - choć i ten momentami jest lekko zachwiany. Można by było to przy odrobinie chęci i pracy poprawić, żeby wyszła gładka rymowanka z "Brzechwy dzieciom". Myślę, że i takie wiersze mają rację bytu - dla zabawy - albo dla dzieci, jak to ktoś wcześniej zauważył (niekoniecznie niegrzecznych).

Autorowi radziłabym, żeby przed publikacją czytał swoje wiersze na głos, wtedy łatwiej wyłapie takie niezręczności, jak "z bractwem ptasim bratać". Innym wyjściem jest odłożenie publikacji na drugi dzień po napisaniu - zwykle już kilka godzin wystarczy, by nabrać trochę dystansu do własnej pracy.

Pozdrawiam -

Anna

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Somalija ...A tak sobie chciałem coś starszego u Ciebie przeczytać. :)
    • @Somalija Zwykle nie lubię spoilowania, ale tutaj bardzo pomaga tag, którym podpisałaś wiersz.
    • jest dość nieprzyjemnie, wręcz ordynarnie pokacowo, klimat w pokoju schnie na wiór. siedzę na bezwódczu i czuję, jak przenikają mnie szybkopędne obrazy.   na przykład taka wiewiórka, niemal do reszty wjeżdżona w asfalt. tylko ogon jako tako się ostał. i falowała ta martwa kita, poruszana pędem powietrza, gdy przetaczały się obok i nad nią, auta.   znowu wizualizuje mi się dzieciństwo. zarazem chcę pełni dorosłości. takiej bez trzymanki i na chama.   o, ludzie się schodzą. cali z powietrza. deszyfranci  moich kolorowych wizyjek, niewidzialni przyjaciele, panie o małpich twarzach jak u Bukowskiego,  prawilne ziomeczki w szmizjerkach.   parytety – do parteru! niech tylko ksobne się liczy, dreszcz leci z absurdalnie wielką prędkością przez trawione gorącem ciała.   musi być agresywniej i z głębi, jakby markiz de Sade,  siedząc na plecach Walaszka, pisał scenariusz nowego  odcinka Matysiaków!  abyśmy wydobyli z wnętrz całe pokłady pozornie niespajalnego, cisnęli sobie w twarze bryłkami tego urobku!   parę złych wiadomości: dziecko zaczęło rosnąć  w oku naszej wspólnej koleżanki. trzeba je wybrać,  ranę przemyć tequilą lub octem. jeden z kumpli  wspominał coś o zdolności kredytowej,  WIBOR-ze. no i się doigrał.   musimy mu przyszyć do głowy kolorową  czapeczkę ze śmigiełkiem (widziałem takie  u dzieciaków na amerykańskich filmach) i zamknąć gnojka w jednoosobowej kapsule  (nie wiem, skąd wziąć! może zrobimy z toi-toia!),  aby posiedział sam ze sobą,  nauczył się szczeniackiego egocentryzmu.   a tak poważnie: nic nie trzeba. kruszą się ściany,  pęka strop tej dyskoteki. nawet mżawka podeschła. ostatnie strugi, ciurkotliwie ściekające z fal  eternitu, niosą powtarzający się obraz:  ja mozolący się nad listem, który zamierzam  wrzucić do butelki. i cisnąć nią  w rozkołysaną przestrzeń.   ja pochylony nad kartką, o głowie rozpłaszczanej przez zwały piachu nasuwające się na skronie.  
    • @Kasia Koziorowska Super    Pozdrawiam serdecznie  Miłego dnia 
    • Kawał dobrej Poezji. :) Dołączam pozdrowienia.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...