Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

"Jedyną rzeczą,

która ma jeszcze moc sprawczą

w świecie po sensie,

jest obsesja."

 

Noc przełomu.

Ostatnia a zarazem pierwsza.

Stary rok odszedł

przed dwiema godzinami

a nowy narodził się 

jak zawsze ślepy i w ułudzie nadziei 

na poprawę bytu

jednostek doczesnych.

Jakaż to okrutna 

a zarazem prześmiewcza farsa.

Święta i nowy rok.

Bajeczki dla małych dzieci 

o jedności, pokoju, zgodzie i miłości.

O cieple ognia rodzinnego i atmosfery wzajemnej godności i szacunku.

Ja nie życzę nikomu dobrze,

nie życzę jednakże też źle.

Ale cóż mi przyjdzie 

z czyjegoś szczęścia i sukcesu 

nawet jeśli miałby się on 

magicznie zyścić pod wpływem 

słów, gestów czy guseł tych przeklętych dni?

Nic się nie zmieni.

 

 

Sukcesy innych nie motywują

one ranią i jątrzą 

uczucie wstydu, hańby i zawiści.

Ludzkiej, podłej

i małostkowej zazdrości.

A ja najadłem się w życiu 

dość hańby i wstydu.

A zazdrość.

Czego miałbym im zazdrościć?

Uciesznych, grzesznych igier,

tańców i hulaszczego pijaństwa

do odcięcia się

od ludzkiej myśli poznawczej?

Grania w karty, kuligów 

czy zabaw na świeżym śniegu?

Czasami widzę przez okno salonu,

jak zdać by się mogło 

dorosłe i solidnie wykształcone jednostki zachowują się jak dzieci 

i to te rozwrzeszczane 

i rozpieszczone do granic.

 

 

Patrzę jak bałwany 

lepią jeszcze większe bałwany.

Swoje autobiograficzne pomniki.

Mienią się w słońcu i iskrzą dumnie.

Scala je mróz i ulotność.

A potem idzie wiosna zielona 

a z nią ocieplenie.

Patrzę z tego samego okna 

jak bałwany z każdą godziną marnieją, 

topią się aż wreszcie kruszeją 

i rozpadają się na części.

A potem widzę ich twórców.

Jak wracają z pracy lub uniwersytetu.

Marni, w rozsypce, 

upadku pod ciężarem jestestwa.

Widzę jak czas ich kruszy.

Żadne z ich życzeń nigdy się nie spełni.

Bo życzenia nie są do spełniania 

a do pustego karmienia

skrzywdzonego ego.

 

 

Błędne koło.

Cierpią cały rok 

by w święta życzyć sobie oddechu.

Choć wiedzą

że to tylko słowa nie czyny.

Bo codzienność wymusza na nich 

czyny podłe i niegodne losu 

i struktury człowieka.

Walka o byt.

Człowiek w centrum wszechświata.

Człowiek jest kowalem swojego losu.

Brednie humanizmu.

Wszechświat kręci człowiekiem.

I nijak nie ma na to lekarstwa.

Jest tylko przekleństwo

klatki codzienności.

 

 

Część spotkań towarzyskich

jeszcze trwała,

inne dogasały powoli 

a goście na nie sproszeni, 

przenieśli się

w dużej mierze na zewnątrz.

Jedni by zaczerpnąć tchu i odsapnąć,

inni by zapalić w spokoju 

a jeszcze inni 

by dać upust erotycznemu napięciu.

Za oknem posłyszałem ściszone głosy 

grupki młodych osób

najpewniej studentów 

lub uczniów gimnazjum.

Weszli widać do przedsionka

bramy mojej kamienicy

a potem do dolnego hallu.

Ciężkie dębowe drzwi

stuknęły z impetem 

a głos kroków 

objął stukotem marmurowe schody.

Słyszałem przytłumione,

lekko podpite głosy.

Żegnali się najpewniej, 

życząc sobie ostatni raz wszelkiego dobra.

Jeszcze tylko odgłos kluczy

w zamku drzwi,

znów kroki, teraz mniej liczne. 

I znów błoga cisza.

Koniec tych bachanaliów.

Teraz tylko cierpienie i udręka.

 

 

A dla mnie czas na zbawczy sen.

Na stoliczku leżał kłębek czarnej wełny.

Rzuciłem go mojego kotu 

by i on miał trochę

radości i zabawy tej nocy.

Oczywiście momentalnie 

wyskoczył spod stołu

i rzucił się na ofiarę.

Maltretując ją 

niemiłosiernie pazurami i zębami.

Kominek dogasał z wolna.

Sięgnąłem po lampę,

podkręciłem płomyk 

i ruszyłem do sypialni.

Będąc obok drzwi wejściowych dosłyszałem nieopodal odgłos lekkich, kobiecych kroków.

Zdziwiłem się

bo ostatnie piętro kamienicy,

zajmowali raczej samotni i posunięci

już znacznie w latach mężczyźni jak ja.

Zanim to do mnie otwarcie dotarło, 

kroki znalazły się pod moimi drzwiami 

a kołatka zasygnalizowała

nieśmiałe pukanie.

Mam nadzieję, że to nie gość w dom 

o tak nie towarzyskiej porze 

a to że jakaś pijana latorośl 

zmyliła drogę do domu lub piętro.

Rad nie rad 

zrobiłem kilka kroków i otworzyłem…

 

Mówią że marzyć to nie grzech.

U mnie to proste 

bo nie wierzę w marzenia ani grzech.

Ale tej nocy nowego roku 

odwiedził mnie gość 

o którego postaci marzyłem 

i życzyłem sobie jego powrotu.

A więc czyżby 

marzenie może się urzeczywistnić?

Dostałem na to namacalny

i najlepszy dowód.

Choćby przerażający w swej istocie 

i metafizycznej głębi.

 

Otworzyłem drzwi 

a w progu zastałem jej postać.

Taką o jakiej dziś marzyłem,

jakiej pragnąłem.

Jaką kochałem

i wspominałem co dzień 

od dnia jej rychłego zgonu.

Była wręcz zwiewna i blada.

Ledwie zaróżowione policzki 

wygięty się pod wpływem 

szerokiego uśmiechu.

Jej kasztanowe,

ułożone w dorodne fale włosy

spływały jak wodospad 

na alabastrowe ramiona i piersi.

Ubrana była w ukochaną, 

malachitową suknię wieczorową.

Kolczyki i kolia z pereł oraz makijaż 

uczyniły z niej bezsprzeczne 

artemidowskie bóstwo pożądania.

Zielone oczęta tak niewinne, 

 miały w sobie

niezgłębione pokłady miłości.

 

 

Długo syciliśmy się nawzajem tą chwilą.

Nie mogąc wydusić słów ani poruszyć zastygłych w nagłym szoku ciał.

Wreszcie przemogła się 

i mogłem usłyszeć jej głos.

Za nim było mi tęskno najbardziej.

Polały się łzy.

Chciałam przyjść osobiście i życzyć Ci szczęśliwego nowego roku i zapytać czy wszystko u Ciebie w porządku? 

To było Twoje życzenie.

Czy chciałbyś nadal abym mogła spędzić z Tobą resztę tej nocy Simon?

Rzuciłem się na nią 

i tuliłem jak największy skarb. 

Płakałem jak dziecko

i nie mogłem przestać.

Wreszcie osunąłem się na kolana

i tuląc się do idealnej talii 

wyskomlałem wręcz

Tak! Z Tobą chcę być już na wieczność.

Och Natalie…

 

Poddźwignęła mnie z kolan 

i ucałowała gorąco.

A ja postanowiłem śnić i marzyć 

jedynie o niej już do końca swoich dni.

 

Edytowane przez Simon Tracy (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

@Simon Tracy

Bardzo mi się podoba!

To piękny, głęboki, melancholijny tekst, który oddaje pewien rodzaj egzystencjalnego bólu. Czytam o samotności i rozczarowaniu światem, jest tu cynizm wobec świątecznych życzeń, uczucie wyobcowania. Ale najbardziej wzruszająca jest wizja Natalie. Bo nagle, mimo całego cynicznego dystansu, objawia się ogromna tęsknota i zdolność do miłości. Świetne są obrazy w Twoim wierszu. Pozdrawiam

Opublikowano

@Berenika97 Pisałem ten wiersz dziś w nocy i pierwotnie miał być pozbawiony elementów gotyckiego romantyzmu. 

A wyszedł z niego czysty Poe.

Lecz złączony u mnie z nihilistycznym modernizmem.

Sam byłem ciekaw jak to wyjdzie i myślę że jest całkiem dobrze.

Bohater jest tu tym, który przeżył swoje życie i zrozumiał je.

Dlatego nic już nie ma

dla niego wartości.

Tym bardziej po śmierci ukochanej.

Ona była wszystkim.

Po niej została jedynie obsesja i obłęd.

A jak to u Poego i u mnie śmierć nie wyklucza miłości a nawet wzmacnia ją.

Opublikowano

Po Waszych komentarzach Drodzy Przdmówcy, nic ująć nic dodać. Dla mnie wiersz niezwykle obrazowy, przesiąknięty cynizmem, który miał być odczuwalny, ale żeby nie było; są też momenty bardzo wzruszające i czułe, co przełamuje nieco pesymistyczne podejście do życia, które mocno peela doświadczyło. Mocna cząstka z baławnami, podoba mi się. 
Przekleństwo klatki codzienności,  też mocne i dosadne, prawdziwe. Przeczytałam z zaciekawieniem. Najlepszych Świąt. Pozdrawiam. 

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...