Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

PiątaPoraRoku

Użytkownicy
  • Postów

    205
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez PiątaPoraRoku

  1. Dziekuję bardzo :) i pozdrawiam równiez bardzo:)
  2. Wiem ,ze forma jest kontrowersyjna ale w zamierzeniu tak być miało, suche fakty obudowane prozopoezja , z minimalna ilościa dialogów i duzym ładunkiem emocjonalnym. Pozdrawiam serdecznie:)
  3. ja się ubawiłam przewrotnościa tego tekstu, jest doskonały:) prosty i cholernie prawdziwy, jak patrzymy na świat, jacy jestesmy, dostrzegamy często tylko to co chcemy zobaczyc i rozumiemy to patrząc tylko z naszego punktu widzenia:) pozdrawiam
  4. kojarzy mi się z 28 dni póżniej... ten klimat.... mocne...bardzo dobre
  5. czas robotyzacji nadchodzi wielkimi krokami... zgrabnie napisane.. choc przez wieksza część tekstu spodziewałam się ,że piszesz o kotce :) koncówka mnie zaskoczyła:)
  6. Część Pierwsza - TAMTA Zaufanie, Ona i On (rozdział 1) Kilka słów o zaufaniu - o tym poczuciu niezbitej pewności, że choćby niebo zawaliło się na głowę to ta druga osoba obok nas będzie trwać, będzie wspierać. Kilka słów o tym jak bardzo naiwni jesteśmy niosąc w sobie niezbitą wiarę, że to nie nam, że nam się “to” nie przytrafi. To Mój dom, Moje życie, Mój mąż... to stworzona przez Nas bezpieczna przystań, to realizowane wspólnie marzenia, to dzieci, wspólne sprawy, to wizja wspólnej starości i cieszenia się tym co wypracowaliśmy w życiu, przecież to tak bardzo stabilny fundament, co stać się może? Ona budzi się z płaczem, nie wierzy, nie on, nie tak... to nie tak miało być.... Kiedy pojawiła się 18 – letnia Tamta świat zwariował.... Wydawało Jej się, że gra w jednym z filmów Quentina Tarantino, surrealistyczną otaczajacą Ją rzeczywistość, klimat tamtych chwil zapamięta na zawsze. Często czuła się jak obserwator - podglądacz czyjegoś życia. Stała obok nie mając wpływu na toczące się wydarzenia i patrzyła. Patrzyła na samą siebie zbyt słabą i przerażoną by żyć i by umrzeć. Najgorsze były wybory, te tysiące dróg, którymi mogła podążyć, nie potrafiła wybrać, nie potrafiła przewidzieć następstw. To było jak gra, gra o życie. Układanie życiowych puzzli. Przerażało Ją bo nie decydowała o sobie, miała dzieci, które chciała osłonić, za wszelką cenę. Przerażenie powoli wdzierało się do Jej małego światka, światka w którym był mąż, dzieci, dom, ogródek, niedzielne grilowanie, sobotnie zakupy, tradycyjne obiadki u teściów – jej poukładana i bezpieczna rzeczywistość.... Codzienność Dzieci, szkoła, lekcje, wycieczki szkolne, nigdy nie sądziła, że przyjdzie taki dzień w którym zatęskni do codzienności, w którym ta codzienność będzie niosła w sobie magię utraconą. Ranki pełne pospiesznej krzątaniny, podgrzewane mleko, kanapki do tornistra. Odwieziesz Kochanie dzieciaki? On zapędzony , zabiegany ... W domu robiła obiadek, pranie, sprzątanie, prasowanie. Tysiące drobnych codziennych czynności. On wracał, przytulał ją, często mówił: - Jak ja kocham ten dom, to jest nasze miejsce na ziemi. Uczyła się. Chciała studiować, chciała, żeby mąż był z Niej dumny. Brnęła przez kolejne sesje, zastanawiając się kiedy na to wszystko znajdzie czas. Martwiła się czy nie zaniedba dzieci, męża. Na zadbanie o siebie nie starczało Jej czasu. Ale była uparta, dała radę, dopięła swego. Skończyła studia, napisała pracę magisterską. Nie miał kto gratulować Jej dyplomu. Przytyła, włosy wiązała w kucyk, krótko obcięte paznokcie, dres. Myślała, łudziła się , że to nie ma znaczenia, że jest kochana niezależnie od wagi, od długości paznokci i ilości godzin spędzonych na solarium. Pomyliła się. Niepozorne zmiany w nim... patrzyła na nie , usiłowała zrozumieć schudł zamienił okulary na szkła kontaktowe chodził na solarium to było coś niepokojąco niezwykłego. Z jednej strony cieszyła się, że tak dba o siebie ale była niespokojna. Potem zaczęło być dziwnie Zaczął przynosić Jej prezenty - myślała, że to jakaś eksplozja uczuciowa teraz wie, że zagłuszał wyrzuty sumienia. Potem przyszedł rachunek za telefon komórkowy na bagatela 7 tys złotych i następny rachunek za telefon o którego istnieniu nawet nie miała pojęcia Wszystko to oklejone kłamstwami, zwinnymi unikami. Stos kłamstw - jak Ona bardzo chciała w nie wierzyć. Kilka słów o przerażeniu (rozdział 2) Kiedy wspomina te dni z perspektywy 3 lat, nie wie jak to przeżyła, nie wie jak przetrwała. Dzwoni do niego, patrząc na 7 tyś, zł na rachunku tel. Mówi, płacze..... -Płaczesz tak jakbyś mnie w jakimś burdelu zastała, ja pracuję . Za rachunek zwróci nam firma, juz to załatwiłem Uwierzyła, chciała wierzyć, musiała wierzyć Cóż zostało Jej poza wiarą, chociaż wiedziała, wiedziała całą sobą. Potem przyszedł następny i następny i następny w sumie 32 tyś zł. Pamięta ten niepokojący dźwięk telefonu ( do tej pory boi się telefonów) ale nie wie czemu akurat wtedy tak bardzo nie chciała podnieść słuchawki. Ciemno, wieczór, On w pracy i ten natrętny dźwięk, wibrujący niepokojem... Odebrała. ........................... - Nie nie ma męża, jest w pracy . Może mogę w czymś pomóc? - Chciałam, żeby przypomniała Pani mężowi, że zalega 1000 zł z opłatą za mieszkanie - powiedział kobiecy głos tam po drugiej stronie. Osłupiała (JAKIE MIESZKANIE ??????) - Przypomnę, dziękuję, do widzenia.... Odłożyła słuchawkę, nie chciała o nic pytać, nic wiedzieć.. Chciała być głucha i ślepa Koszmar - gra główną rolę Dlaczego przestał kochać (rozdział 3 ) Tysiąc różnych znaków kolczyk złoty znaleziony w samochodzie głuche telefony zdjęcie wszystko miało swoje wytłumaczenie On przekonywał, uspokajał, tłumaczył. Zasłaniał się klientami, brakiem czasu, pracą. sama przed sobą udawała, że wierzy Telefon: - Czy jest .....? - zapytała z wyraźnym rosyjskim akcentem - Nie ma.. a w czym mogę pomóc? - W niczym - Kim Pani jest? - Znajoma, po prostu znajoma. Chciała coś znaleźć, jakiś namacalny dowód, ślad, cokolwiek. Przeszukała samochód, centymetr po centymetrze, nic nie znalazła. Podświadomie wiedziała jednak , że to tu kryje się tajemnica, że tu jest odpowiedź, chociaż tak naprawdę nie chce jej znać. Chociaż nie spodoba Jej się to co znajdzie. Otworzyła bagażnik, zajrzała w miejsce gdzie On trzyma koło zapasowe. Serce stanęło Jej w gardle, znalazła torbę, małą biała reklamówkę, taką jakich wiele w sklepach, prozaicznie szeleszcząca mała foliowa torebka zawierała odpowiedź, namacalny dowód - prezerwatywy kasety i zegarek Zegarek, który dostał od dzieci na urodziny z adnotacją: "Żebyś zawsze był w domu na czas Tatusiu" Powiedz mi ( rozdział 4 ) Noc, ciemność, cisza światła samochodów niepokojący szum silnika Ona i On pilnuje go chce zatrzymać chce zrozumieć nie puszcza Go nigdzie samego MA DOŚĆ Chce wiedzieć. - Powiedz mi..... To samo Jej “powiedz mi” powtarzane od godziny. I to samo Jego ” nie wiem co będzie”. Przełyka ślinę, czuje potworną suchość w gardle Ma wrażenie, że nie będzie wstanie wypowiedzieć już nigdy żadnych słów. Zasługuję na to żebyś mi powiedział- słyszy “swój nie swój” zduszony głos. I cisza, i słyszy ciszę. Ona zastanawia się, kombinuje, kluczy, gubi się w domysłach. On....... nie chce Jej zranić jawnie się przyznać jest Mu głupio wstyd boi się jak zareaguje przecież Ona juz wszystko wie. ................................. prawie wszystko ................................... czemu milczy? czemu On milczy ?????? ................................... Jak Ona nienawidzi tego milczenia. Jak bardzo boi się Jego milczenia, tej głuchej ciszy między nimi. Chce Go błagać, prosić... Chce Mu powiedzieć, że wszystko będzie dobrze..... że wszystko... tylko powiedz ....... On mówi - Mam kogoś, to pierwsza kobieta jaką mam oprócz Ciebie, kochamy się.... Ona czuje - nic się nie stało świat się nie zawalił nie rozpadł się tylko jakiś chłód we mnie tylko tężeje w środku boleśnie tężeje w środku Niej głucha cisza.... Chciała umrzeć ( rozdział 5 ) Tama puściła. Chciał wykrzyczeć długo skrywaną całą miłość do Tamtej. Prowadził samochód i wpatrzony w mrok mówił mówił mówił o Tamtej Każde słowo przepojone namiętnością i miłością Wyrywki informacji, informacji o Jego życiu w którym Jej nie ma. Słuchała jak zaczarowana - To najpiękniejsza kobieta jaką widziałem w życiu - Chce mieć ze mną dziecko - Jest modelką Otworzył się, było już Mu wszystko jedno Pokazał Jej zdjęcie Tamtej Myślała- on nigdy mnie tak nie kochał. Wydawało Jej się, że to co się dzieje dotyczy kogoś innego. A Ona stoi z boku i obserwuje. Zimna obserwacja z chłodno - bolesnym dystansem. Nie chciała żeby Ją dotykał, skuliła się na siedzeniu, przywarła do drzwi. Nie chciała, żeby Ją nawet musnął, nie chciała czuć ciepła Jego ciała. Wydawało Jej się, że jeśli Ją dotknie to zwymiotuje. .................... Wieczór Pamięta ulicę, ruchliwą ulicę w centrum miasta. Poczuła całym swoim Ja, że chce umrzeć, nie chce być, nie da rady udźwignąć swojego Jestem. Tchórzyła, stała na skraju ulicy i bała się zrobić ten jeden krok. Krok prosto pod koła, krok z pełną świadomością konsekwencji. Pomyślała : niech zdecyduje Bóg, zamknęła oczy, weszła na jezdnię. Przeszła na drugi kraniec, dotarła do krawężnika, zrobiła tak jeszcze raz i jeszcze i jeszcze Nie stało się nic, nawet pisku opon, cisza, nie jechało nic. Miłość za obywatelstwo ( rozdział 6 ) Prosił Ją Nie mów moim rodzicom. Ukrywała to przed Nimi przez dłuższy czas. Wydawało Jej się , że ta ich niewiedza, stanowi dla Niego granicę, barierę, którą On boi się przekroczyć. Miała rację ............. Jej rodzice już wiedzieli. Mama wspierała Ją, jak tylko mogła. Ojciec zamknął się w sobie, nie potrafił z Nią rozmawiać, cierpiał, był chory na bezradność. .............. Wiedziała, że On jeździ Tam, za granicę to tylko pieprzone 300 km potrafił tam być 5 razy w tygodniu Ogarniała Ją wściekłość, żałość, złość. Podmieniła mu paszport. Włożyła mu nieaktualny. Wyliczyła czas. Zadzwoniła, powiedziała Mu jak dojeżdżał do granicy. Nie był szczęśliwy ........... Wszyscy mówili, że dla Tamtej On jest przepustką, przepustką do normalnego kraju, luksusowego życia. Nie słuchał, było mu wszystko jedno, nawet jeśli kocha go dla obywatelstwa, wszystko jedno, byleby go kochała, byleby była. Chciał Tamtą mieć, to jedyne co chciał. Psychotropy ( rozdział 7 ) Dostała tabletki nasenne, silnie uspokajające, była jednym wielkim dygotem, czuła, że nie jest w stanie Go zatrzymać NICZYM. On szalał, szalał z miłości, był obezwładniony uczuciem, słuchała o Niej, chwalił się Nią. Wydawało mu się że cały świat mu zazdrości, pokazywał się ze swoją zdobyczą tam gdzie pokazać się mógł. Wstydziła za niego, za upokorzenia, za spojrzenia politowania pełne, nie chciała współczucia, od niego jedynie krok do litości. Nie chciała by się nad Nią litowano, zaciskała zęby próbując przetrwać każdy kolejny dzień, próbując zgadnąć co przyniesie jutro. Sobota wieczór wiedziała, że On jest u Tamtej. Samotność czaiła się w każdym kącie, strach, ból i odrzucenie. Zadzwonił telefon Mamusiu dzwonił tatuś ............................... (chwila wahania) - ale.. był jakiś dziwny...... Wyczuła napięcie w głosie, niepokój małego serduszka. - Zaraz zadzwonię do taty kochanie. Usłyszała Jego głos, Jego a jakby nie należał do niego. Nie mogła zrozumieć co mu jest. W oddali słyszała Jej śmiech. Nie mogła się z nim dogadać, opowiadał kompletne bzdury. Bełkotał niewyraźnie, usłyszała tylko końcówki - ...Twoje proszki.. Odłożyła słuchawkę, zastanawiała się co się dzieje, słychać było, że coś jest nie tak, dramatycznie nie tak Spojrzała do apteczki, nie było jej środków nasennych, przepisał je dla Niej psychiatra. Poczuła, że robi się Jej słabo.... Telefon Znów On, nieco przytomniej: - Pożyczyłem Twoje tabletki i popiłem piwem Ile wziąłeś - spytała.... Cztery Cisza..... i bełkotliwym głosem dodane - Ale Ona wzięła sześć, leży i nie odzywa się. - Może nie żyje - przeszło jej przez myśl. Poczuła , że ogrania Ją koszmarne przerażenie, ręce zrobiły się lepkie od potu. Wsadzą go do więzienia, zaćpał 18 latkę... - Obudź Ją, nie daj jej spać- krzyczała, prosiła.... Ale On był bez reakcji, w swoim własnym świecie. Podaj mi adres , gdzie jesteś? Gdzie kurwa jesteś Ty pieprzony idioto? Odłożył słuchawkę, przeraziła się, usiadła na krześle starając się wymyślić racjonalny sposób działania. Zadzwoniła na pogotowie, spytała o potencjalne zagrożenia, podała nazwę specyfiku, ilość zażytych tabletek, przypuszczalna wagę. - Jemu prawdopodobnie nic nie będzie , ona musi natychmiast trafić do szpitala. ......................... kurwa, kurwa ,kurwa To nie rozpacz, nie smutek - to złość, wściekła się – z tej koszmarnej bezradności, z tej niemożności zrobienia czegoś... Zadzwonił Wezwij pogotowie- mówiła. Muszę sprawdzić w kalendarzu kiedy będę miał czas- padła odpowiedz. Poczuła , że ma to wszystko GDZIEŚ, i Jego ma GDZIEŚ, i to GDZIEŚ jest bardzo przepaściste...... Wyłączyła telefon, otulona mrokiem, wsłuchiwała się w swoje myśli. Wigilia (rozdział 8 ) Ubierała choinkę, strojąc przedświąteczny czas w pozory normalności. W piekarniku piekło się ciasto, dzieciaki usadowione przed szybka piekarnika przyglądały się jak rośnie. Wsłuchiwała się w ich dziecięcą radosną paplaninę, barszczyk czerwony dogotowywał się bulgocząc cichutko. Za oknami śnieg biały, w duszy rozpacz. On siedzi, nic nie odzywa się, nawet jednym słowem. Cierpi. Wybiega jak oszalały z telefonem w dłoni i przez pół godziny rozmawia. Ona widzi Go przez okno, podglądając z ukrycia, tak strasznie Ją boli zraniona duma, zdeptana dusza. ..... Wigilia Teściowie, rodzice , wszyscy wiedzą, nastrój grobowy. Pełne współczucia spojrzenia, poklepywanie po ramieniu, nie chciała tam być, chciała wyjść. Bała się tej litości, wstydziła się współczucia. Teściowa kiwała głową Męża trzeba pilnować dziecko Podświadomie czuła się winna, czuła się winna bo była gruba, bo nie miała twarzy top – modelki, bo ... bo miała za dobre serce i zbytnią ufność w uczciwość drugiego człowieka. ..... Prosi Go, zostań z nami przez Święta, dzieci Cię potrzebują. ON upiera się, chce tam jechać w pierwszy dzień Świąt. Obiecuje - Załatwię to jakoś Ona chce mu uwierzyć, czepia się resztki nadziei... ........ Wracają z wigilii, Ona traci przytomność, lądują na ostrym dyżurze. Miły lekarz o ciepłym uśmiechu, z obrączką na palcu. Ona myśli o jego żonie, myśli o tym ,że on na pewno jest dobrym mężem, że mając taki uśmiech nie można być złym człowiekiem. Pierwszy raz w życiu zazdrości innej żonie, zazdrości jakiejś nieznanej , obcej kobiecie męża o życzliwym spojrzeniu i dobrym uśmiechu. Żona jest wyczerpana, proszę o Nią zadbać. Oddaje Ją w Pana ręce... Wychodzą z Izby Przyjęć, chce się Jej wyć, chce paść na kolana i zaciskając w rękach zimny śnieg wykrzyczeć swoje nieszczęście , wykrzyczeć cały ból nagromadzony w Niej przez te straszne dni........ On odwozi Ją do domu, o 5 rano wyjeżdża. Wysyła Jej smsa "Nie zostawię Was samych" Niepewność ( rozdział 9 ) Czekała z drżącym sercem Ranek On wraca Miała nadzieję, obiecał..... Wraca od Tamtej, pieprzona Białoruś.... Wygląda oknem niecierpliwie, robi sobie herbatę Ręce dygoczą jej tak , że nalewając rozchlapuje wodę dookoła kubka. Tak bardzo chciała żeby już był, żeby był przy Niej , przytulił do siebie. Wybaczy mu wszystko, zapomni w jednej chwili, chce poczuć się bezpiecznie. Chce odzyskać swoje życie. Przed Świętami poszła do fryzjera , zrobiła sobie pasemka, podcięła włosy, kupiła sobie srebrzystoszarą , jedwabna koszulkę nocną ale czy można wyglądać sexownie nosząc rozmiar 48? Tak chciała się mu podobać. Skulona w fotelu,otulona mięciutkim kocem, wsłuchiwała się w rytmiczne oddechy śpiących dzieci. Choinka stojąca w rogu pokoju pachniała lasem, żywicą, delikatnie mrugające lampki rozświetlały szarość poranka. A Ona.................... Ona tak bardzo chciała żeby ją ktoś przytulił. Oszukał ( rozdział 10 ) Obiecał Postara się Wszystko się ułoży Ona wierzyła, uczepiła się tych słów , nadzieja pozwoliła jej przetrwać. Usłyszała szum silnika samochód Jego Otworzyła drzwi i już wiedziała , że ten grudniowy szary mroźny poranek odmieni jej życie. W samochodzie obok Niego , siedziała Tamta. Poczuła , że nic już nie czuje, nawet nie wiedziała ,ze to tak strasznie jest nie czuć nic. Patrzyła na majaczący się w samochodzie cień, na kontur twarzy, zarys ciała. Ucieleśnienie zagrożenia, zetknięcie z Jej koszmarem. On wysiadł z samochodu - Przecież obiecałeś... - wykrztusiła , wyżebrała z siebie...- Nie rozumiem, mówiłeś , że się ułoży, mówiłeś , że wszystko będzie dobrze – była przerażona, przerażona Jego obojętnością i bliskością Tamtej. - Nie licz na to , że będę teraz w domu, przez dwa tygodnie mnie NIE będzie.. Odwrócił się i odszedł, bez cienia wahania , wyszedł i zostawił za sobą tak wiele lat wspólnego życia, wspólny dorobek, uczucia, dzieci, zostawił bez żalu. Załatwił to jednym trzaśnięciem drzwiami. A Ona nerwowo przygładzała swoją nową srebrnoszarą koszulkę nocną - dla Niego koszulkę Patrząc za odjeżdżającym Nim, za minionym życiem, stała w progu bosa i półnaga i taka bezradna. Co ma zrobić? Co TERAZ ma zrobić? Z czego będę żyć ? ( rozdział 11 ) Zdała sobie sprawę , że nic nie umie, nic nie potrafi, nigdy nie pracowała, z czego będzie żyć??? Długi , długi, długi wyskakują z każdego kąta. Usiłuje rozmawiać z Erą - To mąż.. to mąż wydzwonił tyle.. Za każdym razem słyszy sakramentalne : wspólnota małżeńska... Dobijają się jacyś obcy ludzie, chcą pieniędzy, straszą Towarzystwem Opieki Nad Zwierzętami... Jakiś kot zamknięty, zagłodzony w mieszkaniu.... To nie Ja Nie do mnie Ja nie chcę tego słuchać Ja nie mam kota.......... nie mam........... Dokumenty firmowe, niepłacone podatki, wszystko teraz wychodzi. Jego kręcenie, wydawał nie swoje pieniądze, oszukiwał, kłamał, nie płacił zobowiązań. Firma jest na Nią, na Nią są długi... Boi się otwierać skrzynkę pocztową, boi się odbierać telefonów. Codziennie coś nowego, codziennie jakaś straszna nowa sprawa której Ona musi stawić czoła, nie ma na to sił... nie ma... Postanawia wziąść się w garść, musi myśleć, myśleć, myśleć. Dzieci się niepokoją Kiedy tata przyjedzie z pracy? Spycha ich niepokój, wymyśla tysiące powodów, One wierzą, tata zawsze dużo pracował, często wyjeżdżał, dlaczego teraz miałoby być inaczej. Postanawia znaleźć pracę, znalazła ogłoszenie w gazecie, Firma Reklamowa. Daleko cholernie ale wszystko Jej jedno, chce móc z czegoś żyć, musi z czegoś żyć. Tłum ludzi Nie mam szans – myśli - nie mam szans. Zostaje, musi spróbować, czeka..... Zaczyna się niepokoić. Wchodzą na rozmowę osoby , które przyszły po niej..... Właściciel firmy mówi do Niej: -Proszę czekać.... Czeka ..... Nie wie czy to dobry znak czy zły.. cholernie jej zależy... wizja samodzielności.... Wreszcie... Wchodzi jako ostatnia, stremowana , zdenerwowana... Facet przystojny, na luzie, rozmawia z Nią.. żartuje.. Mówi: Mam dla Ciebie specjalną propozycję, widzę Cię na pewnym stanowisku w mojej firmie, wszystko zależy od tej rozmowy.. Ona stara się , chce zrobić dobre wrażenie - Zadaj mi jakieś pytania... - Jakie.. - pyta Ona bezradnie.. -Jakiekolwiek, każde które Ci przychodzi do głowy... Pyta go... zadała już około 20 pytań... , kończą się Jej pomysły.. On naciska... - Nie chcesz nic o mnie wiedzieć - pyta Ją Czuje się stremowana, czuje podskórnie , że ta rozmowa podąża w złym kierunku , bardzo złym... Stara się zdystansować, ale On przysuwa się do niej coraz bliżej i bliżej.. Ona nie wytrzymuje, wstaje, chce wyjść, boi się.... On zagradza jej drogę do drzwi. - Lubię odważne dziewczyny, pokaż jaka jesteś odważna... Ona nie wierzy... Facet dobiera się do Niej. Jest kompletnie zaskoczona, zdumiona, zaszokowana. Odpycha go i wybiega na zewnątrz Byle dalej byle dalej.... Na imię jej Kaja (rozdział 12) Oparła się o chropowatą ścianę budynku, ręce jej drżały ale pomyślała sobie , choć nie mieściło się jej to w głowie, że nie może być aż tak źle, z nią źle , skoro znalazł się na tym świecie facet , który się nią zainteresował. To był przełom, jeden z kilku ważnych momentów decydujących o całym życiu. Uśmiechnęła się sama do siebie, szła wolnym krokiem po mieście, przeglądając się w sklepowych witrynach. Patrzyła na nią szara, zmęczona dziewczyna, spróbowała się uśmiechnąć.. ładnie... Wyszła z założenia , że przy ogromie długów następne kilka groszy nie wiele zmieni, poszła na solarium, do fryzjera, przefarbowała włosy na czarno, skręciła je w loczki. Kim jesteś..? Patrzyła na siebie... próbowała przyzwyczaić się do samej siebie, poznać nową Ją. Imię też zmienię, mam na imię Kaja.. Postanowiła dokonać absolutnego przeobrażenia, guam - 10 zabiegów, zmieniła całą swoją garderobę, utknęła na pół dnia w Galerii, kreowała wizerunek "business woman " Przeglądała się w lustrze i nie mogła uwierzyć , że to Ona. Elegancka, zadbana, szykowna kobieta, paznokcie w kolorze zgaszonej czerwieni, buty na obcasku Patrzyła na swoje – nie swoje odbicie, podobała się sobie, po raz pierwszy od wielu lat zastanowiła się jak wygląda, zrobiła coś dla siebie, dla siebie samej. Rozważała swoja atrakcyjność, widziała wady , jest zbyt grubiutka – to fakt. Wzięła się za siebie, "Jedz zgodnie ze swoją grupa krwi", dietetyczka, masaże. Z 98 kilogramów spadła do 80 – sięciu. To jeszcze zbyt wiele ale na razie Ja usatysfakcjonowało, była zadowolona. Następnym krokiem był zakup nowej bielizny, eleganckiej , sexownej , za 450 zł, okulary markowe za 600 zł, zegarek za 650 zł. Szaleństwo zakupów opadło, popatrzyła na siebie, była zadowolona, prawie.. Jeszcze tylko MUSI się uśmiechnąć. Zrobiła coś ze sobą , dla siebie. Poczuła się kobietą- teraz przyszedł czas na ułożenie swojego życia. Kochanka i żona (rozdział 13) - N. nie daje mi pracować , grozi , że się zabije , co ja mam zrobić?- On patrzył na Nią bezradnym wzrokiem. Pomyślała sobie , że może choć raz jest tak jak on mówi. Porozmawiam z Nią – powiedziała Nadzieja... Może uda się Tamtej wytłumaczyć, może On nie potrafi się sam z tego wyplątać. Poszła na spotkanie, na spotkanie z Tamtą..... Mała kafejka, obco, pusto, Ona siedzi zdenerwowana i czeka. Myśli: Panie Boże czemu nie wyglądam jak Tamta. Czemu nie jestem Nią, chce być Tamta, chce dokonać cudownej zamiany miejsc, cudownego przeobrażenia. Nie może opanować drżenia rąk, kelnerka przygląda się Jej kątem oka. - Wyglądam dziwnie – myśli- Nie chcę wyglądać dziwnie, mam być wyluzowana, opanowana. Nie mogę się rozpłakać..... Skinęła na kelnerkę - Mocnego drinka poproszę Po drugim mocnym drinku wypitym prawie duszkiem odczuła ulgę, ulgę tak dużą ,że cała sytuacja wydała się jej nieco komiczna, podzieliła się swoją historią z kelnerkami. Panie wysłuchały jej w skupieniu a Ona nie czuła się juz tak strasznie sama..... Miała wrażenie ,że cała malutka kawiarenka zamiera w oczekiwaniu, wszyscy patrzyli się w stronę drzwi. Zobaczyła GO... idzie z Tamtą, obejmuje Ją troskliwie. Miała ochotę uciec, zniknąć, rozpłynąć się, przestać istnieć. Po co ON idzie ? Nie tak miało być, nie jest na to gotowa, to zupełnie nie tak. Nie jest wart jednej łzy (rozdział 14) Patrzyła jak wchodzą, skulona siedziała przy stoliku i czuła się nic nie warta, tak strasznie sama , że bardziej już sama być nie mogła. Stanie za chwile oko w oko z Tamtą, ze złem wcielonym, z personifikacją nieszczęścia, ze swoim strachem, z zazdrością, rozpaczą , z nieprzespanymi nocami podczas których otulała ją samotność. Wyschnięte gardło paliło ją, czuła , że nie wydusi z siebie słowa, nie może, nie da rady Nie chce Nie chce Nie chce Widziała kątem oka , że podchodzą do stolika, z trudem , czując jakby dźwigała kilkutonowy garb, wstała i podniosła głowę. To co zobaczyła przerosło jej najśmielsze oczekiwania. On - przypominał zbiedzonego kundelka wałęsającego się wokół suki. Tamta - ta jego wyśniona, wymarzona - nie do wiary... Patrzyła i nie mogła uwierzyć, że on wybrał to "coś", że pokochał to "coś", to zmalowane, bezgustne, brzydkie NIC. Zaczęła się śmiać, śmiała się tak głośno i radośnie Wykrztusiła jedynie z siebie - Bogdan.. jak się cieszę , że nie wyglądam jak Tamta.... On i Tamta całkowicie zdezorientowani a Ona ... Ona rozbawiona do granic luźna rozmowa, pełna pogarda i lekceważenie dla Tamtej To Mój Mąż, rozmawiam z Moim Mężem Ty możesz jedynie słuchać Ona patrzyła na Niego i wiedziała już, że nie jest wart jednej łzy, ale nie czuła już rozpaczy, nie czuła żałości w sercu. Raczej było Jej Go żal... Wydawał się taki mierny i żałosny, taki słaby i bezradny.. taki... Wstała - Bogdan odwieź mnie do domu.... popatrzył na Nią ze zdziwieniem - Albo mnie odwieź albo oddaj kluczyki to jest tez Mój samochód Posłusznie wstał , gdy wychodzili kelnerka odciągnęła Ją na na bok.. "Pani.. to jakaś kurwa spod stadionu jest, zgłupiał ten Pani chłop czy co?" Pewnie podeszła do samochodu , usiadła z przodu , tam gdzie Jej miejsce... Obok Męża Tamta rozejrzała się bezradnie, nie miała wyjścia, usiadła z tyłu. Ona rozmawiała z Nim, cała drogę, żartowała swobodnie, dawno tak dobrze się nie czuła. Im swobodniejsza była Ona, tym bardziej Tamta była odleglejsza i mniej straszna.... Rzuciła krótkie "cześć" do Tamtej, jego pocałowała w policzek - Pa Kochanie- i poszła, szła w stronę domu i wiedziała, czuła, rosło w niej postanowienie. Myślała o Tamtej - Pokaże Ci jak paskudne bywa życie- potrafię to zrobić, wiem jak, już wszystko wiem. Zdobyć przewagę (rozdział 15) Musiała opracować taktykę, poruszała się bo cienkim lodzie, wiedziała , że jeden niefortunny krok skończy się katastrofą. Musiała go zatrzymać, czuła w sobie ten przymus, musiała go zatrzymać dla dzieci, dla siebie. W taki czy inny sposób On musiał BYĆ. Chciała satysfakcji, pragnęła uzyskać kontrolę nad swoim życiem. Chciała zemsty, chciała żeby Tamta cierpiała cierpiała za każdą przepłakaną łzę za niepokój na twarzach dzieci za ich strach Jej upokorzenie Za wszystko w życiu trzeba zapłacić - Tamta zapłaci Nadchodzi ten czas, zbliża się małymi kroczkami, z każdym dniem coraz bliżej. On bywał coraz rzadziej w domu – błąd. Musiała to naprawić Rozmowy - Dzieci tęsknią za Tobą. Nie pomagało, oddalał się czuła to wyraźnie Wiedziała , że nie tędy droga, tak nic nie uzyska, musiała coś zrobić. Postawiła wszystko na jedna kartę Czekała na niego w domu, usiedli przy stole kuchennym na przeciwko siebie, jak dwie obce osoby On z kamienną twarzą przedstawiał wyliczenia - co Jej zostawi, ile będzie płacił. Wiedziała ,że to TEN moment Wstała od stołu Od dziś Ty zajmujesz się dziećmi, ja się wyprowadzam Patrzył na nią i milczał - Czemu tak patrzysz się na mnie? Nie odpowiadają mi warunki , które mi przedstawiłeś, nie utrzymam za to domu, dzieci kosztują. Sama łatwiej sobie poradzę. Jesteś ich Ojcem zajmij się nimi. Wstał i nachylił się nad nią. - Przecież doskonale wiesz , że to nie możliwe, nie zrobisz mi tego!!!! Nie spieprz tego - powtarzała sobie w duchu- tylko tego nie spieprz. Spokojnie patrzyła mu prosto w oczy - Doskonale wiesz , że właśnie tak zrobię, nie pozostawiasz mi wyboru. Rozmawiałam z rodzicami, nie pomogą Ci, zostałeś sam, przecież nie oddasz dzieci do domu dziecka. Czas dorosnąć. Odwróciła się i wyszła z kuchni. Szarpnął ją za ramię , był wściekły, bała się , że Ją uderzy. - Co Ty kurwa wyprawiasz. - Idę się spakować - powiedziała spokojnie- Dzieci kończą za godzinę lekcje, odbierzesz je ze szkoły. Umierała w środku. Wiedziała , że za nic w świecie nie zostawi Mu dzieci , nie opuści ich nawet na jedna malutka chwilkę ale On... On nie może być tego pewien, On nie może tego wiedzieć. Wydawało się jej ,ze droga do pokoju trwa nieskończenie długo, pewnym ruchem otworzyła szafkę, wyciągnęła torbę. Trudno - pomyślała jeśli mnie nie zatrzyma, wyjdę z domu , zabiorę dzieci ze szkoły i pojadę do rodziców, to będzie koniec. - Czego kurwa chcesz?????? Stał w progu biały z wściekłości. Widziała , że on się boi. Jest martwy ze strachu. Zyskała przewagę. Punkt zaczepienia. I wykorzysta to tak jak tylko się da. Wykorzystać szansę (rozdział 16) Doskonale wiedziała czego chce. Patrzył na nią i nie wierzył własnym uszom. Jego pokorna żona, zajmująca się domem, praniem , sprzątaniem, cicha , spokojna teraz czegoś chce! W takim fatalnie nieodpowiednim momencie. - Przede wszystkim firma ... Przerwał jej w pół zdania - A weź sobie tą firmę... - Doskonale wiesz , że sama jej nie poprowadzę, Ty masz kontakty, adresy, do Ciebie dzwonią i Ty się na tym znasz. Nie mam pojęcia o elektronice. Ale to wcale nie znaczy, że nie mogę prowadzić jej razem z Tobą. Patrzył na nią jakby była z Marsa, z Marsa to zresztą mało powiedziane.... zbyt bliskie i zbyt znane.... - Od jutra jeździmy do wszystkich klientów RAZEM i nie jestem Twoja żoną pilnującą Cię i zostającą w samochodzie, jestem Twoją wspólniczką, razem prowadzimy interesy. Ja zajmuję się księgowością, dokumentami, fakturami, chce zablokować Ci dostęp do konta firmowego, dość pieniędzy już stamtąd wypłynęło. - Nie zamierzam nie mieć dostępu do moich , wypracowanych pieniędzy, nie zgadzam się na zablokowanie konta!- krzyczał - Ile chcesz taki cyrk ciągnąć! - Aż spłacimy wszystkie długi, Ty sam nie dajesz mi żadnej gwarancji na to ,że tak się stanie, boje się ,że znikniesz i zostawisz mnie z tym całym gównem, że przepuszczając wszystko - kochanka kosztuje - pogrążysz mnie i dzieci. Ale wiedz o tym ,że sama nie pójdę na dno... pójdę tam razem z Tobą - powiedziała spokojnie i wyciągnęła kartonową teczkę, czerwoną z napisem dokumenty. Pokazała mu ją - Tu jest dość informacji o Twojej białorusince, o nielegalnych pobytach, o braku wiz , o lewych dokumentach.. wystarczy .. świetny materiał dla prokuratora. Wyciągnął rękę, schowała teczkę... - O nie, nie zobaczysz jej teraz, to mój ostatni argument, miej tego świadomość, ostatni i nieodwracalny w skutkach. Milczał - Mam stanąć z dziećmi pod firmą X i wszystkim mówić ,że zostawiłeś mnie bez grosza przy duszy, bez środków do życia i po uszy w długach? Mam tak zrobić? Strzały były celne Nigdy nie sadziła ,że stać ja na cos takiego , to naprawdę okropne. W teczce nie miała nic, była pusta, nie wiedziała nic, celowała w ciemno i chyba chociaż częściowo trafiła. - Odbiło Ci - warknął - Ona nigdy się nie zgodzi, żebym z Tobą pracował!! Wzruszyła ramionami -Wymyśl coś, jesteś w tym świetny... Zanim trzasnęły drzwi krzyknęła za nim Czekam na Ciebie jutro rano, przyjedź wcześniej odwieziesz dzieci do szkoły.... Dzieci ( rozdział 17 ) - Musisz im powiedzieć, one nie mogą żyć w kłamstwie Przyjaciółka posiorbywała aromatyczną kawę. Siedziały w 7-emce, klimatycznej knajpie na Krakowskim Przedmieściu. Ona patrzyła na P. i zastanawiała się jak gładko przeszło jej to przez usta, jak przerażająco beztrosko można wypowiedzieć słowa , które Jej dzieciom zburzą cały ich świat spokojnego dzieciństwa. Ona milczała. P. chwyciła Ja za rękę - Tego nie da się ukryć, nie ma mowy! Zorientują się ,będą żyły w niepokoju bo nie będą miały jasnego obrazu sytuacji, jak podrosną będą miały do Ciebie pretensje, nic w ten sposób nie zyskasz. Ona jechała do domu, tonęła w niepewności, wątpliwościach. Dzieci nie wiedziały, dopilnowała by nie były świadkami ani jednej awantury, by nie patrzyły na ani jedną jej łzę. Pozorny spokój, tatuś w pracy, ciągle w pracy. Wszyscy byli za tym ,żeby powiedzieć dzieciom począwszy od przyjaciół skończywszy na rodzinie. Usiadła na skraju łóżka, popatrzyła na jasną czuprynkę swojego synka i jego ufne oczy. - Kochanie muszę Ci coś powiedzieć - zawahała się - Tatuś nie będzie z nami mieszkał... Napełniające się oczy łzami i rozpacz małego człowieczka nie pozwoliły dokończyć jej zdania, wszystko co miała do powiedzenia uwiązło Jej w gardle. Uśmiechnęła się. - Czemu Kochanie płaczesz, chciałam Ci powiedzieć ,że tatuś nie będzie teraz z nami mieszkał bo ma bardzo dużo pracy i to niestety również nocą. Dziecko przytuliło się do niej z westchnieniem ulgi - Tak przestraszyłem się mamo , że Go już więcej nie zobaczę. Tuliła go w ramionach, przytulała do siebie maleńka dziecięcą ufność i bezradność i juz wiedziała ,że nie powie za nic na świecie i żeby świat się miał zawalić a Ona miała dźwigać Jego szczątki na plecach to będzie udawać, udawać do końca świata i jeden dzień dłużej, dopóki będzie taka potrzeba, dopóki będzie musiała. Zdobyć nieznany świat ( rozdział 18 ) Witała szary poranek niepewnością. Dziś wszystko się okaże , za godzinę będzie wiedziała. Zadawała sobie pytanie co będzie jeśli On nie przyjedzie. Stała przed łazienkowym lustrem, patrzyła na swoje odbicie Czarne włosy w "artystycznym" nie ładzie, zielone oczy w których czaił się strach , długie rzęsy muśnięte czarnym tuszem, delikatnie pomalowane usta szminką w kolorze złocistego brązu. Tak smutna... smutna... smutna... Spojrzała na zegarek, czas mijał nieubłaganie , 7.10... Poszła obudzić dzieci.... Uśmiechnięta robiła im śniadanie słuchając ich radosnego paplania.... Im bliżej było ósmej tym bardziej niespokojna się robiła. - Mamo na co czekamy, spóźnię się do szkoły- córka denerwowała się niecierpliwie przestępując z nogi na nogę Uspokajała... - Na pewno zdążymy kochanie......- i widząc jak On podjeżdża pod dom, z ulgą dodała - przecież dzisiaj odwozi Was Tatuś. Powiedziała to tak jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie.... - Umówiliśmy się z Tatusiem ponieważ bardzo dużo pracuje i ma mało czasu ,że będzie Was co rano odwoził do szkoły - powiedziała z uśmiechem.... Widząc Go wchodzącego do domu dodała - Cześć kochanie, odwieź szybciutko dzieciaki bo strasznie późno a ja Ci zrobię śniadanie. Dzieci zawisły na Nim jak winogronka na gałązce i opowiadając z zapałem o tysiącu spraw wyszli z domu. Stała rozdygotana na środku kuchni, dopiero teraz zobaczyła jak bardzo trzęsą się jej ręce. Próbowała doprowadzić się do ładu. Trzaśnięcie drzwiami, usłyszała Go jak wchodzi - Zjesz coś ? - spytała podsuwając mu pod nos kanapki Zjadł , nie odzywał się przez dłuższą chwilę, po czym wstał i powiedział - Chodź , pojedziemy do firmy X , musimy zawieść fakturę, mam tam kilka spraw do załatwienia. Zastanawiała się jak to będzie, jak wytrzyma siedzenie koło niego tak blisko w samochodzie , ile razy zalegnie głucha cisza, jak wielkim stresem będzie to dla Niej i czy wytrzyma. Wzięła sobie kawałek Xanaxu na odwagę i poszła zdobywać nieznany świat. Nowa Przestrzeń ( rozdział 19 ) Zdziwiła się Poszło dużo łatwiej niż sądziła Zadawała sobie pytanie czemu tak się stało. Czy już Go nie kocha i dlatego jest w stanie przetrwać te godziny tuż przy nim - patrząc na Niego, rozmawiając, tak jakby nie stało się nic, jakby nie było tego ogromnego koszmarnego rowu, pęknięcia Ziemi Obiecanej, które ich rozdzieliło. Doszła do wniosku , że w jakiś irracjonalny sposób ona traktuje Go jak kogoś obcego i nieznanego, tak jakby to nie był je Mąż tylko ktoś , kogo dopiero poznaje - jakiś obcy , obojętny jej sercu. Jej Mąż umarł, tak się czuła, umarł i Ona opłakuje Go w duszy. Opłakuje tego ciepłego, opiekuńczego faceta, który wspierał Ją dzień po dniu, tego faceta z którym przeżyła połowę swojego życia i nic Jej Jego nie zwróci i nigdy nie będzie tak samo. To już jest inne życie, inne teraz, wszystko się zmieniło, wszystko poznaje od nowa, bada ze Swojego Nowego Punktu Widzenia i nie tylko relacje między Nią a Nim i nie tylko On ale cały świat wokół Niej zdeformował się i zmienił. Sprawy ważne przestały być istotne a drobiazgi dnia codziennego urosły do rangi problemów i te wieczorne szepty... lęki wyskakujące z ciemnych kątów samotności, to przerażało Ja najbardziej. Zdawała sobie sprawę ,że nawet gdyby się tak stało, że nawet gdyby On Ją teraz przytulił, przeprosił, gdyby szedł za Nią na kolanach błagając o wybaczenie to nie dało by nic, to nie zmieniło by nic, bo Ona to już nie Ona i jedyne co teraz może zrobić i jedyne co teraz ma sens, to znaleźć się jakoś w tej nowej rzeczywistości, którą wywalczyła swoim dzieciom. Ich nowa wspólna przestrzeń życiowa, mały, pomarańczowy samochód i kilkugodzinne jeżdżenie od ... do... Tysiące spraw o których trzeba rozmawiać, problemy, pracownicy, umowy , klienci. Wgłębiała się w ten nowy świat, tonęła w dokumentach o których nie miała pojęcia, w sprawach , których nie potrafiła rozwiązać, nie znała odpowiedzi. Ale radziła sobie, parła do przodu , wyznaczała sobie obszar własnego działania, obszar swojej niezależności, obszar swoich decyzji. Najtrudniej było z finansami, gdy rozstawali się popołudniami liczyli pieniądze, połowę brała Ona połowę On. Tyle udało się jej wywalczyć. Codziennie rano powtarzała się ta sama sytuacja , liczenie kasy - Ona zawsze miała prawie wszystko co wzięła , ubytki u niego były nieporównywalnie większe. Wściekała się w duszy ale z drugiej strony była zadowolona bo dawało Jej to argument do ręki, a każdy był na wagę złota. Weszli do domu. - Weź sobie na przeżycie i zostaw mi resztę - napierała - mam firmowe płatności do zrealizowania a Ty jutro znowu nie będziesz nic miał. Sprzeciwiał się , nie chciał , zdecydowanie na NIE, po ostrej wymianie zdań rzucił w Nią pieniędzmi , które trzymał w ręku i wyszedł. Patrzyła na rozrzucone po podłodze banknoty i zastanawiała się czy On jutro rano zapuka znowu do drzwi. Czy to że wyszedł oznacza zerwanie tego niepewnego układu łączącego Ją , dzieci i Jego. Wiedziała , że tak naprawdę jest Mu nie potrzebna, że mógłby wykpić się nędznymi alimentami. On sobie poradzi, zawsze... Pozbierała pieniądze z podłogi, wypełniła przelewy, wysłała i czekała.. czekała aż do jutra, jutro się wyjaśni.. a czas kap, kap... kropla po kropli upływał, tak wolno, tak leniwie. Zadzwonił - Co tam? - W porządku - powiedziała... czekała co dalej... - Przemyślałem sobie sprawę z tym kontem, wiesz jak jest, jak mam dostęp to wydam a jak nie będę miał to się przyoszczędzi. Miałaś rację w sumie, lepiej , żebyś to Ty trzymała kasę, każdy musi się zająć swoja działką. Poczuła jak z piersi spływa Jej ogromny ciężar, właściwie to nie wierzyła własnym uszom. Stać Ją było jedynie na wyksztuszenie - O.k to do jutra Zdobyła Nową Przestrzeń.
  7. przeczytałam, podobało się....
  8. Piekna bajka z ogromna dozą humoru- usmiałam sie serdecznie i madrością.... tak jak przystało na każda przyzwoitą bajkę. Dziekuję za przyjemność czytania....
  9. Podoba mi sie to co napisalaś, koniecznie literówki trzeba poprawić "co do zliywania" to dla mnie ten fragment jest fantastyczny. Pozdrawiam
  10. Bardzo dobre...... czekam na ciąg dalszy bo przeczytałam z zainteresowaniem!
  11. przeczytałam jednym tchem.... bardzo bardzo bardzo... :) pozdrawiam Noworocznie....
  12. :) ciesze się bardzo ,że sie podobało:) Z okazji Nowego Roku życzę wszystkiego naj naj naj i usmiechuuuuuuuuu cały rok:)
  13. .... no cóz ..podobno jestem biznes łumen i nic zlego w tym nie widze , nie wydaje mi sie bym starzala sie szybciej od innych i nie zrzedze.. zrzedzenie raczej nie zalezy od wieku.. mysle ,że to kwestia charakteru albo.. partnera... z ktorym przyszło nam iść przez zycie.. to tyle w tej kwestii
  14. Tekst bardzo mi sie podoba, a pierwszy akapit to majstersztyk.......................
  15. Mam 33 lata.... nie wiedzialam ze jestem w fazie wolnego przekwitania..... tekstu oceniac nie będę bo sformułowanie "wolne przekwitanie" może ewidentnie zle wpływać na moje oceny...
  16. hmm. uczucia mieszane, zapowiadalo się świetnie a potem jakby "coś" uciekło, chyba ten wątek kłopotu tak podkreslany na poczatku, gdzieś uciekł pozniej, w kazdym razie wrazenie niedosytu pozostało... pozdrawiam
  17. Są rzeczy, których naprawdę nie cierpię robić a jedną z nich jest, może to wstyd przyznać, pomaganie w lekcjach moim dzieciom. Moja niechęć wynika zapewne z kompletnego braku cierpliwości w tej dziedzinie. Jeszcze pół biedy jak moje pociechy w miarę szybko pojmą temat i nie zadają zbyt wielu kłopotliwych pytań, na które nie potrafię odpowiedzieć inaczej jak tylko: tak jest bo tak ma być. Jednak ostatnio wpadła mi w ręce wielce pouczająca i dająca odpowiedzi na wszystkie zagadnienia z zakresu wychowania młodego człowieka i jego rodzica :) , książka. Po lekturze tej pozycji stanowczo obiecałam sobie poprawę i gdy tylko moja córka oświadczyła , że między rzeczownikiem, przymiotnikiem a czasownikiem nie widzi większej różnicy, postanowiłam stanąć na wysokości zadania. Na wszelki wypadek przewertowałam jeszcze książkę w nadziei , że może znajdę tam poradę na okoliczności problemów z częściami mowy ale niestety, był tam sex, narkotyki i wagary a części mowy ani śladu. Nie zrażam się jednak łatwo więc pokrzepiona kilkoma ogólnymi radami ochoczo przystąpiłam do dzieła. Przez pierwszą godzinę z godnym podziwu spokojem przekazywałam jedyne i słuszne prawdy o częściach mowy mojemu dziecku , kto to ? I co to? - rzeczownik dotyczy zwierząt, rzeczy i ludzi, jaki? jaka? Jakie?- przymiotnik - określa rzeczownik, co robi? - czasownik, wyraża czynność. Jednak po godzinie takiej edukacji moja córa nadal trwała niezłomnie przy przekonaniu, że wrzos to przymiotnik ( nie wiedzieć czemu?) , a na tłumaczenie, że czasownik odpowiada na pytanie "co robi?", odpowiadała słodko: - Kto co robi , mamo? Czara goryczy się jednak przelała gdy dziecko z wyrazem triumfu i wszechzrozumienia na twarzy oświadczyło - Już wiem ! Borowik to przymiotnik ! Na moje zjadliwe pytanie "dlaczego?" oświadczyła: - Bo odpowiada na pytanie jaki! Jaki grzyb? - borowik! Walcząc resztkami cierpliwości z ogarniającą mnie drobna furią i pozbierawszy resztki mojej godności pedagogicznej, zaaplikowałam sobie herbatkę uspokajającą i postanowiłam zaatakować części mowy z innej strony.... Porzuciłam bezowocne uczone wyjaśnienia i zaczęłam tłumaczyć na tak zwany chłopski rozum, że przymiotnik to cos czego właściwie nie można dotknąć w przeciwieństwie do rzeczownika , który jest namacalny. Można dotknąć zielony ołówek ale samego zielonego nie , bo zielone jest zawsze coś: trawa, drzewa, zeszyt. Wydawało mi się w pewnej chwili , że mojemu dziecku zaczęło się przejaśniać w głowie. Niestety bardzo srogo się zawiodłam. Już przy następnym pytaniu okazało się , że tworzenie własnych teorii dotyczących części mowy może być zgubne w skutkach, otóż padło prozaiczne pytanie : - Jaką częścią mowy jest dzień? Dziecko natychmiast odpowiedziało: - Przymiotnik. Tego już było za wiele. - Dlaczego uważasz , że to przymiotnik - ryknęłam dziko, zapominając o wszelkich radach wychowawczych jakie ostatnio przyswoiłam .Córka z niezmąconym spokojem odparła: - Przecież Ty tak mówiłaś. Zaperzyłam się nie na żarty, przecież w życiu tak nie mówiłam! - Mówiłaś- odparło pewne swego dziecko- przecież przymiotnik , to coś czego nie można dotknąć, a dnia nie da się pomacać.... No cóż, ciężko temu zaprzeczyć. Dla dodania mi otuchy, do akcji wkroczył mój młodszy syn, którego uwagi doprowadzały mnie do białej gorączki. Trzeba mi przyznać , że wykazałam się ogromnym talentem w dziedzinie nauczania a podejrzliwość z jaka patrzyło na mnie moje dziecko wskazywała, że moja wiarygodność chwieje się w posadach. Od ostatecznej klęski uratowała mnie wizyta mojego ubezpieczyciela, który witajac się ze mną z troską spytał czy aby dobrze się czuję. Przyczesując zmierzwione włosy i wodząc dookoła błędnym wzrokiem kwaśno się uśmiechnęłam. Pan Jacek radośnie rechotał słysząc o moich pedagogicznych sukcesach a mnie olśniło, nastąpił przypływ geniuszu, nie zwlekając wyciągnęłam nieszczęsnego ubezpieczyciela na środek kuchni i rzeczowo spytałam się moich dzieci: - Czy wiecie kto to jest? - Pan Jacek - odpowiedzieli zgodnie, przyglądając się moim poczynaniom z niekłamaną ciekawością w oczach. - Otóż nie do końca moi drodzy - oświadczyłam triumfalnie - Tak naprawdę to jest to rzeczownik i obejrzawszy ten rzeczownik dodałam- Widzę tu również parę przymiotników. No moi drodzy jaki jest ten nasz Pan Jacek? Ubezpieczyciel oblał się czerwienią , czując , że chwila prawdy jest blisko, ale na szczęście mój syn usiłując wymyślić coś odpowiedniego, wypalił: - Ubezpieczony! Pan Jacek odetchnął z ulgą i ja też bo znając szczerość moich dzieci , mogło wypaść dużo gorzej. Po przełamaniu pierwszych lodów, dalej poszło jak z płatka, zabawę przerwałam , gdy powoli wyczerpywał się zapas przymiotów pana Jacka i powiedziałam: - A teraz nasz rzeczownik z mnóstwem przymiotników pokaże nam czym jest czasownik - i niezbyt kulturalnie popychając Pana Jacka w stronę drzwi spytałam: - Co teraz robi Pan Jacek? - i sama na nie odpowiedziałam- Idzie do domu i to właśnie jest czasownik! Pan Jacek grzecznie się pożegnał dodając, iż miło mu, że na coś się przydał i muszę powiedzieć , że w istocie moje dzieci zaczęły łapać o co w tym wszystkim chodzi. Następną godzinę spędziliśmy latając po mieszkaniu i przeraźliwie się wydzierając, podzieleni na role. Córka była przymiotnikiem, syn rzeczownikiem a ja czasownikiem. Syn wskazywał jakiś przedmiot , zadawał pytanie "co to?", córka zadając pytanie "jaki? jaka? jakie?" - opisywała ów przedmiot, a ja starałam się zadając pytanie "co robi?", znalezć czynność , którą on wykonuje. Wyglądało to mniej więcej tak: - Co to?- kwiatek - Jaki jest?- zielony - Co robi?- rośnie Na ogół szło nam nieźle i mimo, iż sporo czasu zajęło mi przekonanie mojego siedmiolatka , że na pytanie "co robi?" odpowiada czasownik a nie czasomierz - jak uparcie twierdził, to i tak byłam zadowolona. W końcu to na cz i to na cz a to już jakiś postęp. Na koniec zziajana i ochrypnięta, bo moje dzieci bardzo żywiołowo podeszły do tej nauki, z niebotycznej wielkości samozadowoleniem z osiągniętego sukcesu i utwierdzona w przekonaniu o własnym geniuszu i nieomylności oraz błogosławiąc w duszy przeczytana wychowawczą lekturę, gdzie radzili "wyjdź na przeciw problemom swojego dziecka", zadałam mojej córce ostatnie, ostatniutkie pytanie: - Jaką częścią mowy jest pole? - Rzeczownik - odpowiedziało z zadowoleniem moje dziecko. Rozpłynęłam się z zachwytu. - Dobrze, super! Powiedz mi jeszcze , dlaczego tak sądzisz? - To bardzo proste - odpowiedziało dziecię- bo odpowiada na pytanie "jakie? " Dzieci już nie uczę, książkę spaliłam, delektuje się herbatką na zszargane nerwy.
  18. Witam wszystkich ze skruchą informuję ,że ankietę właśnie wysłałam......... Życzę wszystkim z głebi serca Szczęśliwego Nowego Roku :)
×
×
  • Dodaj nową pozycję...