Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

śliczna i mądra młoda mężatka
z różnymi defektami urody
(to podkreślę podwójną kreską
co pozwoli uniknąć rozczarowań)
poszukuje przyjaciela na pełny etat
lub w uzasadnionych przypadkach
po połowie
by razem śmiać się i czasem popłakać
który pochucha gdy zaboli
i przytuli kiedy nie wszystko będzie szło dobrze
niechby był mądry, szczery
stały w sympatii
nieporywczy i uprzejmy

obiecuje że rozpatrzy
wszystkie poważne zgłoszenia
(o ile jakieś przyjdą)

aha
uroda jest ważna
ale to już ona oceni

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


To się nie mieszaj i nie wypowiadaj na temat uczuć i emocji osób, których nie zadałeś sobie trudu, żeby poznać, a które udało Ci się już do siebie zniechęcić. A.
Opublikowano

twoje pragnienia są po ludzku nierealne, chyba że chodzi tobie o przyjaciela z Egiptu, zrozumiałbym, sama sie chyba nie rozumiesz , pisz to pomaga, ja osobiście szukam prawdziwej miłości we dwoje prawdziwej świętej relacji przyjaźni i miłości, myślę że skoro masz męża to z nim nawiąż taką więź cudowną

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Czy mam rozumieć, że rozważasz zgłoszenie swojej kandydatury, czy tak tylko interesujesz się niezobowiązująco?

Ja miłości nie szukam, bo już znalazłam najlepszą z możliwych, z taką właśnie cudowną więzią
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Przyjaciel to forma uzupełniająca do męża. Podobnie jak przyjaciółki też, ale akurat to nie chodzi o kobiece znajomości w tym tekście. Kobiety zamężne nie mogą mieć przyjaciół? Nie rozumiem, w czym dokładnie popierasz bazyla?? Zarzucasz mi jakąś niemoralność??
Opublikowano

przepraszam, zasadniczo, to od razu pomyślałem, że powinno się oddzielić Autora/Autorkę od peela/peelki, co niniejszym czynię. mam nadzieję, że przyjmiesz moje przeprosiny, mogłaś odebrać mój komentarz jako atak na siebie bo podpiąłem swoją wypowiedź pod komentarz bazyla, który takiego rozgraniczenia nie zrobił. wiersz odbieram jako pewną satyrę na współczesne, niełatwe, relacje damsko męskie, i tyle :)
bez urazy proszę :)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Czy mam rozumieć, że rozważasz zgłoszenie swojej kandydatury, czy tak tylko interesujesz się niezobowiązująco?

Ja miłości nie szukam, bo już znalazłam najlepszą z możliwych, z taką właśnie cudowną więzią w osobie swojego męża. Pewna jestem, że od początku nigdy nie mówiłam niczego innego

już napisałem że się w to nie mieszam, mogę tylko błogosławić wasz związek malżeński, moze chodzi tobie o kuzyna albo brata?
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Czy mam rozumieć, że rozważasz zgłoszenie swojej kandydatury, czy tak tylko interesujesz się niezobowiązująco?

Ja miłości nie szukam, bo już znalazłam najlepszą z możliwych, z taką właśnie cudowną więzią

już napisałem że się w to nie mieszam, mogę tylko błogosławić wasz związek malżeński, moze chodzi tobie o kuzyna albo brata?

bardzo słusznie, jak mówiłam, bardzo już nas wszystkich do siebie zniechęciłeś. Nie masz szans. A.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.





Być może rzeczywiście macie rację, jednak ja nie skazywałabym poszukiwań peelki na całkowite niepowodzenie. Można znaleźć idealnego męża czy żonę, można też pewnie znaleźć idealnego przyjaciela czy przyjaciółkę. Tylko trzeba się wcześniej dokładnie rozejrzeć i zorientować. A.
Opublikowano

Samotność wśród ludzi. Tak teraz często wygląda życie szczególnie osób po trzydziestce, czterdziestce. Stąd ogłoszenia matrymonialne, których jest coraz więcej. Może i peelka do tych ludzi należy, którzy nie znaleźli dozgonnego przyjaciela.

Lekko humorystyczny ale jakże prawdziwy.

pozdrawiam

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Masz rację, Hannah, dokładnie tak jest. Bardzo wiele wartościowych znajomości z wcześniejszych lat nie wytrzymuje próby czasu. A skoro ludziom dojrzałym, z ustaloną sytuacją rodzinną, odmawia się prawa do budowania relacji opartych na przyjaźni i bliskości, nic dziwnego, iż zdarza się, że odczuwają samotność. A.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


bzdurne ogłoszenie, nie nadaje się do publiki
kogo tym autorka chce nakarmić?

"śliczna i mądra mężatka" - z tekstu wynika zupełnie coś innego
szuka przyjaciela - dlaczego nie przyjaciółki (bym bardziej była wyrozumiała)
tu nie usprawiedliwia słowo satyra - małżeństwo to podstawa rozkwitu rodziny, nie kpi się z męża, nie wystawia na pośmiewisko... nawet najgorszego małżonka bo przecież...

przytulam się do poduszki
kiedy go być nie może
tam gdzie być powinien
(to nie jest grzech)
on (może) psy są najlepszymi przyjaciółmi
co do mądrości - wcale nie mam ochoty się wypowiadać
bo ktoś tu zjadł wszystkie rozumy
a co do urody to
"uroda jest ważna
ale to już ona oceni" - to przerasta... głupotę też
pieprzenie o potrzebie przyjaciela bo mąż nie wystarcza...
tu trzeba szukać i naprawiać (wspólnie) związek

pellka nie zasługuje na zaufanie (daj mi namiary na męża)

o zdradzie nie wspomnę
zaciskam zęby

patologię trzeba leczyć
zły lekarz co "pochucha" na chore a nie podmucha

a samotność, o której pisze autorka w komentarzu...
oj kobieto!
nic tu dobrego...
a w życiu najważniejsza jest rodzina
podstawowym budulcem jest zaufanie

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


pisałam o podmiocie lirycznym (młodej, głupiej mężatce, którą opisujesz w swoim tekście - to jest wyraźnie napisane, chodzi o jej męża (żal mi faceta, powinien się dowiedzieć co ona knuje za jego plecami) chociaż ty myślisz inaczej.
sama masz dziwne żale, co do twojego męża to mało mnie obchodzi ale...

to forum zdaje się jest po to by wyrażać swoją opinię, ach nawet wtedy gdy jest ona sprzeczna z oczekiwaniami autora, jeśli się to nie podoba to nie publikuj tekstu.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Super tekst, podoba mi się jego szczerość i otwartość. Zastanawia, czemu piszesz więcej o cechach fizycznych, zamiast o usposobieniu, które jest dla każdej mądrej kobiety, a więc także i dla peelki zapewne sprawą zasadniczą, jeżeli chodzi o przyjaźń w każdej konfiguracji, czyż nie tak?

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Takie pytanie dobrze sobie zadać spoglądając w lustro. :-)   @Stary_Kredens Słusznie, zadowolenie, że słońce świeci, że deszcz pada, że pomimo wszystko dobrze się w życiu układa. Pozdrawiam serdecznie. 

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • @Stary_Kredens    Dziękuję Ci wielce za wiadomość. Dodam, że podoba mi się słowo "wymarcowane"

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      . Twórz nowe wyrazy, twórz.     Pozdrawiam Cię serdecznie i życzę dobrego Wtorku .  
    • Dwudziestopięcioletni  hydraulik Roman C. ma żonę. I w tym fakcie nie ma nic nadzwyczajnego, bo przecież bardzo wielu mężczyzn w tym wieku posiada męża lub żonę, ale sytuacja Romana C. jest o tyle nietypowa, że posiada on żonę tylko w stosownych dokumentach bo w rzeczywistości to ona uciekła do pięćdziesięcioletniego architekta Vincenta Z., a konkretnie odjechała jego mercedesem klasy S. Było tak. Późnym wieczorem, kiedy zwykli ludzie chodzący rano do pracy już dawno śpią, Vincent Z. jechał samochodem głównymi ulicami stolicy. Jechał do domu z małego przyjęcia po wernisażu malarskim swojego przyjaciela, kiedy nagle w świetle ulicznych lamp zobaczył smukłą dziewczynę ubraną tylko w majtki. Jedną ręką zasłaniała sobie piersi a dłoń drugiej trzymała na łonie chociaż miała przecież już ochronę w postaci majtek. Takie podwójne zabezpieczenie wrażliwych miejsc może świadczyć o szczególnej cnocie kobiety, ale kiedy będący po dwóch kieliszkach szampana w doskonałym humorze architekt zatrzymał wóz i wysiadł pytając cnotliwą dziewczynę czy może jej jakoś pomóc ta bez chwili zwłoki wskoczyła na przednie siedzenie jego samochodu. Noc była dla lekko starzejącego się Vincenta Z. jak bajkowy sen, ale były też następne noce i dnie i na okoliczność otrzymanego od losu takiego szczęścia architekt wziął sobie urlop w swojej własnej pracowni. Wiedział już, że jego nowa miłość ma na imię Ania i kiedy była na basenie jakiś bezwzględny złodziej ukradł jej wszystko co miała łącznie z ubraniem. Po zamknięciu basenu przesiedziała  godzinę w krzakach i kiedy ją architekt zobaczył przemykała ulicami do domu. Powiedziała też swojemu wybawcy, że ma męża. On spytał kim jest. Odpowiedziała, że hydraulikiem pracującym w wodociągach miejskich. Ach tak, powiedział architekt a w duchu pomyślał, że oto trafiła mu się świetna dziewczyna, której mąż jest jakimś tam zwykłym hydraulikiem. Cóż za przeciwnikiem  może być dla mnie hydraulik. Zjadłam takich frajerów na śniadanie. Ale to był błąd. Nie minęły nawet dwa tygodnie a już w odwiedziny do Vincenta Z.  przyszedł hydraulik, który nieznanymi nam sposobami szarpanego zazdrością męża zdobył adres domowy architekta. Bez zapowiedzi, więc nie został wpuszczony, tym bardziej, że nikogo nie było w domu, bo zakochani jedli akurat kolację w luksusowym lokalu. Ale hydraulicy mają złe nawyki, szczególnie gdy są po pracy i nie odchodzą od drzwi kiedy zadzwonią i nikt im nie otworzy. Ten akurat monter instalacji wodno-kanalizacyjnej był po robocie i nie dał się łatwo spławić banalną nieobecnością gospodarza. Zakochani wrócili wczesną nocą. Hydraulik nie został jednak wpuszczony pod okna pod którymi mógłbym wykrzykiwać swoje lamenty, stał bowiem przy furtce a uruchamiana pilotem brama była kilkadziesiąt metrów dalej bo przecież posiadłość była nadzwyczaj okazała. Gdy dobiegł brama była już zamknięta. Przez płot bał się wejść, bo gospodarz wypuścił z kojca dwa wielkie psy. Tak więc tego wieczoru nie spojrzał nawet w oczy swojej niewiernej żonie, na co jak się wydaje miał wielką ochotę. Stojąc przy ogrodzeniu ale na ulicy miotał wyzwiskami pod adresem nie tylko architekta ale również własnej żony. Był bardzo głośny i jego lamenty przeszkadzały widać wysublimowanym lokatorom stojących wokół willi, bo ktoś wezwał straż miejską a ta zabrała rozhisteryzowanego Romana C. Następnego dnia zaraz po pracy przybiegł pod dom złodzieja swojej własnej żony racząc się wcześniej alkoholem pitym wprost z butelki dla podniesienia sobie widocznie otuchy. Ale architekt ze swoją kochanką a żoną hydraulika pływał cały dzień żaglówką. Wrócili późnym wieczorem i już Vincent Z. miał naciskać pilota uruchamiającego bramę, kiedy pod jedną z choinek zobaczył zaczajonego pod nią mężczyznę. Z samochodu zadzwonił po policję i już po niedługim czasie napompowany alkoholem hydraulik pojechał do izby wytrzeźwień, a zakochani do rana baraszkowali na puszystym dywanie. 50-letni Vincent  Z. architekt nie był przecież już młodzieniaszkiem i pewnie seksowna kobieta chcąca akurat przewietrzyć pościel, a nie mająca pod ręką drąga nie miałaby z niego pociechy przy wieszaniu prześcieradła czy innej  kołdry na przykład, ale Ani C. architekt imponował spokojem cechującym ludzi zamożnych, bukietami kwiatów, podarunkami, miłymi słówkami, urokiem życia i stylem bycia bardzo różnym od nudnego i nerwowego bo konwulsyjnie poskręcanego zazdrością życia z własnym mężem. Praca hydraulika nie wymaga intelektualnej wprawy i nie jest twórcza, żeby taki intelekt pobudzać. A więc drogi myślowe montera instalacji wodno-kanalizacyjnych nie dają się łatwo ogarnąć normalnym ludziom. Roman C. doszedł do wniosku, że musi zaalarmować cały świat aby tylko ta skończona łachudra, jego żona wróciła do domu. Sięgnął więc po pióro i zaczął pisać listy do sejmu i senatu, policji,  związku architektów, różnych rzeczników, gazet i tygodników tych kolorowych również. Prosił w nich o pomoc bo ten Vincent Z. zamieszkały tu i tu ukradł mu żone którą niewoli i czy złodziej żon może w ogóle być architektem, dopytywał adresatów retorycznie. Napisał list do prezydenta Stanów Zjednoczonych. Pisał do różnych agent Unii Europejskiej. W liście do królowej brytyjskiej Elżbiety drugiej żalił się, że nikt nie chce mu pomóc a przecież ten łobuz który uwiódł mu żonę jest pedofilem bo uwięziona ma dopiero 23 lat. Biuro prasowe królowej przysłało na papierze Pałacu Buckingham słowa pociechy. Ponadto królowa kazało mu być dobrej myśli. List był po angielsku więc go nie przeczytał, bo akurat tak się przypadkiem zdarzyło, że w tym języku nie był biegły. Nie chciało się jednak odpisać cierpiącemu hydraulikowi ani papieżowi ani prezydentom kilku państw z różnych kontynentów, ani nawet kanclerzowi Niemiec, który przecież jest tak egzotycznie i nienaturalnie wyczulony na losy polskich obywateli. Jeden list zrobił jednak na kimś wrażenie i to na kimś w siedzibie Narodów Zjednoczonych. Trafił on mianowicie na biurko pani Joanny Z. prywatnie żony Vincenta Z. zatrudnionej w  Nowym Jorku jako tłumaczka. Zanim to się jednak stało bardzo zniesmaczony dotychczasowymi rezultatami swoich działań hydraulik napisał kolejny list do ministra spraw wewnętrznych. Pisał w nim, że widział jak ktoś zakopuje w lesie niedaleko drogi tej a tej, przy dużym ciemnym kamieniu zwłoki zamordowanej kobiety. Do listu dołączył szkic sytuacyjny. Listy tego nie podpisał wszystko natomiast starannie wytarł łącznie z kopertą. Na taką informację policja zareagowała natychmiast. Miejsce było tak dokładnie opisane, że grupa dochodzeniowa dotarła tam natychmiast. Na miejsce w płytkim grobie niezbyt starannie zamaskowanym leżały zwłoki kobiety z ranami po nożu w okolicach serca. Niemłoda już kobieta ubrana była wyjątkowo odświętnie jakby wprost odeszła od świątecznego obiadu. Zwłoki przewieziono natychmiast do zakładu medycyny sądowej zajmującego się szukaniem przyczyn śmierci rozbierając badane osoby niemal  na czynniki pierwsze. W kieszeniach garsonki znaleziono dwa listy. Jeden ze stacji serwisowej mercedesa w którym serwisant udzielał rabatu na swoje usługi panu Vincentowi Z. zamieszkałemu tu i tu, drugi zaś był rachunkiem za usługi telekomunikacyjne na kwotę 376 zł i 35 gr. i był wystawiony na pracownię architektoniczną z siedzibą w centrum miasta, a przesłanym na domowy adres Vincenta Z. właśnie. Porywacz żony hydraulika został zatrzymany i po przeprowadzonej w willi rewizji przewieziony do aresztu. Podczas przeszukania willi do domu weszła elegancka i pachnąca kobieta. Policjantom przedstawiła się jako  Joanna Z. żona właściciela pracowni architektonicznej o uwodzicielskiej i zwodniczej nazwie PHANTOM. Vincent Z. został tymczasowo aresztowany. Nie można było ustalić kim jest odkopana w lesie kobieta. Na przesłuchaniach Vincent Z. kierował uwagę policjantów w stronę męża swojej kochanki, bo przecież jaki mógłby mieć cel architekt o jego klasie aby mordować starsze niewiasty. Policjanci podążyli tropem wskazanym przez siedzącego w więzieniu architekta. Podczas wielogodzinnego przesłuchania hydraulik zeznał, że sam zbrodnie zaplanował kierując poszlaki na architekta, aby tylko wyrwać ukochaną i niewinną żonę z rąk tego starego zboczeńca. Poszedł mianowicie na cmentarz, znalazł świeży grób, wykopał ciało i zawiózł je swoim fiatem 126p do lasu wrzucając je we wcześniej wykopany dół. Zanim to zrobił kilkakrotnie dźgnął kobietę w okolice serca nożem monterskim, jaki w jego przedsiębiorstwie pracodawca rozdaje hydraulikom. W kieszeń garsonki wsadził ukradzione ze skrzynki pocztowej architekta listy. Vincenta Z. natychmiast zwolniono z aresztu a hydraulika oskarżono o zbezczeszczenie zwłok, wprowadzenie policji w błąd, kradzież korespondencji i z kilku jeszcze artykułów kodeksu karnego. W konsekwencji tej sprawy niewierna żona wróciła do hydraulika wykonującego instalacje wodno-kanalizacyjne, a on sam został skazany na więzienie w zawieszeniu i grzywnę bo sąd pod wpływem biegłego psychologa dopatrzył się okoliczności łagodzących wynikających z jego głębokiej desperacji. Niestety ten brak altruistycznych pobudek w dzieleniu się własną  żoną z innymi mężczyznami sprawi mu, biorąc pod uwagę jej  temperament jeszcze kłopot. Ale to jest jego własna melodia przyszłości. Najgorzej na używaniu cudzej żony wyszedł architekt Vincent Z. Jego własna żona bez zbędnych ceregieli wywaliła go z domu który stanowił jej własność bo tak było zapisane w przedmałżeńskiej intercyzie. Odjechał więc swoim wyładowanym rzeczami osobistym mercedesem klasy S bogatszy o wrażenia które przecież dla każdego człowieka są najbardziej wartościową kolekcją życia.            
    • kto ma oczko to niech mrugnie kto widoczny niech nią gniecie kto zaocznie miałby wśród niej wdzięk rozłożyć w bransoletkę   kto ma dziubek, niechaj wróbla precz wstręt daje auto'braniem kto dopuszcza, ciałem zrównać armat turę w ciągłość sprawną; któż nie zmusza się w atrament do warunków międzyrzecznych ciemnych ścianek nieraz danym wymalować wniosek sprzeczny    
    • @natalia Bardzo ciekawe opowiadanie, psychologiczne, obrazujące zachowanie młodego człowieka wobec swojej rówieśniczki, często niemiłe, rzadziej agresywne, pobudzające chęć odwetu dla takiego zachowania, zwłaszcza, gdy było się świadkiem podobnego zdarzenia lub nawet, gdy przydarzyło się nam coś podobnego osobiście. Nie mam zamiaru bronić takiego zachowania, ponieważ mają na to wpływ różne czynniki i okoliczności życiowe i zdarza się to w każdej ludzkiej społeczności. Zapewne jest w tym lekcja do przerobienia dla agresora, ale także dla osoby niemiłe nagabywanej. 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...