Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Było po 23.00. Zaparkowałem przy płocie i wyjąłem opaćkany sztucznym śniegiem znicz. Nigdy nie przyjeżdżałem na cmentarz w Wigilię, ale ten rok był szczególny. Cichy cmentarzyk pośród gór jaśniał baśniowymi światełkami. Nie tak, jak w Zaduszki, kiedy potężna łuna zlizuje koloryt nieba, lecz delikatnie, świątecznie. Najwięcej zniczy płonęło w rzędzie najświeższych mogił, gdzie skierowałem swoje kroki; na starej części panował mrok. Za moimi plecami pozostał kawał łąki, który czekał na kolejnych przegranych.
Takiej Wigilii nie pamiętali najstarsi ludzie. Piękna, słoneczna pogoda, brak śniegu, temperatura powyżej zera. Spojrzałem w niebo. Księżyc w pełni słał ku ziemi niepokojącą poświatę. Wydawało się, że gwiazdy pędzą w prawo, a chmury w lewo i gołym okiem nie można było stwierdzić, co tak naprawdę się porusza. Łatwo wyobraziłem sobie, że planeta przyspieszyła.
Zapaliłem lampkę i długo stałem w milczeniu. Doskonale zapamiętałem dzień, kiedy ciotka Julia powiedziała: „coś się we mnie zepsuło” i wkrótce zrozumiałem, że "idzie rak nieborak" już nigdy nie będzie dziecięcym wierszykiem. Umrzeć 3-go listopada to był w moim przekonaniu szczyt sadyzmu. Dopiero co skończyliśmy cieszyć się, że Wszystkim Świętym jest tak super, współczuć duszom w terapii czyśćcowej i opłakiwać swoich zwyczajnych zmarłych, gdy okazało się, że trzeba organizować pogrzeb. Jeszcze kwiaty nie powiędły, jeszcze nie dopaliły się znicze, zaduszkowi handlarze nie zdążyli podliczyć zysków, a my znów byliśmy na cmentarzu. Ciotka zburzyła nam porządek przestrzeni, życia i kalendarza. Szczyt sadyzmu, lecz przecież człowiek nie wybiera.
W Wigilię pożegnaliśmy dziadka. Szok był dużo mniejszy, bo i wiek zmarłego bardziej posunięty, i doświadczenie z listopada przyniosło efekty. Przykro nam było o tyle, że kiedy inni odkurzali, myli okna, prasowali obrusy i gotowali, my znów wędrowaliśmy na cmentarz.
Z biegiem lat śmierć innych dotyczy nas w coraz większym stopniu. W dzieciństwie nudzimy się na pogrzebach, najbardziej cierpiąc, gdy tracimy ukochanego psa czy kota. Później pojmujemy już wszystko, ale oddalamy od siebie przykre myśli, dopóki się da. W końcu sami musimy organizować pogrzeby.
Zapaliłem papierosa, wpatrując się krzywo w obsypaną kwiatami mogiłę dziadka. Nagle wydało mi się, że słyszę melodię, jakby z grającej kartki pocztowej. Natężyłem słuch. Wiatr troszeczkę przeszkadzał, ale w końcu usłyszałem dość wyraźnie dźwięki kolędy „Cicha noc”. Rozejrzałem się. Na cmentarzu nie było żywej duszy. Poczułem przypływ surrealistycznego humoru i uśmiechnąłem się pod nosem. A nuż kogoś pochowali z telefonem komórkowym, żeby zadzwonił w razie nagłego przebudzenia. Ktoś inny, nie wiedząc o pogrzebie, akurat dzwonił z życzeniami świątecznymi. Roześmiałem się cicho. Przeszkadzała mi tylko ta kolęda. No niby mogli mu nastawić ten właśnie dzwonek, ale jakoś nie mogłem się do tego przekonać. Melodyjka trwała bez końca i powoli zaczynała mnie irytować. Ruszyłem w tamtą stronę, pilnie nasłuchując. Minąłem kilka grobów, zanim namierzyłem źródło dźwięku. Czar natychmiast prysł. Okazało się, że spokój górskiego cmentarzyka zakłóca znicz-pozytywka, który miał wygrywać melodyjkę aż do wyczerpania baterii. Na bocznej ścianie kamienia nagrobnego spostrzegłem nalepkę z reklamą kamieniarza. Kicz i marketing funeralny, w tym szczególnym stanie, w jakim się znajdowałem, rozsierdziły mnie do granic wytrzymałości. Kopnąłem ze złością grający znicz. Upadł gdzieś za grób i zamilkł. Mój wzrok prześliznął po napisie: Jan Kamiński.
- Pan wybaczy – mruknąłem i poszedłem do samochodu.

Opublikowano

wyjąłem opaćkany = w pierwszej chwili myślałam, że literówka, że miało być upaćkany, ale i taka jest poprawna forma, nie wiedziałam :)

na starej części panował większy mrok= a po co "większy"? większy od czego? od tego panującego na nowszej części cmentarza? ale z opisu wynika, że tam było jasno, płonęło sporo zniczy, więc..?

że kiedy inni, odkurzali = zbędny przecinek
....................

świetne opowiadanie.

Opublikowano

Mnie też się podobało:)
Zamieniłabym tylko myślniki na cudzysłów w "idzie rak nieborak". To jest tam przytoczone jako cytat, a te myślniki są tam niewiadomo po co. Poza tym wyrażenie "szczyt sadyzmu" dla mnie niepotrzebnie powtórzone dla razy w dwóch sąsiadujących (prawie) zdaniach.
Ale to są kosmetyczne uwagi, poza tym tekst jest zadbany. Umiesz pisać o prostych codziennych sprawach w niecodzienny sposób, a to rzadki dar.
No, znowu słodzę... Więc powiem coś o twoim całokształcie twórczości: na tle takich jak ten, niektóre twoje teskty wydają mi się przerysowane (np. ten o mentosie) - jakby równowaga między realizmem a totalną groteską została zakłócona na korzyść tej ostatniej. Ale może to tylko mój gust, nie wiem. Zresztą, nie czytałam jeszcze wszystkich twoich opowiadań, jak to kiedyś uczynię, to się szerzej wypowiem:)
trzymaj się i połamania pióra życzę nad następnymi,

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Umieram na czas na pewność grawitacji na oko wiary na słowo prószy kurz na szkielet kalendarza niewłaściwe przywiązanie czekać
    • Kiedy zginę ostatnim rozbłyskiem pewności, w spirali echa dudniącego cieniem dźwięku, ziemia kresu wzejdzie, płaska i policzalna , rozmyta otchłanią — jak wielka tajemnica.   Ambiwalencja: gdy postrzeganie staje się wolą stworzenia — kwant z kwantu, dla kwantu, w fazie wzmożenia — któremu tylko myśl potrafi nadać szlif kształtu, ciężar słowa i liczbę istnienia.   Nie dookreślony przez spięte wymiary liczb, mam tylko iskrę zwątpienia na końcu palca, uniesionego w dal bezkresu — tak bliskiego, jak widok śmierci w każdym poruszeniu życia.    
    • @Alicja_Wysocka Cześć. Tak, chyba masz rację. Cóż, uczymy się na błędach.
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Na swoją obronę muszę dodać, że kilka lat później miałem okazję być nad Atlantykiem i wówczas cały zanurzyłem się w tych wodach, a przecież Morze Bałtyckie  ma połączenie z Oceanem Atlantyckim, a więc to prawie tak jakbym kąpał się w morzu Bałtyckim.   P.S. Ludzi można podzielić na dwie grupy: podróżnicy i domownicy. Jak się zapewne domyślacie to należę do tej drugiej, ale, ale to nie znaczy, że od czasu do czasu, gdy nadarzy się okazja i zachęcenie to ruszę cztery litery z ciepłych pieleszy domowych, czyli jestem taki okazyjny podróżnik.
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      @violetta Fajna morska miniaturka! W 2017 byłem pierwszy raz nad polskim Bałtykiem, ale zamoczyłem tylko dłonie. Mój brat namawiał mnie do ściągnięcia butów i skarpetek, aby pochodzić po wodzie.  Teraz trochę żałuję, że tego nie zrobiłem. Taka okazja może się już nie powtórzyć. Bądź człowieku mądry i zrozum sam siebie.

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

                                                  Pozdrawiam.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...