Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

@Berenika97

Ten wiersz jest jak delikatne dotknięcie — krótki, a zostawia w człowieku coś ciepłego i prawdziwego.

Nie ma w nim wielkich słów ani poetyckiej przesady, a jednak mówi o rzeczach najważniejszych: o tym, jak łatwo rzuca się słowa, które powinny ważyć więcej niż powietrze.

Jest w nim coś z Herberta (prostota formy i moralna lekcja) i coś z Poświatowskiej (delikatność uczucia).

Czuć w nim pokorę wobec języka, taką cichą świadomość, że słowa mogą ranić lub ocalać, że każde z nich niesie ciężar, którego nie widać. I w tym prostym układzie mieści się cały paradoks ludzkiego życia. Najpiękniejsze jest jednak to, że ten tekst nie osądza.

Nie ma w nim goryczy, tylko delikatny smutek kogoś, kto nauczył się, że słowa są kruche, ale wciąż warto je wypowiadać, ale ostrożnie, z sercem, z wdzięcznością. Pozdrawiam.

Opublikowano

@Berenika97

Mistrzowskie pióro !
Rzadko spotyka się tak precyzyjną, a jednocześnie emocjonalnie naładowaną metaforę. p

Wiersz jest zwięzły, a Ty Bereniko  udowadniasz, że posiadasz niezwykły dar do kondensowania skomplikowanych prawd o życiu i języku w krotkich, celnych frazach.
To dowód dojrzałości pisarskiej i umiejętności operowania słowem.

A sam utwór to świetna, gorzka diagnoza naszych czasów.
Ukazanie, jak "Nic" potrafi przechylić szalę, a lekkie jak piórko "kocham" jest tak łatwo rzucane na wiatr, jest genialne w swojej prostocie.
Bardzo Cię cenię jako poetkę, która potrafi zmuszać do refleksji i nadawać słowom prawdziwą wagę.


Opublikowano

@Berenika97 tak waga słów jest ogromna. Znaczenie słów,

Proszę, dziękuję, przepraszam- nic nie ważą, a waga znaczenia jest przeogromna,

i tyle ma możliwości i tyle załatwia.

Proszę- jak pięknie brzmi, dziękuję- to wychowania sznyt, przepraszam= to nie porażka,

a zawsze zwycięstwo.

Piękny wiersz,

Opublikowano (edytowane)

@Berenika97Ten wiersz to mała, ale genialna lekcja o tym, jak słowa żyją własnym ciężarem w dłoniach każdego człowieka.

Niby są wzory, reguły, społeczne wagi słów, jak w tym mieście Sèvres, ale każdy z nas ma własną miarę, własną szalę, na której ocenia, co waży, a co nie.

Edytowane przez Alicja_Wysocka (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

Witaj - 

A „kocham”?

Leciutkie jak piórko,

dlatego tak łatwo rzucane jest na wiatr. - niestety tak bywa i bardzo boli - 

 świetny wiersz - 

                                         Pzdr.                                                                                  

Opublikowano

@huzarc Dziękuję. Twoje słowa same mają wagę – tę dobrą, która nie przytłacza, tylko podtrzymuje.  

@Jacek_Suchowicz

„Prawda” nie jest gazetą, choć ma nakład codzienny.
Słowo tak często używane, że wytarło się jak moneta –
każdy nosi je w kieszeni, każdy płaci nim za swoje racje.


Bo każda „prawda” wypowiedziana
jest już tylko cieniem tamtej,
maską nałożoną na to, co naprawdę się stało.


Dlatego "prawda" powinna być ciężka –
żeby trudniej było nią rzucać,
żeby bolało, gdy się ją z siebie wydobywa,
żeby nie dało się jej tak lekko nosić na ustach

jak puste hasła.


 

Opublikowano

Fajny wiersz, ze słowami bywa tak, że czasem jak ktoś rozbiera je tak do samej nagości, by poznać prawdę, one po prostu giną i zostaje "nic" które bardzo ciężko zrozumieć.

Opublikowano

@Simon Tracy Dziękuję za te słowa. Może nie chodzi o to, żeby mocować się z ciężarem – może chodzi o to, żeby nauczyć się go odkładać, kiedy ramiona bolą. To nie jest słabość. To umiejętność przetrwania. 

@beta_b Dziękuję! Lubię Twoje rozróżnienie – prawda sama w sobie jasna, ale jej ciężar zależy od tego, co z nią robimy i czego się po niej spodziewamy. To ciekawe spojrzenie. Pozdrawiam!

Opublikowano

@Migrena Dziękuję! "Mistrzowskie pióro" – nieźle przesadziłeś, ale nie mam siły protestować zbyt głośno. Serio jednak – Twoje słowa są dla mnie bardzo ważne. Dziękuję za tak serdeczny komentarz. :)

@Toyer Dziękuję. Masz rację – czas jest najlepszym sędzią słów. To, co dziś wydaje się ciężkie, jutro może być puste. I odwrotnie. Może dlatego warto je ważyć, zanim je wypowiemy – bo nigdy nie wiemy, które z nich przetrwają próbę czasu.

@Annna2 Dziękuję! Bardzo podoba mi się to, jak piszesz o tych trzech słowach – "proszę, dziękuję, przepraszam". Masz rację, że "przepraszam" to nie porażka, a zwycięstwo – to piękne i mądre spojrzenie. Czasem te najprostsze słowa mają największą moc, ale tylko wtedy, gdy naprawdę je czujemy. 

@Alicja_Wysocka Dziękuję! To porównanie do Sèvres – genialnie trafione. Każdy z nas rzeczywiście ma własną szalę, własny system miar. I może właśnie dlatego tak trudno się porozumieć – bo to, co dla mnie waży tonę, dla kogoś innego może być niemal nieważkie. A czasem odwrotnie.

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

@viola arvensis Dziękuję! To bardzo miłe słowa. Cieszę się, że pomysł Ci się spodobał i że udało mi się go przekształcić w obraz, który działa.:)

@violetta

Ucieszyłam się, że Ci się spodobał. :) Dziękuję!


 

@Waldemar_Talar_Talar Witaj. Dziękuję za te słowa. Niestety tak – "kocham" rzucane na wiatr jest jednym z najboleśniejszych doświadczeń. Może dlatego warto je ważyć, zanim wypowiemy. I jeszcze bardziej – zanim uwierzymy, gdy ktoś je wypowiada. Pozdrawiam.

@Gerber Dziękuję! "Rozbieranie słów do nagości" – to świetne ujęcie. Czasem w poszukiwaniu prawdy zostaje tylko "nic", które waży więcej niż wszystkie słowa. :)

@infelia@iwonaromaBardzo Wam dziękuję! :)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • Pani Dyrektor ogłosiła, że na Wigilię zostaną zaproszeni najlepsi maturzyści z ostatnich dwudziestu lat. Jak się okazało było to zaledwie kilka osób. Inicjatorem okazał się tajemniczy sponsor, który opłacił catering szkolnej Wigilii i DJ"a pod tym jednym warunkiem...

      Frekwencja dopisała, catering i DJ również stawili się punktualnie.

      Na początku był opłatek, życzenia, kolędy a później, no a później, to trzeba doczytać.

       

      Na scenę wyszła pani Krysia, woźna, która za zgodą pani dyrektor miała zaśpiewać Cichą noc. Pojawiła się umalowana, elegancka w swojej szkolnej podomce i zaczęła śpiewać, ale nie dokończyła, bo ujrzała ślady błotka na parkiecie. Oj, się zdenerwowała babeczka, jakby w nią piorun strzelił. Trwała ondulacja w mig się wyprostowała i dziwnie iskrzyła, jak sztuczne ognie. Przefikołkowała ze sceny, czym wywołała konsternację zgromadzonych, bo miała około siedemdziesiątki i ruszyła w stronę winowajcy. Po drodze chwyciła kij od mopa z zamiarem użycia wobec flejtucha, który nie wytarł porządnie obuwia przed wejściem. Nieświadomy chłopak zajęty gęstym wywodem w stronę blondynki otrzymał pierwszy cios w plecy, drugi w łydki i trzeci w pupę. Odwrócił się zaskoczony i już miał zdemolować oprawcę ciosem, gdy na własne oczy zobaczył panią Krysię, woźną, złowrogo sapiącą i charczącą w jego stronę i zwyczajnie dał nogę.

       

      – Gdzieeee w tych buuutaaach pooo szkooole?! Chuuliganieee! – Ryknęła Pani Krysia i jak wściekła niedźwiedzica rzuciła się w pogoń za chuliganem.

       

      Zgromadzeni wzruszyli ramionami i wrócili do zabawy. DJ, chcąc bardziej ożywić atmosferę, puścił remiks „Last Christmas”, od którego szyby w oknach zaczęły niebezpiecznie drżeć.

       

      Wtedy to się stało.

       

      Wszystkich ogarnęło dzikie szaleństwo. No, może nie wszystkich, bo tylko tych, którzy zjedli pierniczki.

      Zaczęli miotać się po podłodze, jakby byli opętani. Chłopcy rozrywali koszule, dziewczęta łapały się za brzuszki, które błyskawicznie wzdęły się do nienaturalnych rozmiarów. Chłopięce klatki piersiowe rozrywały się z kapiszonowym wystrzałem i wyskakiwały z nich małe Gingy. Brzuszki dziewcząt urosły do jeszcze większych rozmiarów i nagle eksplodowały z hukiem, a z ich wnętrza wysypał się brokat, który przykrył wszystko grubą warstwą.

      Muzyka zacięła się na jednym dźwięku, tworząc demoniczny klimat.

       

      Za to w drzwiach pojawił się niezgrabny kontur, który był jeszcze bardziej demoniczny.

      Sala wstrzymała oddech, a Obcy przeskoczył na środek parkietu szczerząc zęby, na którym widoczny był aparat nazębny.

       

      – Czekałem tyle lat, żeby zemścić się na was wszystkich!

       

      – Al, czy to ty? – zapytał kobiecy głos.

       

      – Tak, to ja, Al, chemik z NASA. Wkrótce na Ziemi pojawią się latające spodki z Obcymi, którzy wszystkich zabiją.

       

      – Chłopie, ale o co ci chodzi?

      – zapytał dziecięcym głosem ktoś z głębi sali.

       

      – Wiele lat temu na szkolną Wigilię upiekłem pyszne pierniczki. Zostały zjedzone do ostatniego okruszka, ale nikt mi nie podziękował, nikt mnie nie przytulił, nikt nie pogłaskał po główce, nikt mnie nie pobujał na nodze. Było mi przykro. Było mi smutno. Miałem depresję!

      Nienawidzę was wszystkich!

       

      Tymczasem na salę wpadła pani Krysia, woźna, kiedy zobaczyła bałagan, dostała oczopląsu, trzęsionki, wyprostowana trwała ondulacja stała dęba i zaryczała na całą szkołę:

       

      – Co tu się odbrokatawia!

       

      – Ty, stary patrz, pani Krysi chyba styki się przepaliły. – Grupka chłopców żartowała w kącie.

       

      Pani Krysia odwróciła się w ich stronę i poczęstowała ich promieniem lasera. To samo zrobiła z chłopcami-matkami małych Gingy i dzięwczętami, które wybuchły brokatowym szaleństwem.

      – Moja szkoła, moje zasady! – krzyknęła pani Krysia, woźna.

       

      Na szczęście nie wszyscy lubią pierniczki.

       

      Maturzyści, zamiast uciekać, wyciągnęli telefony. To nie była zwykła Wigilia – to była `Tykociński masakra`. DJ, zmienił ścieżkę dźwiękową na „Gwiezdne Wojny”.

       

      Grono pedagogiczne siedziało na końcu sali, z daleka od głośników DJ'a, sceny, całego zamieszania i z tej odległości czuwali nad porządkiem. Nad porządkiem swojego stolika.

       

      Później Pani dyrektor tłumaczyła dziennikarzom, że Wigilia przebiegła bez zakłóceń, a oni robią niepotrzebny szum medialny.

       

      Nie wiadomo, co stało się z chemikiem z NASA, ale prawdą było, że pojawiły się spodki, ale nie z UFO, tylko na kiermaszu świątecznym, które każdy mógł dowolnie pomalować i ozdobić.

       

      Pani Krysia, woźna, okazała się radzieckim prototypem humanoidów - konserwatorów powierzchni płaskich.

       

      To była prawdziwa Tykocińska masakra, która zaczęła się niewinnie, bo od...

       

      Wesołych Świąt!

       

       

  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach



×
×
  • Dodaj nową pozycję...